Z transparentami o treściach związanych z prawem do aborcji stanęli w październiku 2020 roku przed ołtarzem w poznańskiej katedrze, by wyrazić swój sprzeciw wobec wyroku TK. Prokuratura skierowała sprawę do sądu i dziś na ławie oskarżonych zasiadły 32 osoby. Jak informuje Szymon Woźniak na swoim profilu na Twitterze, już trzy prośby o nie "misgenderowanie" (używanie nieprawidłowej formy osobowej - przyp. red.). - Maja prosi by się zwracać doń Mordechaj, Daniel chce być Daniellą, a ktoś tam jeszcze woli być Zają. Sąd przychylił się do próśb - czytamy we wpisie.
Proces w sprawie protestu w poznańskiej katedrze ruszył we wtorek przed poznańskim sądem rejonowym. Ze względu na liczbę oskarżonych, oraz liczbę broniących ich - pro bono - adwokatów, rozprawa odbyła się w największej sali Sądu Okręgowego w Poznaniu.
W październiku 2020 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu - jest niezgodny z polską konstytucją. Po ogłoszeniu wyroku w wielu polskich miastach odbywały się demonstracje przeciwko decyzji Trybunału.
Kilka dni po ogłoszeniu wyroku TK, 25 października ub. roku, w trakcie Eucharystii w poznańskiej katedrze grupa ok. 30 osób stanęła przed ołtarzem z transparentami o treściach związanych z prawem do aborcji; msza została przerwana. Uczestnicy wiecu wyszli przed ołtarz po zakończeniu odczytywania Ewangelii. Skandowali: "mamy dość!". Trzymali transparenty m.in. z hasłami: "katoliczki też potrzebują aborcji", "katoliczko nie jesteś sama" oraz o treściach antyklerykalnych. Rozrzucili ulotki i zaczęli klaskać.
Sprawujący mszę proboszcz parafii katedralnej ks. Ireneusz Szwarc poprosił przybyłych o zakończenie zakłócania mszy i o zawiadomienie policji. "To wy jesteście bezbożnikami! Barbarzyńcy" - krzyczeli uczestnicy wiecu. Po kilku minutach ks. Szwarc poinformował, że w związku uniemożliwieniem godnego sprawowania mszy św., w związku ze złamaniem przepisów sanitarnych oraz aby nie doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu przerywa odprawianie mszy św. Udzielił parafianom dyspensy i poprosił wiernych o opuszczenie katedry.
Po proteście w katedrze prokuratura oskarżyła 32 osoby o to, że "wspólnie i w porozumieniu złośliwie przeszkadzali publicznemu wykonywaniu aktu religijnego". Oskarżonym grozi grzywna, kara ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do lat 2.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Jeden z oskarżonych Arkadiusz K. podkreślił w sądzie, że w katedrze pojawił się "jako Polak, jako obywatel, poznaniak, gej, aktywista i osoba nieświadomie kiedyś włączona w instytucję Kościoła Rzymskokatolickiego, ale wciąż będąca teoretycznie jego częścią".
"Poszedłem tam oczywiście zmotywowany wyrokiem tzw. Trybunału Konstytucyjnego i falą protestów, która wybuchła kilka dni wcześniej. Postanowiłem pojawić się w kościele (motywowany – red.) przede wszystkim działaniem i słowami kościelnych hierarchów, którzy w osobach m.in. pana Gądeckiego i pana Jędraszewskiego publicznie wyrażali zachwyt nad ograniczeniem praw człowieka i wolności obywatelskich milionów Polek, oraz dziękowali za wprowadzenie ograniczenia dostępu do legalnej aborcji"
– dodał.
Oskarżony podkreślił, że w jego opinii "żyjemy w państwie teoretycznie wolnym, w państwie w którym konstytucja gwarantuje nam rozdział kościoła od państwa, a w którym mimo to od wielu lat następuje ideologizacja religijna życia społecznego, politycznego i prawodawstwa, którego uchwalanie wpływa na jakość życia nas wszystkich, tak osób wierzących, jak i niewierzących".
Zwracając się do sądu zaznaczył, że nie jest to pierwszy raz, "gdy szeroko rozumiany Kościół Katolicki ingeruje w życie moje, moich przyjaciół, koleżanek, waszych synów, córek i w życie waszych wnuków".
- Mamy za sobą kilka lat obrzydliwej niechrześcijańskiej nagonki na osoby nieheteronormatywne LGBT+, kilka lat nakręcania spirali nienawiści prowadzącej do setek tragedii, nieszczęść i samobójstw, a teraz w imię chorej ideologii i zatrzymania władzy, Kościół postanowił uderzyć w życie przeważającej częściej społeczeństwa, bo przecież aborcja nie dotyczy samych kobiet, także ich osób bliskich
– mówił.
