PiS przedstawił dziś pakiet dla bezpieczeństwa. To dwie ustawy – w sprawie budowy stałej zapory na granicy z Obwodem królewieckim oraz w sprawie zwiększenia wydatków na obronność do 5 proc. PKB w 2024 r. oraz jedna uchwała – zobowiązująca rząd Donalda Tuska do podjęcia inicjatywy ws. dołączenia Polski do programu Nuclear Sharing, związanego z posiadaniem amerykańskich ładunków atomowych na naszym terytorium. – Mam nadzieję, że gesty i słowa dotyczące zwiększania potencjału obronnego i środków na obronność ze strony rządu nie są tylko ruchami pozornymi pod publiczkę. Zwłaszcza, że Donald Tusk, kiedy pierwszy raz był premierem, za nic miał kwestie bezpieczeństwa. Taka sytuacja, w obliczu jasno określonych wyzwań i zagrożeń nie może się powtórzyć – mówi w rozmowie z portalem Niezależna pl. Wojciech Skurkiewicz, senator Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister obrony narodowej.
PiS składa trzy projekty związane z zapewnieniem bezpieczeństwa. Chodzi o zwiększenie wydatków na obronność do 5 proc. PKB, budowę zapory na granicy z Obwodem Królewieckim oraz uchwałę zobowiązującą rząd do podjęcia rozmów ws. włączenia Polski do programu Nuclear Sharing. Złożenie w Sejmie projektów dwóch ustaw i projektu uchwały zapowiedzieli dziś szef klubu PiS Mariusz Błaszczak oraz europoseł ugrupowania Joachim Brudziński.
Mam nadzieję, że Koalicja 13 grudnia pozytywnie odniesie się do propozycji przedstawionych przez PiS. Dziś mamy jasno określoną sytuację geopolityczną oraz potencjalne wyzwania i zagrożenia. Należy więc absolutnie podjąć działania, które po pierwsze wzmocnią nasze bezpieczeństwo, ale także stworzą potencjał odstraszania. Stąd też propozycja uchwały ws. dołączenia Polski do inicjatywy Nuclear Sharing. Jest to swoiste wzmocnienie głosu prezydenta Andrzeja Dudy, by Polska mogła w tym projekcie uczestniczyć – mówi w rozmowie z portalem Niezależna pl. Wojciech Skurkiewicz, senator Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister obrony narodowej.
Odnośnie dwóch proponowanych przez PiS ustaw – dziś na mocy Ustawy o Obronie Ojczyzny polski rząd jest zobowiązany wydawać na cele obronne 3 proc. PKB. Dodatkowo na mocy tej samej ustawy stworzyliśmy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ). Razem z wydatkami w ramach Funduszu Wsparcia w roku 2024, rząd PiS wskazał w projekcie budżetu wysokość wydatków obronnych na poziomie 4 proc. PKB. Ale zdajemy sobie sprawę, że przy tej wielości zamówień, rozwoju Sił Zbrojnych, odtwarzaniu potencjału na wschodniej flance, tworzeniu nowych jednostek i garnizonów wydatki te muszą sukcesywnie rosnąć. Stąd ustawa, by wydatkować na cele obronne 5 proc. PKB.
W naszej ocenie lepiej jest płacić więcej ze swojego budżetu jako suwerenne państwo, bo kraj najechany i zależny będzie musiał wydatkować o wiele więcej i nikt nie będzie pytał, czy zgadzamy się na taki stan rzeczy. Należy bronić Polski wszelkimi możliwymi sposobami. Taki obowiązek nakłada na nas również art. 3 Traktatu Waszyngtońskiego. Trzeba pamiętać o tym, że każde państwo powinno być w stanie zabezpieczyć zdolności do obrony w miarę posiadanych środków.
Mam nadzieję, że gesty i słowa dotyczące zwiększania potencjału obronnego i środków na obronność ze strony rządu nie są tylko ruchami pozornymi pod publiczkę. Zwłaszcza, że Donald Tusk, kiedy pierwszy raz był premierem, za nic miał kwestie bezpieczeństwa.
To wtedy przecież była era resetu z Federacją Rosyjską, pojawiały się różnego rodzaju dokumenty, wskazujące, że Europie nie grozi żaden konflikt, że nie będzie wojny. Taka sytuacja nie może się powtórzyć.
Kiedy Tusk był premierem, polskie wojsko bezpowrotnie straciło ponad 13,5 mld zł. środków niewydatkowanych na cele obronne. A wtedy budżet MON oscylował wokół 30 mld zł. Widać więc, jak gigantyczne były to pieniądze, które system obronny stracił. Jakże wiele można było wtedy zrobić dla poprawy bezpieczeństwa, a nie zrobiono nic.