Żona Stanisława Gawłowskiego zaprzeczyła informacjom, że w mieszkaniu jej męża - polityka Platformy Obywatelskiej - działają prostytutki. Tymczasem wynajmująca mieszkanie kobieta potwierdziła, że spotykała się w tym lokalu z mężczyznami. I brała od nich pieniądze za seks.
Jedna z kobiet, trudniących się w mieszkaniu Gawłowskiego nierządem, porozmawiała z dziennikarzem onet.pl.
Ja miałam działalność gospodarczą, gastronomiczną. Wzięłam duży kredyt, przestałam spłacać. Komornik na mnie wisiał. No i zaczęłam się spotykać z mężczyznami na sponsoring. Tak sobie po prostu dorabiałam. Muszę spłacać kredyt, mieszkanie to też niemały koszt i tak to wyglądało. Po prostu nie dawałam rady.
- stwierdziła.
Używa enigmatycznego określenia "sponsoring", ale wiadomo o co chodzi - seks za pieniądze.
To było po cichu robione i nie wydałoby się, gdyby nie afera wokół pana Gawłowskiego
- przyznała.
Kuriozalnie tłumaczyła również, że nie prowadziła agencji towarzyskiej, a jedynie "zwykłą domówkę". Znowu ten sam mechanizm - chodziło o seks za pieniądze.