Prezes AGROunii Michał Kołodziejczak usłyszał zarzuty karne w związku z protestem rolników, który odbył się w Warszawie w połowie marca. Mężczyzna ma odpowiedzieć m.in. za zniszczenie nawierzchni jezdni.
Dziś rano przed komendą rejonową policji na warszawskiej Ochocie zebrali się rolnicy związani z AGROunią.
"W Polsce gminnej, Polsce powiatowej my jesteśmy rozumiani, niestety schody zaczynają się tutaj w Warszawie, która oderwała się od polskiej rzeczywistości"
- mówił podczas pikiety Michał Kołodziejczak. Dodał, że "nazywanie rolników, którzy stają w obronie miłości do polskiej ziemi chuliganami, bandytami, jest wysoko nieodpowiednie i nienormalne." [polecam:https://niezalezna.pl/263250-czy-poznajesz-te-osoby-policja-spelnia-obietnice-i-szuka-zadymiarzy-z-protestu]
"Jesteśmy ostatnim bastionem polskości. (...) Nikt z nas się nie cofnie (...) Obrzydliwej nagonce na nas, na rolników, postawimy się" - mówił.
O godz. 11 rozpoczęło się przesłuchanie Kołodziejczaka. Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji kom. Sylwester Marczak, prezes AGROunii został wezwany na przesłuchanie w charakterze podejrzanego. [polecam:https://niezalezna.pl/262962-zidentyfikowano-kolejnych-uczestnikow-nielegalnego-protestu-w-warszawie]
"Mężczyźnie przedstawiono zarzuty z artykułu 288 kodeksu karnego, czyli zniszczenia mienia w postaci nawierzchni jezdni oraz sygnalizatora przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Usłyszał także zarzut brania czynnego udziału z zbiegowisku" – powiedział kom. Marczak.
Za zniszczenie mienia grozi do 5 lat więzienia. Udział w zbiegowisku opisany w art. 254 p. 1 kodeksu karnego zagrożony jest nawet trzyletnim pozbawieniem wolności.
W środę 13 marca rolnicy związani z AGROunią zablokowali pl. Zawiszy. Na jezdnię wysypali jabłka, podpalili opony. Protest nie był zgłoszony w ratuszu. Został zorganizowany jako zgromadzenie spontaniczne.