Migranci, którzy koczują w pobliżu Usnarza Górnego - choć formalnie znajdują się po stronie białoruskiej - od chwili przedstawienia wniosków o ochronę międzynarodową podlegają jurysdykcji RP - ocenił dzisiaj na antenie TV Republika, Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Wskazał, że "należy tym ludziom umożliwić tymczasowo przejście przez granicę".
Rzecznik Praw Obywatelskich zapytany w Telewizji Republika o to, czy Polska ma wobec migrantów obowiązki prawne ocenił, że ludzie ci, pomimo że formalnie znajdują się na terytorium Białorusi - od chwili - gdy przedstawili Straży Granicznej wnioski o tzw. ochronę międzynarodową - podlegają jurysdykcji RP. Wiącek dodał, że konkluzja ta jest oparta na Konwencji Genewskiej z 1951 r., unijnym prawie azylowym i polskiej ustawie o cudzoziemcach.
- Moim zdaniem tym ludziom należy umożliwić tymczasowo przejście przez granicę
- zaznaczył Wiącek. Dodał, że na okres postępowania administracyjnego, które zostało zainicjowane w chwili przedstawienia wniosków o ochronę międzynarodową, osoby te mogłyby zostać umieszczone w ośrodkach dla cudzoziemców.
- Przedstawiając swoje wnioski Straży Granicznej zainicjowali procedurę administracyjną uregulowaną w polskich ustawach i prawie międzynarodowym, i ta procedura powinna być moim zdaniem zakończona
- ocenił.
Dodał, że co do zasady procedura taka trwa sześć miesięcy i może się zakończyć na dwa sposoby. - Albo może być tym ludziom udzielona ochrona międzynarodowa. Albo może być podjęta decyzja o deportacji, o wydaleniu z terytorium Polski - powiedział RPO.
Wiącek był pytany również o incydent, do którego doszło w niedzielę po południu. Jak widać na nagraniach umieszczonych w mediach społecznościowych, grupa osób weszła na pas drogi granicznej, użyła nożyc do metalu, zaczepiła liny i próbowała rozerwać zasieki z drutu kolczastego.
Według oświadczeń osób uczestniczących w tej akcji zamieszczonych w mediach społecznościowych, był to "akt obywatelskiego nieposłuszeństwa", w celu wyrażenia sprzeciwu "wobec okrutnej polityki rządu" i "zamykania granicy przed osobami, które uciekają ze swoich krajów w obawie przed torturami lub ewentualną śmiercią". "Chcemy pokazać solidarność z nimi, jesteśmy gotowi ponieść za to konsekwencje" - mówiły uczestniczki akcji.
- Prawo do nieposłuszeństwa obywatelskiego jest taką konstrukcją teoretyczno-prawną, natomiast ja oczekiwałbym, że ten fakt będzie wyjaśniony we właściwym postępowaniu. Jeśli okaże się, że doszło do naruszenia prawa, to myślę, że powinno być to w odpowiedni sposób potraktowane przez organy ścigania i przede wszystkim przez sąd
- ocenił Wiącek.