10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

"Eko-szkodniki gorsze niż korniki". Protestujący w Bielsku-Białej powitali wiceministra Dorożałę

W dzisiejszym proteście w Bielsku-Białej wzięło udział kilkaset osób: myśliwi, leśnicy, rolnicy. Nie zabrakło reprezentantów Klubów "Gazety Polskiej" z Podbeskidzia i Śląska. - Protestujemy, by nie wyłączać z gospodarki leśnej terenów wokół Bielska-Białej, co może mieć skutki nawet trudne do ocenienia. Chcemy też, żeby z myśliwymi się liczono. To oni są w Polsce strażnikami przyrody - jej ochroniarzami, a nie ci panowie w krawatach, którzy na swoich stronach mają hasła typu - "uratuj rysia" czy "uratuj wilka". Wiedza myśliwych wynika z praktyki, niektórzy z nas chodzą do lasu od dziecka - mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl myśliwy Tomasz Pieczonka, członek zarządu województwa śląskiego Związku Zawodowego "Wspólna Sprawa" i organizator protestu.

Protest w Bielsku-Białej
Protest w Bielsku-Białej
Agnieszka Kołodziejczyk - niezalezna.pl

Odideologizować ministerstwo

- Jako związek zawodowy reprezentujący i myśliwych, i w ogóle wszystkich ludzi, którym los polskiej przyrody leży na sercu, chcemy wyrazić sprzeciw wobec zmian, jakie chce się wprowadzić w gospodarce łowieckiej. Protestujemy przeciw zielonej polityce rządu i Unii Europejskiej. Dzisiejszy protest podjęliśmy przede wszystkim, by nie wyłączać lasów wokół Bielska-Białej z gospodarki leśnej, bo nawet nie wiemy, co to oznacza. Być może powstanie tu rezerwat, gdzie nie będzie można zbierać grzybów czy jagód. Na pewno wyłączenie z gospodarki leśnej terenu wiąże się z utratą miejsc pracy dla ludzi lasu, choćby drwali. Dla myśliwych oznacza utratę terenu do polowania

- mówi niezalezna.pl myśliwy Tomasz Pieczonka, członek zarządu województwa śląskiego Związku Zawodowego "Wspólna Sprawa" i organizator protestu w nadleśnictwie Bielsko. 

Pieczonka dodaje, że uczestnicy bielskiego protestu przeciwstawiają się zmianom w prawie łowieckim, które Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce wprowadzić, pomijając opinię myśliwych, choć w Polsce to grupa ok. 130 tys. osób. 

- Mają zostać np. zmniejszone lub skrócone okresy polowań na niektóre gatunki łowne zwierząt. Niektóre z nich mają w ogóle zostać z listy wykreślone. Dodam, że u nas jest 13 gatunków ptaków łownych, a we Francji prawie 60. Chcemy odideologizować Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jak rolnicy, w których protesty się włączaliśmy od samego początku, chcemy żeby się z nami liczono. To myśliwi są w Polsce strażnikami przyrody - jej ochroniarzami, a nie ci panowie w krawatach, którzy na swoich stronach mają hasła typu - "uratuj rysia" czy "uratuj wilka". Wiedza myśliwych wynika z praktyki, niektórzy z nas chodzą do lasu od dziecka, regularnie się też szkolimy. Nasz związek zawodowy działa transparentnie i czytelnie, w przeciwieństwie do niektórych stowarzyszeń ekologicznych, które utrzymują się ze składek niewiadomego pochodzenia

– stwierdza myśliwy.

Chodzi o Zielony Ład

Na dzisiejszy protest w Bielsku-Białej licznie przybyli myśliwi, leśnicy i rolnicy z Podbeskidzia. Nie zabrakło przedstawicieli Klubów "Gazety Polskiej" z woj. śląskiego.

- Chodzi nam o wolna i sprawiedliwą Polskę, protestujemy przeciw Zielonemu Ładowi, który oddziałuje na nas wszystkich, zwykłych ludzi - komentuje Stanisław Gawliński, animator Klubu "GP" z Węgierskiej Górki.

Halina Słowik-Tyc, przewodnicząca Klubu "Gazety Polskiej" z Węgierskiej Górki wyjaśnia, że w woj. śląskim trwa dyskusja o tym, by w Parku Krajobrazowym Beskidu Śląskiego (obecnie prawie 23 tys. ha) wprowadzić szereg zakazów. W praktyce będą one oznaczać, będą zamykane kamieniołomy, nie będzie można prowadzić usług agroturystyki w obecnej formie, czy budować nowych domów.

- Park istnieje od 1998 r., ale dotąd było inaczej. Zakazy wszystko zmienią - stwierdza Halina Słowik-Tyc.

Bankiet był, ale bezmięsny

Protestujący przywitali okrzykami "Eko-mafia" i "Solidarni z myśliwymi" - Mikołaja Dorożałę, podsekretarza stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska oraz Głównego Konserwatora Przyrody w rządzie Donalda Tuska, który był dziś w Bielsku-Białej. Z protestującymi wiceminister Dorożała nie chciał rozmawiać. 

Leśnik, myśliwy i rolnik, Edward Hałdysz zwraca uwagę, że to mieszkańcy Podbeskidzia żyją tu od pokoleń, korzystają z dóbr lasu, pracują tu na co dzień. 

- Przed II wojną światową teren zalesiony był o wiele mniejszy niż dziś. To, że zalania w czerwcu tego roku w Bielsku-Białej to wynik zmian klimatu [na co wskazywał Mikołaj Dorożała w mediach społecznościowych] to bzdura, w naszym regionie jest tak od lat, po opadach deszcz zalewa ulice i domy. To góry. Wody zalewowe szybko pojawiają, ale i znikają - tłumaczy.

Rozmowy o wyłączeniu lasów wokół Bielska-Białej z gospodarki leśnej zakończył bankiet na koszt podatnika zorganizowany przez Lasy Państwowe. Protestujący zastanawiali się, czy potrawy były bezmięsne, skoro taką kuchnię preferuje podobno polityk Polski2050.

 



Źródło: niezalezna.pl

Agnieszka Kołodziejczyk