Siedmioletnia Kasia Nawrocka skradła serca Polaków swoim zachowaniem na wieczorze wyborczym taty - Karola Nawrockiego w czerwcu br. Nie patrząc na tłum, Kasia bawiła się w najlepsze - wysyłała serduszka i pozdrowienia, wzbudzając uśmiech na twarzach nie tylko zgromadzonych na miejscu, ale też milionów przed telewizorami. Wówczas nikt nie spodziewał się, że dziecko może paść ofiarą hejterów spod znaku "uśmiechniętej Polski".
Choć trudno sobie to wyobrazić, w sieci ruszyła lawina agresywnych zachować wobec Kasi. Dziesiątki obrzydliwych komentarzy nie nadawało i nie nadaje się do cytowania.
- Każdy hejt, na kogokolwiek, a tym bardziej na dziecko, jest niedopuszczalny. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że policja podjęła w związku z tym należyte czynności - deklarował wówczas Jacek Dobrzyński, zapewniając o wytężonej pracy służb.
Co w sprawie hejtu na córkę prezydenta zadziało się przez blisko pół roku? Czy któryś z hejterów poniósł odpowiedzialność za publikacje w sieci? Niezalezna.pl zwróciła się z szeregiem pytań do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Antoniego Skiby.
Z odpowiedzi wynika wprost - po kilku miesiącach brak jakichkolwiek wymiernych efektów postępowań.
„Obecnie w Prokuraturze Rejonowej Warszawa - Mokotów w Warszawie prowadzonych jest kilka postępowań, wszystkie w fazie in rem”
- podał prok. Skiba, wskazując na początkowy etap postępowań przygotowawczych.
„Z uwagi na znaczną ilość zawiadomień, wielokrotnie niezawierających adresów źródłowych (a jedynie zrzut ekranu), na wstępnym etapie koniecznym było zwrócenie się do Rzecznika Praw Dziecka i do osób kierujących zgłoszenie o przesłanie bliższych danych w zakresie strony i linku pod którym został zamieszczony post” - podał.
Z odpowiedzi wynika również, że prokuratorzy przez blisko pół roku nie byli w stanie wyegzekwować niezbędnych informacji od serwisów społecznościowych:
„stopniowo kierowane są wnioski do serwisów społecznościowych i trwa oczekiwanie na uzyskanie odpowiedzi od ww. platforma społecznościowych”.