Kiedy zabierałem ze sobą mojego siedemnastoletniego syna na premierę tego filmu w warszawskim kinie „Luna”, czyniłem to nieco z duszą na ramieniu, obawiając się, że jeśli zafunduję mu coś „chałowego”, to długo się ze mną na nic nie wybierze. I wiecie co? Nie pamiętam, ile ten film trwał, ale trwał zdecydowanie za krótko. Przez cały ten czas siedzieliśmy obok siebie, siedemnastolatek i czterdziestodziewięciolatek, i rżeliśmy jak dzikie konie… On, bo okazało się, że starsi goście mogli być większymi kozakami niż jego koledzy z klasy. Kiedy na filmie chłopaki z Naszości, przebrani za ufoludki i zwinięci przez policję, oskarżyli funkcjonariuszy o brutalne połamanie czułek i zgłosili do prokuratury „zabór kosmicznej plazmy”, dostaliśmy śmiechokaszlu, a kiedy film przypomniał o zerwaniu w rosyjskim konsulacie rosyjskiej flagi czy wyprawie do Paryża, żeby obrzucić komucha Kwaśniewskiego jajkami, widziałem, że robi to na Synu wrażenie. Wyglądał, jakby myślał: „O cholera, nieźle” – pisze Cezary Krysztopa w Tygodniku Solidarność.
Film Magdaleny Piejko „Naszość. Tylko dla nienormalnych” miał już swą premierę w warszawskim kinie Luna, a po długim weekendzie, we wtorek 10 maja o 19-stej odbędzie się jego poznańska premiera w kinie Rialto na Jeżycach. Nie przypadkiem w Poznaniu, bo to stamtąd wywodzi się Akcja Alternatywna Naszość, grupa o której happeningach mówiono w latach 90. i wczesnych dwutysięcznych na całym świecie, choć wyśmiewała postkomunizm w Polsce. Bo pod każdą szerokością geograficzną zrozumiałe było, że z sądownictwem w naszym kraju musi być coś nie tak, skoro sędziowie najpoważniej sądzą przez osiem rozpraw lidera Naszości Piotra Lisiewicza za to, że oszukał policjanta twierdząc, iż jest Leninem.
Cezary Krysztopa pisze, że stała się rzecz niezwykła: po wielu latach akcje Naszości śmieszą nawet bardziej współczesnych nastolatków, którzy widzą w nim coś odważniejszego od współczesnych pranków z TikToka.
„Dlatego, słuchajcie, tak jak nigdy, bardzo Wam ten film polecam. Zabierzcie dzieciaki, pokażcie im, jaką fantazję mieli ludzie, kiedy nie mieli jeszcze twarzy przyrośniętych do smartfonów. Film ma być dostępny w kinach. Pewnie nie największych, bo pokazuje nieautoryzowane przez „radę starszych” oblicze młodzieżowego buntu (tu nie ma koncesjonowanego „buntu” Owsiaka, tu jest prawda o tamtych czasach), ale znajdźcie go i idźcie do kina. Myślałem, że znam Lisiewicza (zwanego „Leninem”), ale chyba dopiero go poznałem”.
Tu wystartował profil facebookowy filmu.
A cały felieton przeczytać można na portalu tysol.pl.