W tym momencie koncentrujemy się przede wszystkim na tym, żeby naszych rodaków uwolnić z aresztu. Trzy osoby z piątki są już w Polsce. Pani Paniszewa, pani Tiszkowska i pani Biernacka są bezpieczne i wolne. Także na skutek działań dyplomatyczno-konsularnych polskiego rządu, bowiem swoich rodaków nigdy nie zostawiamy w potrzebie - mówił w programie "#Jedziemy" gość Michała Rachonia, wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
W środę MSZ poinformowało, że dzięki działaniom polskich służb dyplomatyczno-konsularnych 25 maja do Polski przyjechały działaczki mniejszości polskiej z Białorusi: prezes oddziału Związku Polaków na Białorusi w Lidzie Irena Biernacka, prezes oddziału ZPB w Wołkowysku Maria Tiszkowska i szefowa Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych w Brześciu Anna Paniszewa, które w ostatnim czasie przetrzymywane były w areszcie.
W tym momencie koncentrujemy się przede wszystkim na tym, żeby naszych rodaków uwolnić z aresztu. Trzy osoby z piątki są już w Polsce. Pani Paniszewa, pani Tiszkowska i pani Biernacka są bezpieczne i wolne. Także na skutek działań dyplomatyczno-konsularnych polskiego rządu, bowiem swoich rodaków nigdy nie zostawiamy w potrzebie. Będziemy kontynuować te działania i przyspieszać je, aby represje, które dotykają Polaków ustały, a ci, którzy zostali zatrzymani, zostali przede wszystkim zwolnieni i na tym się w tej chwili koncentrujemy, żeby nasi rodacy byli wolni
- powiedział wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
Wszyscy mamy niemal stuprocentowe przekonanie, żeby ci wszyscy złoczyńcy, ludzie, którzy represjonują, torturują ludzi odpowiedzieli za to zgodnie z obowiązującym prawem i zgodnie z poczuciem powszechnej sprawiedliwości. Przyjdzie na to kiedyś pora - podkreślił.
Osoby, które protestują przed siedzibą ambasady białoruskiej i przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej zasługują na nasz wszelki szacunek, to są odważni Białorusini, którzy ryzykują swoim zdrowiem i życiem walcząc w taki sposób, w jaki potrafią i powinniśmy oddać im pełen szacunek i powinniśmy wsłuchiwać się w ich wołanie, stąd aktywność polskiego rządu na arenie międzynarodowej. Białorusini często nas o to proszą, żeby sprawę nagłaśniać, ale jest to też w interesie Polski, żeby doprowadzić do transformacji i reform na sąsiedniej Białorusi i zachowaniu jej pełnej suwerenności. Droga, którą prowadzi Alaksandr Łukaszenka Białoruś pcha ją tylko w ręce Moskwy wykluczając możliwość zachowania suwerenności
- mówił Przydacz.
Pan premier określił w sposób jasny i klarowny, porwanie cywilnego samolotu było przejawem aktu terroryzmu państwowego. Państwo białoruskie dopuściło się aktywności, którą można spokojnie nazywać terrorystyczną
- podkreślił pytany o to, czy Polska przychyla się do tego, by Łukaszenkę uznać za terrorystę.
To wywarło wielki szok w opinii międzynarodowej, skutkiem tego są pewne podjęte decyzje i ja na tym etapie koncentrowałbym się na uzyskaniu decyzji politycznych, dotyczących konkretnych możliwości oddziaływania
- dodał.