Skąd nadejdzie przyszły mąż, czy będzie prosty czy krzywy, kiedy panna spotka oblubieńca i go poślubi – na te pytania miały w tradycji ludowej odpowiedzieć liczne wróżby praktykowane w wigilię św. Andrzeja, czyli 29 listopada.
Jak podkreślają etnografowie, w dawnych czasach wróżby andrzejkowe traktowane były niezwykle poważnie, w odróżnieniu od współczesnej zabawowej formy. Związane to było głównie z desperacją dziewcząt, którym dawne prawo zwyczajowe nakazywało zamążpójście najpóźniej do 20. roku życia. W przeciwnym razie dziewczyna narażona była na publiczne szyderstwa, była wyśmiewana, uważana za niechcianą i pozostawała na utrzymaniu swojego brata czy innego krewnego.
- Pod taką presją panny wróżyły, aby koniecznie dowiedzieć się, czy w najbliższym czasie wyjdą za mąż i za kogo – zaznaczyła szefowa Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Elżbieta Dudek-Młynarska.
Jednym z najpopularniejszych dawniej na podkarpackich wsiach, a obecnie już zapomnianych sposobów na przepowiadanie przyszłości pannie, była wróżba z pierogów lub placuszków.
Jak opowiadał w rozmowie etnograf Krzysztof Ruszel, młode dziewczęta mełły na żarnach mąkę, ale kręcąc w stronę przeciwną niż zazwyczaj, czyli w lewo. Następnie miały przynieść w ustach wodę z potoku, co nie było łatwe, bowiem chłopcy często utrudniali to pannom, np. rozśmieszając je.
W innych regionach z kolei woda powinna pochodzić ze studni jakiegoś chłopca, niekoniecznie wybranka dziewczyny, ale ważne, by był on jedynakiem, a jeszcze gdzie indziej tradycja nakazywała, by to właśnie jedynak przyniósł w ustach wodę ze studni.
Później ze zmielonej na żarnach mąki oraz z wody dziewczęta robiły ciasto na placuszki lub pierogi, które następnie układały na podłodze i wpuszczały do izby wygłodniałego psa. Panna, której placuszek został zjedzony przez zwierzę w pierwszej kolejności, miała szybko wyjść za mąż.
Zdaniem Dudek-Młynarskiej najgorzej interpretowano sytuację, gdy pies nadgryzł placek i go zostawił. „Wróżono z tego, że pannę spotka nieszczęście albo się zaręczy, ale za mąż nie wyjdzie” – wyjaśniła etnografka. Dodała, że aby wróżba była pomyślna, to w czasie rozkładania placuszków na podłodze w pobliżu powinny wisieć męskie spodnie.
Zdaniem Ruszla zwyczaj z placuszkami podobny był do wróżby, w której także wykorzystywano psa, ale na podłodze rozkładano cielęce nóżki. Jak mówił etnograf to bardzo odległa, pierwotna i już dawno zapomniana wróżba, która dawniej była jedną z najpopularniejszych.
Inna wróżba z wykorzystaniem pierogów polegała na tym, że młode panny lepiły dwa pierogi i do jednego z nich wkładały karteczkę z imieniem wybranka. Gdy podczas jedzenia dziewczyna natrafiła właśnie na tego pieroga, oznaczało, że w ciągu roku wyjdzie za swojego chłopca za mąż.
W okolicach Mielca panny na wydaniu na temat przyszłego małżonka wróżyły sobie na rozstaju dróg. Miał nosić takie imię, jak pierwszy mężczyzna tam spotkany, oraz nadejść z tej strony, z której zaszczekał pies.
Z kolei dziewczęta z okolic Jasła dziewięć wieczorów przed dniem św. Andrzeja liczyły gwiazdy na niebie. Za pomyślną wróżbę uważano, gdy za każdym razem udało się naliczyć dziewięć gwiazd. Gdy jednak niebo było zachmurzone lub panna się pomyliła i nie policzyła dziewięciu gwiazd, odczytywano to jako znak, że przez dziewięć lat nie wyjdzie za mąż.
Kształtów przyszłego męża panny szukały w odlanych z wosku, cyny lub ołowiu figurach oraz w wyglądzie pierwszego lub ostatniego kołka w płocie. Jego wygląd "podpowiadał", czy pan młody będzie prosty czy krzywy.
