Bp Czaja poinformował, że przygotowywana jest wyprawa poszukiwawcza, jednak - jak podkreślił - będzie to "pożegnanie i pozdrowienie zaginionego kapłana". "Słyszałem, że kiedyś, gdy pytano Krzysztofa, co robić, jeżeli zaginie w górach, odpowiedział: +dopóki będzie szansa, że żyję - szukajcie; jak jej nie będzie, szukajcie mnie, a nie mojego ciała+. Jestem przekonany, że znajdziemy ks. Krzysztofa w jego słowach i czynach" - powiedział o zaginionym bp Czaja.
Jak wyjaśnił ks. Kobienia, najbardziej prawdopodobne jest to, że ciało zaginionego zostało przysypane skalnym osuwiskiem. W takim wypadku - ocenia - odnalezienie go jest "praktycznie niemożliwe". "Być może przy kolejnej lawinie góry oddadzą nam ciało Krzysztofa" - dodał.
Zaznaczył, że był pod olbrzymim wrażeniem zaangażowania ratowników. "W piątek była bardzo zła pogoda, padał deszcz. Mimo to przeszukiwano każde miejsce, gdzie mógł być ks. Krzysztof. W pewnym momencie włączyli się do akcji nawet ratownicy z Włoch. Niestety, nie udało się namierzyć telefonu komórkowego księdza. Zanim śmigłowiec wzbił się w powietrze, żeby ustalić miejsce, w którym było urządzenie, aparat przestał działać. Prawdopodobnie rozładowała się bateria. Także specjalny zegarek, który miał ksiądz Krzysztof, nie wysyłał sygnału SOS. Do środy sprawdzaliśmy każdy ślad. Bez skutku. Chwila nadziei pojawiła się, kiedy we wtorek jeden z psów znalazł jakiś trop, ale niestety ślad się urwał" - relacjonował ks. Kobienia.
Obecny na konferencji dyrektor opolskiej Caritas ks. Arnold Drechsler podsumował zbiórkę na rzecz pokrycia kosztów poszukiwań ks. Grzywocza. "Kiedy w świat poszedł sygnał, że trzeba znaleźć środki na prowadzenie akcji ratunkowej, ruszyła lawina dobrych serc. W ciągu trzech dni na nasze konta otrzymaliśmy wpłaty od blisko 1,5 tys. osób z Polski i zagranicy. W sumie ok. 225 tys. zł, które przeznaczymy na pokrycie kosztów akcji ratunkowej" - powiedział ks. Drechsler.
Ksiądz Krzysztof Grzywocz pracował w diecezji opolskiej jako rekolekcjonista, terapeuta oraz egzorcysta. W ubiegły czwartek przebywał w Szwajcarii, gdzie od kilku lat w każde wakacje zastępował miejscowego proboszcza. (P