Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Czuchnowski gra informacjami medycznymi Cenckiewicza ze służb. "Granice zostały przekroczone".

Dziś "Gazeta Wyborcza" w tekście Wojciecha Czuchnowskiego ujawnia informacje medyczne z ankiety bezpieczeństwa osobowego prof. Sławomira Cenckiewicza. Dostęp do nich powinny mieć jedynie służby specjalne. - Posiadać kolejny dowód na to, jak tajne służby przekazują dane wrażliwe patologicznym nienawistnikom - to jest spory uzysk - stwierdził szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Kilka miesięcy temu sąd podważył narrację, w którą ponownie brnie Czuchnowski i służby.

W piątek Biuro Bezpieczeństwa Narodowego opublikowało raport komisji ds. badania rosyjskich wpływów, na czele której stał prof. Sławomir Cenckiewicz. Po dojściu do władzy koalicji 13 grudnia komisję postanowiono zlikwidować, a raport - zdjąć z rządowych stron internetowych. Nic dziwnego - jest tam wiele faktów, które kompromitują czołowe postaci rząd Donalda Tuska i jego samego.

Teraz, po ponownej publikacji raportu - tym razem przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego - w "Gazecie Wyborczej" pojawia się tekst Wojciecha Czuchnowskiego wymierzony w Cenckiewicza, szefa BBN. 

"Leki szefa BBN. Wiemy, co w ankiecie bezpieczeństwa zataił Sławomir Cenckiewicz" - brzmi tytuł tekstu Czuchnowskiego. Sugeruje, że szef Biura zataił przyjmowania dwóch leków.

"Oba działają na ośrodkowy układ nerwowy, jeden jest zaliczany do psychotropów, drugi ma charakter psycholeptyczny i przy przedawkowaniu jest groźny dla życia"

- pisze Czuchnowski. Zgodnie z narracją służb i samego Czuchnowskiego, zatajenie tych informacji mogło mieć wpływ na zgodą na dostęp do informacji niejawnych. Tę narrację obalił jednak sąd.

W lipcu 2024 roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego kierowana przez Jarosława Stróżyka podjęła próbę odebrania prof. Cenckiewiczowi poświadczeń bezpieczeństwa. Profesor zaskarżył tę decyzję. Sprawa znalazła swój finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie, który 17 czerwca 2025 roku uchylił decyzje SKW oraz premiera Donalda Tuska w tej sprawie. Sąd w obszernym uzasadnieniu stwierdził, że "w sprawie doszło do naruszenia przepisów prawa materialnego", i nie było żadnych podstaw, by uznać, że prof. Cenckiewicz nie daje rękojmi zachowania tajemnicy.

Skąd jednak pracownik "GW" posiada te informacje? Odpowiedzi udziela sam tekst.

"Pod koniec października do naszej redakcji zgłosił się informator twierdząc, że zna szczegóły wypełnionej przez Cenckiewicza ankiety bezpieczeństwa".

Czyli po raz kolejny służby włączyły się w bieżącą politykę, używając informacji niejawnych, zawartych w ankiecie bezpieczeństwa. Poprzednim razem świadkami tego byliśmy w kampanii prezydenckiej, gdy trwała brudna gra przeciwko Karolowi Nawrockiemu.

Kozłowski: Chyba już wiemy, kto i skąd

Mariusz Kozłowski, były oficer służb specjalnych i ekspert ds. bezpieczeństwa, zwraca uwagę, że dostęp do ankiety miało niewiele osób.

- Dostęp do Ankiety oraz Akt Postępowania Sprawdzającego miało - kilku nieuczciwych z SKW (wiemy kto) oraz ludzie z KPRM od koordynatora tajnych służb (w okresie odwołania się Cenckiewicza od decyzji Strózyka do Premiera). Potem dokumenty trafiły z powrotem do SKW, która musiała je następnie przesłać do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego. Skoro "(...)pod koniec października (...) zgłosił się informator (...)", chyba już wiemy kto i skąd. Pozdrawiam uczciwych z SKW - napisał Kozłowski.

Wskazał on także, że w świetle obowiązującego prawa informator Czuchnowskiego był przestępcą.

Cenckiewicz: To jest spory uzysk

Do sprawy odniósł się w mediach spoiłęcznościowych w niedzielny wieczór Sławomir Cenckiewicz.

- Spokojnie! Posiadać kolejny dowód na to jak tajne służby przekazują dane wrażliwe patologicznym nienawistnikom - to jest spory uzysk. Pamiętajcie, pójdziecie do lekarza, wykupicie receptę i nie daj Bóg macie konserwatywne poglądy - opiszą to w gazecie! I dlatego dobry wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego jest dla nich takim ciosem! Stąd nienawiść i taka walka. Ale prawda zwycięży - napisał szef BBN.

Kierowana przez Jarosława Stróżyka SKW miała stwierdzić, że Cenckiewicz rzekomo zataił stosowanie "substancji psychotropowych" w ankiecie z 2021 r. Domniemane ukrycie "przyjmowania uzależniającego leku" miało zaważyć na tym, że obecny szef BBN "nie daje rękojmi zachowania tajemnicy". Wojewódzki Sąd Administracyjny, który cofnął decyzje SKW, uznał, że argumentacja służb Stróżyka jest fałszywa, ponieważ prof. Cenckiewicz stosował leki działające na ośrodkowy układ nerwowy, których nie musiał wpisywać do ankiety bezpieczeństwa i żaden z nich nie był substancją psychotropową, którą należy wskazać w ankiecie. 

"Właśnie przekroczona została granica"

Wieczorem w niedzielę zareagował także rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, Jacek Dobrzyński. Nie zapowiedział jednak wewnętrznego śledztwa ws. wycieku informacji, lecz zaatakował... Cenckiewicza.

- Agresywne atakowanie służb specjalnych w niedzielną noc jest raczej przejawem fobii niż jakimkolwiek „uzyskiem”. Polskie służby działają na podstawie obowiązujących przepisów, w ich granicach i przestrzegając zasad prawa. Nikomu nie przekazują żadnych niejawnych informacji

- stwierdził Dobrzyński, choć ustalenia pojawiające się wokół tekstu Czuchnowskiego wskazują na coś zupełnie innego.

Wiele osób w przeciwieństwie do Dobrzyńskiego wskazało, że przekazywanie informacji niejawnych powinno spotkać się z konsekwencjami i jest bezprecedensową sytuacją.

- To podważanie zaufania do całego aparatu państwowego i standardy rodem z Białorusi i Rosji - ocenił Mariusz Błaszczak, były szef MON.

- No wspaniale działa polskie państwo. Skoro może być nadawana ankieta szefa BBN, to znaczy, że może być nadana każda. Myślicie, że czym to się zakończy? - pyta publicysta Paweł Rybicki. 

- Właśnie przekroczona została granica. Po raz pierwszy w mediach pojawią się informacje, które zostały zgromadzone w ramach kontrolnego postępowania sprawdzającego. Ci chorzy z nienawiści ludzie są w stanie uderzyć w państwo, podważyć zaufanie obywateli do administracji i służb tylko po to, aby uderzyć w ministra Cenckiewicza - stwierdził były szef KPRM Michał Dworczyk. 

 

 

Źródło: niezalezna.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane