- Uważam, że szeroki blok jest możliwy. Jak popatrzy pan na Obywatelski Klub Parlamentarny w 89. roku, gdzie był i marszałek Stelmachowski i Barbara Labuda, to jednak się działo już w polskiej historii. Były takie momenty, kiedy osoby o skrajnych poglądach były w jednym klubie parlamentarnym, a wcześniej startowały z jednego bloku i dzisiaj to też jest możliwe - powiedział poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki w rozmowie z redaktorem Michałem Rachoniem w programie TVP Info "Jedziemy"
Michał Rachoń zapytał, czy gdyby realizowany był projekt Koalicji 276, to czy Platforma Obywatelska wpuściłaby na swoje listy osoby, które opuściły KO dla ruchu Szymona Hołowni.
Robert Kropiwnicki stwierdził, że szczegóły będą zależały od negocjacji koalicyjnych. - One będą dopiero w momencie bliższym wyborów, kiedy będziemy już układać listy, ale wyobrażam sobie, że wszyscy będziemy startować z jednej listy, bo żeby wygrać z PiS-em, konieczne jest porozumienie wszystkich sił politycznych - stwierdził. - Jest to konieczne, aby osiągnąć "koalicję 276", nie 231, czyli tą minimalną większość potrzebną do skonstruowania rządu, ale 276, żeby móc odrzucać veto prezydenta - dodał.
- Uważam, że jedna lista jest możliwa. Myślę, że będzie jedna lista albo dwie listy. To będzie się tak naprawdę rozstrzygało w trakcie, ale uważam, że najważniejsze jest porozumienie wartości, czyli tych wszystkich, którzy mówią, że chcą Polski demokratycznej, zmodernizowanej, która jest ukorzeniona na zachodzie Europy, a nie w autokracji na wschodzie
- dodał.
Redaktor dopytywał, czy poseł widzi na jednej liście osoby konserwatywne jak na przykład poseł Ireneusz Raś i lewicowe jak posłanka Hanna Gill-Piątek. - Uważam, że w szerokim bloku jest to możliwe. Jak popatrzy pan na Obywatelski Klub Parlamentarny w 89. roku, gdzie był i marszałek Stelmachowski i Barbara Labuda, to jednak się działo już w polskiej historii. Były takie momenty, kiedy osoby o skrajnych poglądach były w jednym klubie parlamentarnym, a wcześniej startowały z jednego bloku i dzisiaj to też jest możliwe - odpowiedział Kropiwnicki.
- Jeżeli pan porównuje sytuację do roku 1989, to ma pan na myśli to, że sytuacja jest porównywalna do 1989 roku? W Polsce mamy do czynienia z juntą wojskową, która rządzi na sowieckich czołgach bez demokratycznego mandatu i potrzebne jest porozumienie wszystkich środowisk, które nie chcą autorytarnej, czy komunistycznej władzy?
- zapytał Michał Rachoń.
- Przerysował pan, ale mamy do czynienia z władzą z centralizowaną, która nie lubi wolnych mediów, nie lubi samorządów, która ogranicza wolność jednostki. Ta władza rzeczywiście to robi
- stwierdził polityk.
- Porównał pan do juntę wojskową, która ma na ręku krew do ugrupowania, które rządzi w Polsce w wyniku demokratycznych wyborów, które pana ugrupowanie przegrało kilkanaście miesięcy temu. Na jakiej podstawie pan tak twierdzi
- dopytywał redaktor prowadzący.
- Uważam, że skala manipulacji, która się toczyła, chociażby przy ostatnich wyborach prezydenckich była bardzo duża. Wybory były przekładane, kombinowanie. Chociażby także to, co robiła telewizja publiczna, która nie pokazywała w zasadzie żadnych pozytywnych materiałów o Rafale Trzaskowskim, same krytyczne a tylko dobre o Andrzeju Dudzie
- odpowiedział Robert Kropiwnicki.