"Gdy armia była redukowana po decyzjach w 2009 roku, musiano wiele jednostek - nie tylko na wschodzie - w całej Polsce połączyć, zlikwidować. To był naturalny proces" - tak proces likwidacji jednostek wojskowych latach 2007-2014 ocenił kilka dni temu Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej za rządów koalicji PO-PSL. Do tych słów na antenie Telewizji Republika odnieśli się politycy różnych ugrupowań. Między innymi Joanna Lichocka, która ostro skrytykowała postawę polityka PO i jego partyjnych kolegów.
Gośćmi red. Katarzyny Gójskiej w programie "W Punkt" byli: Joanna Lichocka (posłanka PiS), Artur Soboń (wiceminister finansów), Bogusław Wontor (poseł Lewicy) oraz Stefan Krajewski (PSL-KP).
Przypomnijmy, że w 2008 roku doszło do ataku Rosji na Gruzję. A przecież 2008 rok mieści się w przedziale 2007-2014, kiedy masowo pozbywano się jednostek wojskowych na terytorium naszego kraju - szczególnie we wschodniej jego części.
"Pan minister, były, na szczęście, bo teraz Polska jest w bezpiecznych rękach - niejednokrotnie mijał się z prawdą. Najbardziej charakterystyczną cechą tej wypowiedzi jest cynizm. Oni myślą, że można wyborcom wpoić każdą nieprawdę i oni w to uwierzą. Nie uwierzą. Za czasów ich panowania nie przykładano uwagi do wzmacniania armii. Zawsze zasłaniali się NATO. Zatem po co utrzymywać jakieś wojsko... Tak się działo przez całe lata. Mieszkańcy wielu miast, w których likwidowali jednostki wojskowe widzą, co się działo z tymi budynkami. Wszystko zostało sprywatyzowane..."
- tak skomentowała wypowiedź Siemoniaka Joanna Lichocka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, na antenie TV Republika.
Jak przypomniała red. Gójska, politycy opozycji niejednokrotnie zapowiadali, że jeśli uda im się wygrać wybory - będą dokładnie przeglądać podpisane kontrakty, jakie strona polska zawarła z zagranicznymi sojusznikami w ramach zakupów sprzętu militarnego.
"Znamy ich. Znamy tych polityków. Wiemy, co robili przez lata. To już nie zaskakuje. Postawa polityków opozycji podczas posiedzeń komisji obrony narodowej jest skandaliczna. Przy każdej normalnej rozmowie, oni torpedują. Mamy do czynienia z ugrupowaniem, które reprezentuje interesy nie polskie, a zagraniczne"
- mówiła Joanna Lichocka.
Nieco odmienne zdanie na ten temat ma polityk PSL - Stefan Krajewski:
"Dekadę temu polityka wygląda inaczej niż teraz. Po to wchodziliśmy do NATO i UE, żeby być silnym państwem w tych strukturach. PiS do 24 lutego zeszłego roku tez nic nie robił - w porównaniu z tym, co robi teraz. My jako PSL zgadzamy się, aby zwiększyć wydatki na zbrojenia".
Nie tak dawno temu, bo pod koniec ubiegłego roku, do sieci dzięki redakcji „Super Expressu” trafiło ponad 5-godzinne nagranie z zainicjowanej przez byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego konferencji „Bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO – rola Polski”.
Padło tam wiele zaskakujących komentarzy polityków opozycyjnych, odnośnie zakupów militariów. W pamięć polskiego społeczeństwa zapadła szczególnie jedna... Zdaniem Janusza Zemke (Lewica), wiceministra obrony w rządzie Leszka Millera, owe zbrojenia są… chore: „Ja powiem wprost, ja nie mogę zrozumieć – także wojskowi, których się o to pytam – po co nam tyle haubic, artylerii rakietowej? Jeżeli jeszcze nie tak dawno mówiliśmy, że maksimum, którego potrzebuje polskie wojsko, to było 120 krabów, prawda? To miało być pięć dywizjonów po 24, że tak powiem, sztuki. A dzisiaj to jest tysiąc, to jest chore!”.
Wypowiedział się też na temat planów zakupu himarsów, które pozwoliły Ukrainie przejść do ofensywy w wojnie z Rosją. „Te himarsy, które moim zdaniem doprowadzą do nieszczęścia. No co to znaczy, że chcemy kupić 500?!”. Jak dodał, „Ukraina ma dzisiaj 18, przypominam, i już im pomagają, a my mamy mieć 500”.
O komentarz do tych słów red. Gójska poprosiła polityka Lewicy, który był gościem dzisiejszego "W Punkt".
"Odpowiem z tego, co mi wiadomo. Praktycznie rzecz biorąc, rządzący w dniu dzisiejszym mogą robić zakupy, kupować różne rzeczy poza przejrzystym, transparentnym poglądem. Nie wiadomo, jak to zostało zrobione, skąd. I tak się dzieje w wielu przypadkach. Jesteśmy często zaskakiwani, bo nie dowiadujemy się tego z sejmowej mównicy. O nowych zakupach wiemy często z mediów"
- stwierdził Wontor.
"Tyle się mówi o obronności. Wiele rzeczy dotyczy przyszłości. My dopiero teraz, po kilku latach rządów PiS-u zaczęliśmy podpisywać jakieś kontrakty. Większość będzie do nas docierać w ciągu kilku lat"
- dodał.
Zapytany o to, jak zapatruje się na zapowiedzi wycofywania się z kontraktów wojskowych, Artur Soboń odparł:
"Podważanie dzisiaj zamówień, podnoszących poziom bezpieczeństwa jest antypaństwowe. Długo o tej podstawie mówiła pani Lichocka - w kontekście historycznym. Dziś wydatki na wojsko są najważniejszymi wydatkami, jakie można poczynić".