Lech Kaczyński zginął przez bliskie relacje, przez wsparcie Gruzji. Bardzo wspierał mój kraj i mojego syna - mówiła w Telewizji Republika matka byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, profesor Giuli Alasania. Podczas gali portalu niezalezna.pl odebrała w środę przyznaną jej synowi Nagrodę Prometejską im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Na początku rozmowy przypomniano, że prezydent Micheil Saakaszwili był jednym z niewielu przywódców, którzy po tragedii smoleńskiej przyjechali do Polski, aby pożegnać śp. Lecha Kaczyńskiego. "Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, był to straszliwy dzień zwłaszcza dla nas" - wspominała prof. Giuli Alasania. Matka byłego prezydenta Gruzji mówiła, że całej podróży jej syna towarzyszyły ostrzeżenia przed erupcjami wulkanu (mieszczącego się pod lodowcem w południowej Islandii. Po erupcjach duża część przestrzeni powietrznej była zamknięta - przyp. red.). Dodała, że pomimo niepewności związanej z lotem, Micheil Saakaszwili czuł obowiązek, aby pojawić się w Polsce.
"Nie mógł zrobić inaczej, bo Lech Kaczyński był jego przyjacielem, mieli bardzo bliską relację. Pamiętam rok 2008, kiedy przyleciał razem z innymi prezydentami, ale to on zainicjował tę wyprawę do Gruzji. Stanęli na wypełnionym ludźmi placu Rustaveli i wsparli Gruzję. Dla nas oczywiście było to bardzo ważne, bo w jakiś sposób powstrzymano Rosjan"
Kiedy Zachód jest zjednoczony, tak jak dziś, to agresja jest niemożliwa. To koniec Rosji.
Pytana o obecną sytuację swojego syna podkreśliła, że nikt nie przypuszczał, że opuści kraj i on sam tego nie chciał. "Opuszczenie kraju doradzało mu jednak wielu ludzi, prezydentów, wysoko w hierarchii, bo wiele osób chciało go zabić" - mówiła. Zaznaczyła, że gdy prezydent przebywał na Ukrainie, miał tam wysokie stanowisko i kochał ten kraj, tak jak jego mieszkańcy kochali jego. "Było mu tam bardzo dobrze" - oceniła. Zdaniem prof. Alasanii, tęsknota za ojczyzną skłoniła byłego prezydenta Gruzji do powrotu do kraju.
Ponadto, jak podkreśliła - w przeciwieństwie do obecnej sytuacji - wówczas w Gruzji wciąż odbywały się wybory, a jej syn chciał w nich pomóc. "Oczywiście spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, jaki później się wydarzył. Nie wiem, jaka organizacja, kto za tym stał, ale teraz mamy to, co mamy - został aresztowany, ponad półtora roku przebywa w więzieniu i został otruty" - mówiła.
Teraz widzimy, jak go zabijają. Jest niedożywiony (...) jest tak słaby, że nie może się poruszać, jest cały czas w łóżku i nie może jeść
Prof. Alasania nie ma wątpliwości, że to dyktator Federacji Rosyjskiej odpowiada za obecną sytuację jej syna. Jej zdaniem jest to zemsta Władimira Putina, ponieważ "nie udało mu się zniszczyć państwowości Gruzji, a taki miał plan".
Matka byłego prezydenta Gruzji nie ma też wątpliwości co do powodu śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego. To również była zemsta, tyle, że za wspieranie jej kraju. "Bardzo wspierał Gruzję i mojego syna" - podkreśliła. Prof. Alasania wróciła też wspomnieniami do wizyty śp. prezydenta RP, kiedy zaraz po wojnie kolejny raz odwiedził jej kraj.
"Odwiedzili tak zwaną granicę pomiędzy Osetią Południową a resztą Gruzji. Mój syn stał razem z Lechem Kaczyńskim. Druga strona zdecydowała się strzelać, otworzyli ogień. Był to również bardzo trudny dzień dla wszystkich nas, wspierających Lecha Kaczyńskiego, ponieważ jednego dnia przyleciał do Gruzji i od razu wracał. Ale był taki odważny. Lech Kaczyński był odważny i był przyjacielem. Lech Kaczyński był wielkim człowiekiem"