Nikt nie da nam gwarancji, że wśród osób, które przybyły na polsko-białoruską granicę, nie ma tych powiązanych z kręgami przestępczymi czy terrorystycznymi - wskazuje specjalistka ds. bezpieczeństwa, dr Magdalena El Ghamari z Collegium Civitas. Niestety, mimo apeli, białoruski reżim wciąż prowadzi operację dezinformacyjną, która pcha ludzi z Bliskiego Wschodu do wyjazdu do Mińska, a później - na granicę z Polską.
Dr Magdalena El Ghamari to ekspertka ds. terroryzmu, bezpieczeństwa kulturowego, islamu oraz prowadzenia operacji militarnych w odmiennym środowisku kulturowym. Jest pracownikiem naukowo-dydaktycznym w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Collegium Civitas (INPiSM) oraz kierownikiem Pracowni Bezpieczeństwa Kulturowego Collegium Civitas w Warszawie. Szkoli grupy interwencyjne Służby Więziennej, Straży Granicznej, Policji oraz PKW, jak również uczestników polskich i międzynarodowych kontyngentów wojskowych z zakresu środowiska prowadzenia operacji – Afganistan, Kosowo, Irak, Libia.
Zapytano ją, jak ocenia obecną sytuację na granicy z Białorusią. Czy według niej, wśród migrantów, mogą być terroryści?
- Z pewnością większość osób przybywających na granicę polsko-białoruską, znalazła się tam w poszukiwaniu spokojnego życia, stabilności i bezpieczeństwa. Niestety nikt nie da nam gwarancji, że wśród nich nie ma osób powiązanych z kręgami przestępczymi czy terrorystycznymi - wskazuje dr Magdalena El Ghamari z Collegium Civitas.
Jak dodaje dr El Ghamari, według danych Frontexu, wschodnie granice lądowe nielegalnie przekraczają kolejno: Irakijczycy, Afgańczycy, Syryjczycy, Kongijczycy oraz Rosjanie. Faktem jest jednak, że mamy do czynienia z pełnym spektrum ludzi, o których de facto nie wiemy nic.
#Migrants saw snow for the first time in their lives
— NEXTA (@nexta_tv) November 23, 2021
In #Iraq, where most of the refugees come from, it fell out only twice in 100 years of observations. pic.twitter.com/RYb4aweLPq
- Dlatego też nie ma łatwego wyjścia z zaistniałej sytuacji, która - jak widzimy - tylko się zaostrza. Nie znamy historii tych ludzi. Nie wiemy, ani ile czasu przebywali na terytorium Białorusi, ani gdzie przebywali wcześniej. Zdarza się, że podczas identyfikacji dany cudzoziemiec mówi, że jest Irakijczykiem, a potem okazuje się, że jest Kurdem, który co prawda z Iraku pochodzi, ale przez lata przebywał na terytorium Federacji Rosyjskiej
- wskazuje specjalistka ds. bezpieczeństwa.
Pytana o przyszłość, dr El Ghamari nie rysuje pozytywnego scenariusza:
Cudzoziemcy znajdujący się w obszarze przygranicznym, różnią się od siebie językiem, pochodzeniem i religią. Możemy spodziewać się powtórki z Bałkanów, gdzie po czasie, między grupami migrantów dochodziło do spięć i bójek. Dodatkowo wzrasta frustracja związana z sytuacją, w której się znajdują, zimnem i głodem. Niechęć i agresja wśród migrantów będzie tylko narastać.
Co prawda media międzynarodowe sporo mówią o tym, że Białoruś wykorzystuje migrantów i dołączyły do tego stacje arabskojęzyczne, to trudno wskazać, czy powstrzyma to migrantów przed przyjazdem na polsko-białoruską granicę.
- Jest to proces zaprojektowany od A do Z przez reżim białoruski. Istnieją całe grupy, które nie tylko pośredniczą w sprzedaży nieruchomości w Iraku, ale również organizują przelot i zapewniają, że za równowartość całego dobytku, pomogą migrantom przedostać się na teren UE. Kończą uwięzieni w pasie przygranicznym. Na każdym etapie cudzoziemcy są nie tylko niepoinformowani, ale też nie zdają sobie sprawy z tego, jak wygląda sytuacja. A przecież przyjazd do Europy mógłby być bezpieczniejszy i przede wszystkim legalny
- podsumowuje ekspertka.