„Jestem gotowy na Rusków” – mówił w jednym z ostatnich wywiadów Zbyszek Rybak, przywódca „dzielnych chłopaków z nadmorskiego miasta”. Chuligani Arki Gdynia tworzyli w latach 90. najsilniejszą bojówkę w Polsce. Ale Zbyszek Rybak w pewnym momencie zrozumiał, że wraz z umacnianiem się III RP ta historia dobrze się nie skończy. I z owych chłopaków ze społecznych dołów, często dzieci robotników z 1980 r. wykluczonych w procesie transformacji, w tym prawdziwych rzezimieszków z dzielnicy, stworzył drużynę rugby, która zdobyła wicemistrzostwo Polski, a po kilku latach ciężkich treningów Puchar Europy. Za tym poszła ogólnopolska moda na rugby, która uratowała setki młodych chłopaków, z których wielu nie miało łatwego dzieciństwa, przed stoczeniem się w patologię. Zbyszek nigdy nie robił z siebie aniołka, a swoją prawdziwą historię opowiedział w rozmowie ze mną w „Wywiadzie z chuliganem”. Słysząc ogromny odzew na ten pierwszy od lat wywiad, wydał ostatnio książkę „Zbigniew Rybak. Syn Józefa”, która już w przedsprzedaży stała się bestsellerem – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz. Rozmowę obejrzeć można poniżej (Zobacz FILM pod tekstem)
- Sport nauczył mnie wiele pokory. Rugby jest tak ciężką dyscypliną, więc jak ciężko trenujesz, to nie masz potem pomysłów, żeby robić coś głupiego. Można powiedzieć, że rugby mnie wyedukowało, na pewno jestem trochę innym człowiekiem, niż mając 18 lat
– mówił w „Wywiadzie z chuliganem”.
O tym, jak sport wpłynął na przemianę chłopaków z dzielnicy, rapował Peja:
Pytasz, do czego zmierzam? Moment, już wyjaśniam,
Że chłopaków naszła nagła transformacja.
Pytasz jaka przemiana? Co, nie zauważasz?
A kto w lidze rugby na sportowo się naparza?
Wartościowa rzecz tak jak filmowy Oscar
Zdobycie wicemistrzostwa, rugbistów walka ostra…
Dziś na sportowo, z szacunkiem dla rywali.
W rugby się gra, rugby się chwali
Ks. Tyberiusz Kroplewski, kapelan rugbistów Arki Gdynia tak mówił o wartościach niesionych przez ten sport:
„Myślę, że mamy w społeczeństwie ogólny kryzys męskości. Rugbiści są tego zaprzeczeniem, to faceci twardzi na boisku, jak i w życiu”.
W „Wywiadzie z chuliganem” Zbyszek opowiedział kilka historii, które przeszły do legendy ruchu kibicowskiego z dzikich lat 90. Tak wspominał wyjazd do Paryża na mecz Francja-Polska z 1995 roku:
- Akcja „bagietka” to był mój pomysł. Kupiliśmy długie bagietki francuskie, a mieliśmy ze sobą pręty zbrojeniowe, które powkładaliśmy w te bagietki. Bagietka była przełamana, w środek pręt. Chrupaliśmy sobie te bagietki, kiedy nawinęło się kilkudziesięciu nieszczęśników z Paris Saint Germain, którzy postanowili nas zaatakować.
Francuscy chuligani uznali polskich kibiców grzecznie zajadających bagietki za łatwe ofiary do zaatakowania.
– No to ruszyliśmy na nich i poczęstowaliśmy ich tymi bagietkami. Po pierwszym uderzeniu bagietka odpadała
– opowiadał.
Ostatnio w rozmowie z kanałem Futbolownia, już po napaści Rosji na Ukrainę, Zbyszek mówił o tym, że „jest gotowy na Rusków”.
- Uważam się za współczesnego wikinga. Mam u siebie w ogrodzie rzutnię do toporów. Strzelam w łuku, z broni palnej, potrafię się również bić. To może śmiesznie zabrzmi, ale jestem gotowy na Rusków. Muszę się nauczyć strzelać z karabinu maszynowego.
Przyjaźnił się z Rafałem Dąbrowskim „Uszolem” i jego rodziną. Ale cieszył się szacunkiem kibiców także z wrogich ekip, z którymi za młodu się bił, o przyjaźni z nim opowiadał Grzegorz Horodko, czyli „Śledziu”, dawny szef bojówki Lechii Gdańsk. Dziś smutną wiadomość o śmierci Zbyszka, który według podawanych informacji zatruł się czadem, przekazał mi jeden ze starych kibiców Lechii, największego wroga Arki Gdynia...
A poniżej prawdziwa opowieść o czasach, w których przyszło nam dorastać: