Marszałek Adam Struzik manewr z nowymi samochodami powtarza po każdych zwycięskich wyborach. Gdy tylko opada wyborczy kurz bitewny, na stronach Urzędu Marszałkowskiego pojawia się ogłoszenie o przetargu na zakup nowych samochodów. Nie inaczej było w tym roku. W marcu Urząd Marszałkowski wziął się za kupowanie aut dla urzędników.
Jak wynika z Biuletynu Informacji Publicznej rozpisano przetarg na zakup ośmiu nowych samochodów. Trudno jednak nie zauważyć, że na to postępowanie zabezpieczono stosunkowo niewielkie środki – 500 tys. zł. Daje to kwotę 62,5 tys. zł na samochód. To daje niewielkie pole manewru, tym bardziej że urząd chciał, aby samochody były w wersji kombi. Mimo to do udziału w przetargu zgłosiła się jedna firma, która zaoferowała sprzedaż aut za kwotę 642 tys. zł. Przetarg jednak został unieważniony, bo jak się wydaje, wartość oferty przekroczyła zakładaną kwotę pół miliona zł.
W tym miesiącu jednak UM postanowił zrobić drugi przetarg, tym razem na wynajem aut. Taka formuła jest już sama w sobie zaskakująca. Urząd chce bowiem auta tylko na 36 miesięcy. W specyfikacji znalazł się jeden wyjątkowy samochód, który ma mieć dwulitrowy silnik o mocy 180 KM, jasną tapicerkę, podgrzewane fotele i napęd 4/4. Pozostałe siedem samochodów mogło mieć skromniejsze wyposażenie. Jako najkorzystniejszą wybrano ofertę nr 1 złożoną przez wykonawcę: Dolcar Sp. z o.o. Sp.k. z siedzibą w Warszawie. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że za ten przywilej zapłacimy w sumie 932 315,40 zł, czyli o niemal 300 tys. zł więcej niż oferta z marca na zakup samochodów. To dopłata za komfort i wygodę marszałka? Wczoraj się tego nie dowiedzieliśmy, Urząd Marszałkowski nie odpowiedział na nasze pytania.
Radni Prawa i Sprawiedliwości są zaskoczeni postawą urzędu.
Nic z tego nie rozumiem. Z analizy tych przetargów wynika, że zarząd Mazowsza nie kupił samochodów za 600 tys., ale za to wynajął na określony czas za 930 tys.? O co w tym chodzi? Gdzie sens i logika? Gdzie troska o publiczne pieniądze? W ogóle po co tyle tych samochodów?.
- pyta Artur Czapliński, radny sejmiku mazowieckiego.
Nie zostawia suchej nitki na polityku PSL.
Marszałek Struzik nie chce publikować i przedstawiać radnym sprawozdania z międzysesyjnej działalności Zarządu Województwa Mazowieckiego. Woli strefę półcienia przy podejmowaniu decyzji, przy okazji bawiąc się w wielką politykę. Tak to niestety wygląda i tak powstają tego typu niejasności.
- mówi „Codziennej” Czapliński.
Radni zapowiadają, że będą wyjaśniali sprawę. Radny Czapliński chce również informacji, po co Urząd Marszałkowski kupuje fotobudkę.
„Podczas ostatniego sejmiku mówiłem, że w samorządzie wojewódzkim panuje »circus i skandaloza«. I ani trochę się nie pomyliłem. Tak sobie przeglądam BIP i co się okazuje? Marszałek Struzik i jego kompania kupują za publiczne pieniądze fotobudkę! Tak, fotobudkę. Nie za mniej niż 5 tysięcy złotych i nie za więcej niż 30 tysięcy euro. Wraz z akcesoriami. Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić mi, po co im fotobudka? Po co marszałkowi Struzikowi sztuczne wąsy, wesołe okulary, kowbojski kapelusz itd. To się dzieje naprawdę”.
- czytamy na Facebooku radnego, który zapowiedział złożenie interpelacji.