10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Były esbek przyszedł, jak po swoje. Przegrał w sądzie. Będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni

Były esbek, który domagał się ukarania Tomasza Bickiego z Ruchu Młodzieży Niezależnej za publikację wspomnień z lat 80-tych, przegrał proces i będzie musiał pokryć koszty postępowania sądowego. - To ważny wyrok - mówi Paweł Piekarczyk, który śledził proces w Strzelcach Krajeńskich.

Sąd orzeka: oskarżonego Tomasza Bickiego uniewinnia od popełnienia zarzucanego mu czynu, zwraca oskarżonemu dowód rzeczowy w postaci książki pt. "Chcieliśmy być sobą. Ruch Młodzieży Niezależnej we wspomnieniach uczestników 1983-1989". Kosztami procesu sąd obciąża oskarżyciela prywatnego

- brzmiała sentencja wyroku.

Po jej wygłoszeniu na sali sądowej rozległ się okrzyk radości i brawa zebranych osób.

Przypomnijmy, w Strzelcach Krajeńskich odbywał się proces, który bulwersował środowiska patriotyczne. Były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa Zdzisław Jaszczowski poczuł się urażony tym, że opisano jego metody przesłuchań z 1984 roku i podał do sądu autora książki Tomasza Bickiego.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kuriozum w sądzie - esbek czuje się "oczerniony", bo opisano metody przesłuchań!

Tak wydarzenia sprzed lat wspominał oskrażony:

Byliśmy grupą młodych ludzi, którzy z potrzeby sumienia chcieli walczyć z komuną. Nie zgadzaliśmy się z ówczesnym „ładem i porządkiem” panującym w naszym kraju. Wiedzieliśmy, że musimy walczyć. Pomimo naszego młodego wieku czuliśmy, że musimy to robić dla Ojczyzny. Nasz sprzeciw wobec panującego ustroju wyrażaliśmy na różne możliwe sposoby, np. malowaliśmy na murach hasła oraz drukowaliśmy i kolportowaliśmy prasę podziemną. W naszych głowach były tysiące pomysłów, nikt z nas nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami, które nam groziły. A przecież były aresztowania, przesłuchania, pobicia i długie wyroki w więzieniach. W 1986 roku razem z przyjacielem Adamem Bohuszem nawiązaliśmy kontakt z czołowym działaczem RMN i zaoferowaliśmy swoją pomoc. Byliśmy chętni pomagać w jakikolwiek sposób. To właśnie on zaproponował nam prowadzenie drukarni. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że będziemy mogli włączyć się do pomocy w tak znaczący sposób. Zostaliśmy przeszkoleni i następnie zaczęliśmy samodzielny druk. Drukowaliśmy ulotki, plakaty oraz gazetkę „Szaniec”. Nasza działalność wiązała się z odpowiedzialnością i obawą nie o to, że zostaniemy aresztowani, ale że nie ukazałby się wtedy na czas kolejny numer „Szańca”. Nie zastanawialiśmy się nad zagrożeniami. Wiedzieliśmy, że robimy coś dobrego. Myślę, że tamten okres ukształtował mnie jako człowieka, moje dalsze życie, sposób myślenia i poglądy. Jesteśmy dumni, że mogliśmy coś zrobić dla odzyskania niepodległości, by Polska była wolna.

We wspomnieniach z 1984 roku, które były powodem sprawy sądowej, przeczytać można było:

Jaszczowski przyszedł z białą pałą i kazali mi ściągnąć buty, położyć ręce na biurku, nogami oprzeć się na krześle. Byłem skierowany twarzą do Jaszczowskiego, a Zakrzewski lał mnie coraz mocniej pałą. Początkowo zacząłem krzyczeć, a później wyć. Było to bardzo bolesne.

Były esbek poczuł się tym własnie urażony.

To bardzo ważny proces. Ebek przyszedł jak po swoje, czuł się całkowicie bezkranie. Okazało się, że podanie prawdziwych informacji nie narusza dóbr osobistych funkcjonariusza komunistycznej bezpieki. Z drugiej strony każe to zastanowić się esbekom przed składaniem pozwów w podobnych sprawach, bowiem w tym przypadku sąd nakazał pokrycie powodowi kosztów rozprawy

- mówi Paweł Piekarczyk, bard, który obserwował proces od jego początku.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Tomasz Bicki #sąd #rozprawa #Strzelce Krajeńskie

redakcja