"Maski zakupione przez rząd z Chin nie trafiły do szpitali jako chroniące przed wirusem. Zostały rozdysponowane jako chirurgiczne" - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski. Dodał, że trudno mu odpowiadać za inne podmioty w kwestii rozdysponowania ich masek niespełniających wymogów.
"Gazeta Wyborcza" napisała w ubiegłym tygodniu, że ministerstwo – przepłacając i bez sprawdzenia jakości – kupiło maseczki ochronne za ponad 5 mln zł. Minister zdrowia potwierdził wtedy, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Przekazał też, że złożono zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
Odnosząc się do tego na konferencji prasowej Szumowski zwrócił uwagę, że "cała Europa, nie tylko Polska, została niestety naciągnięta".
- Nasze maski z tego transportu nie trafiły do szpitali, ale trudno odpowiadać mi za inne podmioty
- powiedział. Przypomniał jednocześnie, że maski niespełniające norm zostały również kupione przez KGHM, WOŚP, Komisję Europejską i inne kraje europejskie. Jak dodał, trudno oszacować straty finansowe, bo ma nadzieję, że prokuratura odzyska te pieniądze.
Na pytanie, co stało się z tymi maseczkami, szef resortu zdrowia wyjaśnił, że maseczki nieposiadające filtrów FFP, czyli chroniących przed wirusem, zostały rozdysponowane jako chirurgiczne, bo jako takie "mogą bardzo dobrze służyć". Natomiast - podkreślił - "nigdy żadna maseczka nie trafiła do medyków jako maseczka FFP, a te pozostałe są, jak rozumiem, już chyba w gestii prokuratury".
- Będę zeznawał w tej sprawie jak najszybciej i chciałbym, żeby była jak najszybciej wyjaśniona, żeby osoby, które doprowadziły do tej znacznej szkody, zostały osądzone przez niezależny sąd
- zaznaczył Szumowski