TVN aktywnie wspiera narrację, która popiera prawo do aborcji, jednocześnie krytykując działania policji, która próbuje ustalić, skąd "pani Joanna" pozyskała tabletki poronne. Okazuje się jednak, że w przeszłości stacja ta ostrzegała, że zakup i stosowanie tych środków.... niesie ryzyko dla życia. Dziesięć lat temu w materiale telewizji TTV - należącej do TVN Warner Bros. Discovery - porównywano sprzedawców tych specyfików do dilerów narkotykowych.
We wtorek na antenie TVN w programie "Fakty" ukazał się reportaż dotyczący interwencji policji w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która została przyjęta na oddział SOR po zażyciu tabletki poronnej. Materiał ten sugerował, że funkcjonariusze przybyli w związku z dokonaną przez nią aborcją.
Jednak opublikowane przez Komendę Główną Policji nagrania przedstawiają sytuację zupełnie inaczej. Okazuje się, że policja we współpracy z lekarzem, który zgłosił incydent na numer alarmowy, podejrzewając próbę samobójczą, prawdopodobnie uratowała życie pani Joanny.
Wśród polityków totalnej opozycji i sprzyjających im mediów - w tym w TVN 24 - dominuje obecnie narracja, że sytuacja ta jest skandaliczna i policja nie powinna zajmować się sprawą, skąd kobieta pozyskała niedozwolone tabletki.
Tymczasem okazuje się, że jeszcze dziesięć lat temu TVN zupełnie inaczej patrzył na tę sprawę i sam przestrzegał przed zażywaniem tego rodzaju tabletek. - Tabletki wczesnoporonne zawierające substancje czynne, takie jak mizoprostol i mifepriston (RU486), są w Polsce nielegalną formą aborcji. Jednak pacjentki, które decydują się na ich zakup w internecie, ryzykują znacznie więcej. Pozbawione jakiejkolwiek kontroli medykamenty mogą bowiem zawierać w swoim składzie niemal wszystko - napisano w artykule opublikowanym na portalu tvn24.pl.
- Stosowanie tych leków zagraża bezpośrednio życiu pacjentek - ostrzegała Zofia Ulz, główny inspektor farmaceutyczny w programie "Blisko Ludzi" TTV, które także należy do grupy Discovery.
A oto inny cytat z artykułu, który można znaleźć na portalu Tvn24.pl:
W artykule na tvn24.pl Zofia Ulz, główny inspektor farmaceutyczny, mówi także:
- Świadomość tych ludzi, jeśli chodzi o działanie leku jest żadna, jest zerowa. To nie są ludzie, którzy mają jakiekolwiek przygotowanie. Natomiast perfidia jest stuprocentowa. Oni sobie doskonale zdają sprawę z tego, że jeżeli kobieta zażyje taki lek i nie uzyska pomocy lekarskiej w odpowiednim czasie, to może już nie być na tym świecie. [...]To są po prostu ludzie, którzy mają za nic ludzkie życie i zdrowie, którzy kosztem każdej złotówki poświęciliby zdrowie drugiego człowieka. Jeszcze raz apeluję do kobiet: jeżeli chcecie żyć, to nie kupujcie leków w internecie.