Liczba kołków w płocie była odpowiedzią na pytanie, czy zamążpójście nastąpi w najbliższym czasie. Jeżeli ich liczba była parzysta - panna szybko wyjdzie za mąż, jeżeli kołków było nieparzyście, panna nieprędko znajdzie oblubieńca.
Znanym zwyczajem o charakterze matrymonialnym, ale i mającym zapewnić płodność, było obsypywanie łóżka ziarnem lub kłosami zbóż. Rano dziewczyna ze snu odczytywała swoją przyszłość. Wierzono, że we śnie pojawi się przyszły małżonek. Poprzez ziarno odwoływano się do pomocy zmarłych w poznaniu przyszłości.
Dudek-Młynarska zauważyła, że dziewczęta tak bardzo obawiały się pozostania w panieńskim stanie, że niektóre z nich próbowały nawet praktyk z pogranicza czarnej magii, chcąc zobaczyć przyszłego męża w dwóch zwierciadłach.
Popularne przykrywanie jednakowymi naczyniami obrączki, kwiatka i różańca zaczerpnięto z tradycji dworskiej lub mieszczańskiej. W zależności od tego, które naczynie panna wybrała, miała zostać mężatką, starą panną lub wstąpić do zakonu. Wróżby te powtarzano także w wigilię Bożego Narodzenia.
Andrzejki, dzisiaj wspólna zabawa dziewcząt i chłopców, często połączona z tańcami, dawniej były czasem przewidzianym tylko dla panien na wydaniu, które właśnie wtedy próbowały poznać swoją przyszłość. Natomiast dla kawalerów właściwym czasem na takie praktyki był 24 listopada, czyli wigilia św. Katarzyny, jednak zwyczaj ten nie był tak rozpowszechniony, jak ich "żeński" odpowiednik.
Andrzejkowe wróżby dawniej traktowano bardzo poważnie, bo wierzono, że w ten wieczór dzięki wracającym na ziemię duszom zmarłych można odkryć przyszłość. Etnografka dodała, zarówno chłopcy w wigilię św. Katarzyny, jak i panny w wigilię św. Andrzeja wróżyli sobie potajemnie, w ukryciu, nie dopuszczając przeciwnej płci do wróżb.
Chłopców dopuszczano jedynie do panieńskiej wróżby z puszczaniem na wodę listków mirtu (rośliny kojarzonej z miłością i zamążpójściem). Gdy dwa listki zbliżyły się do siebie, był to znak, że osoby, które je wypuściły, będą parą.
Andrzejkowe wróżby znane były od dawna praktycznie w całej Polsce. Pierwsze wzmianki o nich pojawiły się w XVI w. Spotykano je także w innych krajach Europy.
Najstarszym polskim świadectwem potwierdzającym istnienie wróżb w wigilię świętego Andrzeja jest komedia „Justyn i Konstancja” z 1557 roku, w której autor, Marcin Bielski, opisuje gromadne wróżenie: „Nalejcie wosku na wodę, poznacie swoją przygodę. Słuchałam od swej macierze, gdy która mówi pacierze, w wigilię Jędrzeja świętego ujrzy oblubieńca swojego”.
Nie wiadomo do końca, skąd wziął się ten „matrymonialny” charakter wróżb. Etnografowie wskazują na jedną z hipotez, która mówi, że Andrzejki, zwane także Jędrzejkami lub Jędrzejówkami, mogą mieć związek z dawnymi, pogańskimi uroczystościami ku czci zmarłych, których dusze mają właśnie w tym czasie udzielać ludziom swojej mocy i pomagać w poznawaniu przyszłości.
Zdaniem Dudek-Młynarskiej jest też hipoteza wskazująca na Grecję jako źródło zwyczaju; według tej hipotezy Andrzej (z greckiego andros - mężczyzna) był utożsamiany z każdym mężczyzną i dlatego św. Andrzej - patron dziewic i panien był uznawany jako rozdawca dobrych mężów.
Andrzejkowe wróżby zamykały czas zabaw i rozrywek i otwierały adwent, czyli czas skupienia, zadumy, refleksji i przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.