- Porwanie wraz z dzieckiem również jego matki może wskazywać na chęć zemsty za próbę odejścia od partnera, albo na chęć zmuszenia do powrotu - uważa dr Diana Dajnowicz-Piesiecka z Uniwersytetu w Białymstoku. Zawodowo zajmuje się ona badaniem w ujęciu prawnym i kryminologicznym uprowadzeń rodzicielskich. Trwają poszukiwania 3-letniej Amelki i jej 25-letniej matki, porwanych wczoraj sprzed jednego z bloków mieszkalnych w Białymstoku.
W czwartek w Białymstoku doszło do uprowadzenia 25-letniej kobiety i jej 3-letniego dziecka. Zdarzenie miało miejsce przed południem na osiedlu Dziesięciny. Dwaj mężczyźni wciągnęli siłą do samochodu kobietę i dziecko i odjechali. Kilkaset metrów dalej samochód porzucili, trwają poszukiwania napastników i porwanych.
W związku z zaginięciem dziecka ogłoszony został Child Alert; w piątek policja opublikowała zdjęcia męża porwanej kobiety i ojca dziecka, który w Łomży wypożyczył samochód użyty do uprowadzenia. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Dr Diana Dajnowicz-Piesiecka jest autorką wydanej w 2018 roku monografii "Porwania rodzicielskie w ujęciu prawnym i kryminologicznym". Jak powiedziała, w trakcie swoich badań naukowych trafiła na kilka przypadków, kiedy wraz z dzieckiem była porywana również matka.
- Tutaj głównym motywem była bądź chęć zemsty za to, że ta osoba zdecydowała się odejść od swego partnera, bądź chęć zmuszenia do powrotu
- powiedziała dr Dajnowicz-Piesiecka. Zaznaczyła jednak, że trudno jej się odnieść konkretnie do uprowadzenia w Białymstoku.
Zwróciła przy tym uwagę, że porwania nie samego dziecka, ale i matki to sytuacje "incydentalne".
- One się trafiają bardzo rzadko. Jednak w tych porwaniach rodzic przede wszystkim skupia się na dziecku. Ja w swoim dorobku spotkałam się z 2-3 sprawami, gdzie porwaniem objęto dodatkowo matkę. Szczerze powiedziawszy, nie spotkałam się z sytuacją odwrotną, żeby matka dokonała porwania dziecka z ojcem
- dodała ekspertka.
Dr Dajnowicz-Piesiecka przyznała, że w tego typu sprawie czas ma znaczenie.
- Im więcej czasu upłynie, tym więcej czasu też ma sprawca na działanie - czy to na wywiezienie (porwanych) czy na poczekanie aż opadnie kurz całej tej tragicznej sytuacji. I po upływie afery, również medialnej (...) na podjęcie kroków w przedmiocie porwania
- dodała.
Zwróciła uwagę, że upływ czasu ma też znaczenie przy ogłoszonym Child Alercie (standardowo w przypadku zaginięcia dziecka trwa 12 godzin).
Odnosząc się do emocji związanych z tym uprowadzeniem, nagłośnienia tej sprawy w mediach wyraziła opinię, że jest to "przelanie czary goryczy problemu społecznego".
- Mam nadzieję, że będzie to miało jeden pozytywny aspekt: poruszy organa władzy, ścigania, wymiaru sprawiedliwości do tego, ażeby w obszarze porwań rodzicielskich i tych konfliktów o kontakt z dzieckiem, poczynić jakieś modyfikacje, jakieś zmiany
- powiedziała.
Dodała, że chodzi jej zarówno o przepisy prawne, ale też większy akcent na działania profilaktyczne.
- Porwania rodzicielskie traktowane są w przestrzeni publicznej trochę jako taki problem wewnątrzrodzinny. Niech ci rodzice poradzą sobie sami, najlepiej niech się dogadają. Tu ta profilaktyka uprzedzająca również mogłaby przynieść skutki długofalowe
- uważa dr Diana Dajnowicz-Piesiecka.
Odnosząc się do ewentualnych zmian prawnych oceniła, że chodzi nie tylko o surowsze traktowanie sprawców takich przestępstw, ale o większą konsekwencję.
- Duża część przypadków porwań rodzicielskich kończy się umorzeniem na etapie postępowania przygotowawczego, a duża część wyroków także ma charakter mało dotkliwy dla sprawcy, bo są to wyroki warunkowo umarzające postępowanie karne
- powiedziała.
Zwróciła uwagę na możliwość stosowania chociażby kar nieizolacyjnych, by "konsekwentnie odpowiedzialność wobec takich sprawców wyciągać, pokazywać im, że nie ma przyzwolenia na tego typu zachowania, że problemy z kontaktami z dzieckiem należy rozwiązywać w inny sposób"