Stefan Niesiołowski zapowiedział koniec kariery politycznej. Niewykluczone, że teraz w Sejmie powieje wyższą kulturą, gdyż Niesiołowski znany był głównie z bezpardonowych ataków. I to nie tylko na przeciwników politycznych, ale także na dziennikarzy. Przypominamy jego największe wyskoki - z tego właśnie zostanie zapamiętany.
Stefana Niesiołowskiego zapamiętamy na pewno z seansów nienawiści, jakie regularnie serwował w swoich wypowiedziach. Poseł Platformy Obywatelskiej nie przebierał w słowach - "dureń" czy "karzeł" to najłagodniejsze z określeń, jakimi nazywał innych polityków - szczególnie tych z Prawa i Sprawiedliwości.
Nie inaczej zachowywał się w stosunku do dziennikarzy - w 2012 roku Niesiołowski zaatakował dziennikarkę "Gazety Polskiej" Ewę Stankiewicz. "Won stąd" - mówił, grożąc, że rozbije jej kamerę. Jego atak furii był niczym nieuzasadniony - Stankiewicz, jako dziennikarka, miała prawo filmować osobę publiczną czyli Niesiołowskiego. Najwidoczniej poseł tego nie rozumiał.
Jako wicemarszałek Sejmu, dał się zapamiętać... z podobnej strony. Wszyscy pamiętamy, jak o możliwość wypowiedzenia się walczył Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości. Reakcja Niesiołowskiego? "Naśladuje pan Leppera i skończy pan jak Lepper" - odburknął. Regularnie wyłączał też posłom mikrofon, przerywając im w połowie zdania.
"Nie będę już kandydował. Mam 75 lat, nie będę się wygłupiał, 30 lat jestem już w polityce i wystarczy"
- zapowiedział dziś Niesiołowski. To kolejny, po Ryszardzie Petru, polityk, który zapowiada "zakończenie kariery". Tylko, że w przypadku Petru było przynajmniej śmiesznie...