Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Delegalizacja Dumy i Nowoczesności - wkrótce koniec procesu

Prawdopodobnie 24 lipca zostaną wygłoszone mowy końcowe stron w kończącym się przed gliwickim sądem postępowaniu w sprawie rozwiązania stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, którego szef i członkowie uczestniczyli w sfilmowanych przez TVN obchodach urodzin Hitlera w maju 2017 r.

TVN

O delegalizację działającego od 2011 r. stowarzyszenia wnioskują prokuratura i starosta wodzisławski, zarzucając tej organizacji łamanie prawa poprzez propagowanie nazizmu. Sprzeciwiają się temu stowarzyszenie i jego kurator, przekonując, że pokazane w reportażu TVN "obchody" były imprezą prywatną, niezwiązaną ze stowarzyszeniem i niefinansowaną z jego funduszy.

W piątek przez niemal siedem godzin sąd przesłuchiwał w charakterze strony postępowania przewodniczącego stowarzyszenia Mateusza S. Mężczyzna zapewniał, że impreza w lesie koło Wodzisławia Śląskiego nie była częścią działalności stowarzyszenia, ale wynikała z jego osobistego zainteresowania III Rzeszą, co jednak – jak podkreślał – nie wiąże się w wyznawaniem i propagowaniem przez niego ideologii nazistowskiej.

Przesłuchanie S. trzeba było na kilkanaście minut przerwać ze względu na jego stan emocjonalny. Mateusz S. tłumaczył, że w związku z reportażem "Superwizjera" TVN, gdzie w styczniu ub. roku pokazano nagrane ukrytą kamerą organizowane przez S. obchody, toczy się osiem różnych postępowań, co wpływa na jego emocje.

Lider Dumy i Nowoczesności odpowiada również w rozpoczętym w tym tygodniu w Wodzisławiu Śląskim procesie karnym, gdzie jest jednym z sześciorga oskarżonych o publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju państwa. Podobnie jak inni oskarżeni nie przyznaje się do winy, podkreślając prywatny, niepubliczny charakter imprezy w lesie.

W piątek do późnego popołudnia nie udało się zakończyć przesłuchania, stąd wyznaczenie kolejnego terminu rozprawy na 24 lipca. Mateusz S. będzie wówczas kontynuował odpowiadanie na pytania prokuratora, a także odpowie na pytania kurator stowarzyszenia i ewentualne kolejne pytania sądu. Następnie zaplanowano mowy końcowe stron, po których sąd powinien wyznaczyć termin publikacji orzeczenia.

W piątek Mateusz S. zaprzeczał, by wydarzenie, podczas którego gloryfikowano Hitlera, zorganizowano w miejscu publicznym. Jak mówił, do szlaku turystycznego, o którym w akcie oskarżenia mówi prokuratura, jest stamtąd około 200 m, widok zasłaniają drzewa, a na wzgórze nie prowadzi żadna wydeptana ścieżka. Podkreślał, że nigdy nie mieszał spraw stowarzyszenia Dumy i Nowoczesności z prywatnymi, do których zaliczył organizację "obchodów". Potwierdził, że jest właścicielem użytych podczas wydarzenia rekwizytów (m.in. flag ze swastykami i popiersia Hitlera), zaznaczając, że są to jego prywatne zbiory, które przechowuje w mieszkaniu.

Mateusz S. mówił także o swojej przeszłej działalności w grupach rekonstrukcyjnych, gdzie podczas inscenizacji przebierał się m.in. w niemieckie mundury. Zadeklarował, że nie ma nazistowskich poglądów, a jedynie zainteresowania dotyczące okresu III Rzeszy. Jak mówił, nazwa fikcyjnej organizacji Polscy Narodowi Socjaliści, która – jak napisał w zaproszeniu na "obchody" – miała być ich organizatorem, została przez niego wymyślona.

S. przyznał, że w latach 90. wraz z około 20 osobami uczestniczył w podobnych "obchodach" poświęconych Hitlerowi, ale teraz po raz pierwszy był ich organizatorem.

Zapewnił, że ponownie nie zamierza organizować takiego wydarzenia. Odżegnywał się od symboliki rasistowskiej. Tłumaczył np. że nazwa wydawnictwa poświęconego narodowej scenie muzycznej, w którego przygotowaniu uczestniczył, "Blue eyes" nawiązuje do niebieskich oczu pięknej kobiety, a nie do aryjskiego typu mężczyzny. "Hitler nie miał niebieskich oczu" – mówił.

Odnosząc się do swojego udziału w festiwalach i koncertach, podczas których wznoszono faszystowskie pozdrowienie (m.in. "Orle gniazdo"), S. mówił, że to także były zamknięte, niepubliczne imprezy. Komentując swój strój na jednej z takich imprez, gdzie ubrany był w t-shirt z trupią czaszką, swastyką i żelaznym krzyżem, tłumaczył, że chodziło o nawiązanie do klimatu lat 90., kiedy był członkiem ruchu skinhead. Potwierdził, że zdaje sobie sprawę, że na koszulce widnieje symbol zbrodniczej dywizji pancernej SS Totenkopf.

Śledztwo w sprawie "obchodów" 128. rocznicy urodzin Hitlera wszczęto w styczniu 2018 r. po emisji w telewizji TVN reportażu pt. "Polscy neonaziści". Dziennikarze pokazali w nim m.in. obchody zorganizowane ponad pół roku wcześniej w lesie koło Wodzisławia Śląskiego. Na polecenie prokuratury ABW zatrzymała wówczas uczestników tego spotkania i przeszukała ich mieszkania. Znalazła tam flagi, odznaki, naszywki i publikacje o symbolice nazistowskiej.

Materiał "Superwizjera" TVN pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku została podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu i SS, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy. Za propagowanie nazizmu przed wodzisławskim sądem odpowiada sześć osób, inny uczestnik tego wydarzenia przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze 13 tys. zł grzywny.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

redakcja