W swoich wyjaśnieniach zaznaczył także, że poszedł do katedry bez zamiaru profanacji, a swoim zachowaniem chciał pokazać, że "tak jak Kościół wchodzi z butami w jego życie", tak on jest w stanie "w imieniu swoim i innych wejść w przestrzeń kościoła". "W swoim zachowaniu nie dostrzegam znamion czyny szkodliwego społecznie, wręcz przeciwnie. Poszedłem tam, bo od dziecka uczono mnie żeby nie być obojętnym; na lekcjach uczono mnie o solidarności, a w harcerstwie nauczono mnie odwagi i braterstwa - swojej decyzji nie żałuję" – wskazał.
Wiesława G. – także oskarżona w tej sprawie – powiedziała w sądzie, że wzięła udział w proteście "ze strachu o siebie, o przyjaciółki, o osoby o podobnych poglądach, o innych poglądach, o każdą osobę w tym kraju". "Udałam się tam, bo zaledwie kilka dni wcześniej abp Gądecki podczas kazania, które nie powinno być nacechowane ideologicznie, cieszył się ze wspomnianego wyroku" - dodała.
"Udałam się na mszę po to, aby wskazać swoje wsparcie i solidarność wobec każdej osoby katolickiej, która może mieć kiedyś potrzebę wykonania zabiegu aborcji, ponieważ jest to dla mnie ważne i chcę żeby każda osoba wiedziała, że ma do tego prawo, do tego, aby decydować o własnym ciele. To, co zrobiłam nie było złośliwe; byłam spokojna, cicha, nie wykrzykiwałam haseł, nie przeszkadzałam podczas mszy, zachowałam pełną akceptację i szacunek do tego obrzędu. Mówię to jako Polka, jako osoba wpisana w rejestr Kościoła Katolickiego, jako osoba, której to wyznanie było kiedyś bardzo bliskie. Mówię to wreszcie jako kobieta, która boi się o swoją przyszłość, która nie zgadza się, by jakikolwiek Kościół, jakiekolwiek wyznanie, czy jakakolwiek ideologa wpływała na moją przyszłość"
– zaznaczyła.
Oskarżeni w swoich wyjaśnieniach podkreślali, że intencją żadnego z nich nie było złośliwe przerywanie mszy św. Wskazywali, że chcieli w milczeniu, w tym właśnie miejscu, wyrazić swój sprzeciw wobec ingerowaniu przez Kościół i przez kościelnych hierarchów w życie polityczne w Polsce. Dodawali, że w ich opinii kazanie – podczas którego stanęli z transparentami – dopuszcza dialog, czyli rozmowę – a co za tym idzie, wyrażenie swoich poglądów.
Oskarżeni opisywali także przebieg policyjnej interwencji, w tym zachowania funkcjonariuszy, którzy – zdaniem niektórych z oskarżonych – w trakcie interwencji w katedrze zachowywali się "co najmniej nieprofesjonalnie".
Ale to nie koniec. Podczas rozprawy kilka osób poprosiło sąd o nie misgenderowanie (używanie nieprawidłowej formy osobowej - przyp. red.). Jak czytamy we wpisie Szymona Woźniaka, "Maja prosi by się zwracać doń Mordechaj, Daniel chce być Daniellą, a ktoś tam jeszcze woli być Zają". Żeby było ciekawiej... sąd przychylił się do próśb.
Mam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś symulacji. Następna rozprawa... 8 marca. https://t.co/9P6rKQVRzV
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021
Kolejna rozprawa miała odbyć się w czwartek. Wówczas sąd planował odtworzenie nagrań z przebiegu protestu w katedrze. Następnie przesłuchani mieli zostać świadkowie. Tymczasem z informacji zamieszczonych przez śledzącego proces Szymona Woźniaka wynika, że następna rozprawa odbędzie się dopiero... 8 marca.
Ach, zapomniałbym. 32 oskarżonych przed sądem reprezentuje tuzin prawników. Pro bono. https://t.co/b5cUmxQbvP
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021
Ach, zapomniałbym. 32 oskarżonych przed sądem reprezentuje tuzin prawników. Pro bono. https://t.co/b5cUmxQbvP
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021
Ach, zapomniałbym. 32 oskarżonych przed sądem reprezentuje tuzin prawników. Pro bono. https://t.co/b5cUmxQbvP
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021
Julki obrażone na księdza, że przerwał mszę, którą one próbowały przerwać i na policję, że się zjawiła od razu, jakby coś przeczywała (niemożliwe, wcale nie umawialiście na FB) i – o, zgrozo – zbierała dowody.
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021
Arek K. z Grupy Stonewall jako Polak i jako gej, i osoba, która otrząsnęła się z katolicyzmu, uważa, że klimat w Polsce jest niechrześcijański i dlatego poszedł na Ostrów Tumski przeszkadzać ludziom w modlitwie.
— Szymon Woźniak (@SzymonIgoronco) December 28, 2021