Spot, w którym Jarosław Kaczyński mówi niemieckiemu dyplomacie, że „te zwyczaje się skończyły”, mając na myśli dyspozycyjność Donalda Tuska, bije rekordy popularności. Skąd się wzięła tak mocna reakcja? - pyta w felietonie dla "Gazety Polskiej Codziennie" dr Michał Kuź.
Wydaje mi się, że Niemcy są sami sobie winni i coraz częściej, nie tylko w Polsce, będą zderzać się z nowym germanosceptyzymem polegającym na godnościowym przeciwstawianiu się ich roli „gospodarza Europy”.
Jesteśmy poniekąd świadkiem czegoś, co wielki niemiecki filozof Georg Wilhelm Hegel określał walką o uznanie pomiędzy panem a sługą. Niemieckie elity polityczne, stawiając się, zupełnie świadomie, w roli panów dzisiejszej Unii Europejskiej ,same zapoczątkowały tę dialektykę. Proces utwierdzania się Niemiec w swojej „pańskości” stał się bowiem całkiem wyraźny podczas greckiego kryzysu, po brexicie oraz pandemii przyspieszył, a zaczął zaś wyhamowywać dopiero w czasie wojny na Ukrainie. Na tym to etapie zaczęło się bowiem okazywać, że pan przegrywa walkę z geopolityczną materią.
Jego knechci (Hegel pisze o „Knechtschaft”, a nie o niewolnictwie, jak to się często tłumaczy) zrozumieli zaś, że jeśli chcą odzyskać trochę godności, to muszą to zrobić właśnie teraz.