10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Himarsy to nieszczęście, artylerii za dużo, umowy zakupowe zerwiemy! Opozycja wysypała się co do swoich planów

– Te himarsy, które moim zdaniem doprowadzą do nieszczęścia. No co to znaczy, że chcemy kupić 500?! – złościł się Janusz Zemke, główny specjalista Lewicy od obronności. Zdaniem Mirosława Różańskiego, eksperta Polski 2050, gdy opozycja przejmie władzę, musi podjąć „krok, który będzie wymagał pewnej odwagi”, czyli zerwać niektóre umowy międzynarodowe na zakup uzbrojenia. Ich zrywanie zasugerował także Tomasz Siemoniak z PO, ubolewając, że to może się nie wszystkim spodobać: „Pierwszy skreślony program, no to się zostaje agentem”. Opozycja zamierza zabrać się też za Ustawę o obronie ojczyzny, którą wcześniej poparła. Czy takie „wysypanie się”, gdy chodzi plany rozbrojenia Polski, może kosztować opozycję wyborczą przegraną? - pisze Piotr Lisiewicz w tygodniku "Gazeta Polska"

n/z Aleksander Kwasniewski Bronislaw Komorowski Donald Tusk fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Ponad 5-godzinne nagranie z zainicjowanej przez byłych prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego konferencji „Bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO – rola Polski” trafiło do sieci dzięki redakcji „Super Expressu”. Internauci śmiali się ze zdjęcia, na którym praktycznie wszyscy zasiadający w pierwszym rzędzie liderzy przysypiają w czasie przemówienia Włodzimierza Czarzastego. Nie zachęcało to do odsłuchania całości, a ta jest porażająca.

Politycy i eksperci opozycji będąc w swoim gronie, właściwie jednym głosem zapowiadają, że w przypadku wyborczej wygranej zrezygnują z zapoczątkowanych przez PiS zakupów uzbrojenia, różnie opisując skalę tej rezygnacji. Tym, który zauważył, że takie „wysypanie się” co do tych planów jest dla opozycji niebezpieczne, był Bronisław Komorowski. Jednak zaczął on ostrzegać przed tym pozostałych mówców dopiero w przemówieniu końcowym, gdy mleko się rozlało: „Trzeba oczywiście unikać takiego, bo… To jest jakaś pułapka zastawiona na opozycję, mówienia, że taki czy inny program trzeba wyrzucić do kosza. Być może tak będzie…”.

PiS zły, bo wpadł w „szał zakupowy” i „chore” zbrojenia

Przedsmak tego, co usłyszymy, dał Ireneusz Bil, prezes Fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego „Amicus Europae”, który otwierając dyskusję, powiedział o szale zakupowym PiS: „Ale tak naprawdę jeżeli mówimy o tym szale zakupowym, jak to było tutaj określone, to wszystko zaczęło się tak naprawdę od inwazji i od przyjęcia ustawy o obronie ojczyzny”.

Jak się okazało, Lewica nie wystawiła do dyskusji żadnego młodego fachowca, a byłego sekretarza KW PZPR w Bydgoszczy oraz inspektora w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR. Janusz Zemke, wiceminister obrony w rządzie Leszka Millera, przebił wszystkich pozostałych dyskutantów w zapowiedziach rezygnacji z zakupów. Jego zdaniem owe zbrojenia są… chore: „Ja powiem wprost, ja nie mogę zrozumieć – także wojskowi, których się o to pytam – po co nam tyle haubic, artylerii rakietowej? Jeżeli jeszcze nie tak dawno mówiliśmy, że maksimum, którego potrzebuje polskie wojsko, to było 120 krabów, prawda? To miało być pięć dywizjonów po 24, że tak powiem, sztuki. A dzisiaj to jest tysiąc, to jest chore!”.

Wypowiedział się też na temat planów zakupu himarsów, które pozwoliły Ukrainie przejść do ofensywy w wojnie z Rosją. „Te himarsy, które moim zdaniem doprowadzą do nieszczęścia. No co to znaczy, że chcemy kupić 500?!”. Jak dodał, „Ukraina ma dzisiaj 18, przypominam, i już im pomagają, a my mamy mieć 500”.

Kpił także z planów zakupu śmigłowców: „No i teraz dam przykład ostatnich decyzji o kupnie 96 śmigłowców Apache. No, Polska jest bogata, chce mieć ich więcej, niż ma, że tak powiem, Wielka Brytania, przykładowo nas na to stać, drudzy po Stanach Zjednoczonych”.

Porównał też zakupy PiS do czasów stalinowskich: „W przyszłym roku to nie będzie tak, jak się oficjalnie mówi, że my wydamy na wojsko 3 proc. PKB, a wydamy 4 i pół procenta. I teraz tak: kiedy tyle Polska wydawała? Bo ja to sobie sprawdziłem dwa dni temu. Otóż tyle Polska wydawała w 1953 roku. Nie mówię, jakie były czasy i jakie wojny… Ja nie wiem, czy jesteśmy w takiej samej sytuacji”.

Zerwać umowy międzynarodowe na zakup broni

Dyskutanci zgodni byli co do tego, że przyszły rząd opozycji powinien zerwać umowy międzynarodowe na zakup uzbrojenia, które zawiera rząd PiS. „Nową siłę” na scenie politycznej, czyli Polskę 2050, reprezentował generał Mirosław Różański, który do PZPR oraz LWP wstąpił w stanie wojennym, a potem był dowódcą kompanii w czasie manewrów z bratnią Armią Czerwoną „Przyjaźń 1989”.

Mirosław Różański przyznał, że zrywanie międzynarodowych umów na zakup uzbrojenia to „krok, który będzie wymagał pewnej odwagi, ale niektóre z tych umów należy rewidować”. Ale zdobył się na tę odwagę, stwierdzając, że opozycja ubiegając się o władzę, musi „być przygotowana na to, żeby móc powiedzieć jednoznacznie: to kontynuujemy, to może należy zweryfikować co do ilości, a niektóre z umów, mówię to z całą odpowiedzialnością, może trzeba będzie zerwać”.

W sposób bardziej zawoalowany, ale gdy chodzi o sens również całkowicie jednoznacznie zapowiadał to samo Tomasz Siemoniak z PO, szef MON w fatalnych dla obronności latach 2011–2015: „Ja się obawiam tego, że rzeczywiście będziemy mieli wielką listę w przyszłym roku, świadomie napompowaną do jakichś rozmiarów niebotycznych, której żaden rząd, ktokolwiek te wybory wygra, nie będzie w stanie wypełnić tego po prostu finansowo”.

Ale opinia publiczna uzna nas za zdrajców i sługusów Rosji...

Największą obawą opozycji okazała się ta, że gdy zerwie owe umowy i zrezygnuje z zakupów, „opinia publiczna” uzna ją za rosyjską agenturę. Marek Biernacki z PSL wyrażał to wprost: „My staniemy wtedy przed dylematem, że opinia publiczna powie tak: no i co, rządzicie i rezygnujecie z zakupów broni. PiS miał rację, że jesteście zdrajcami i sługusami Rosji. Macie »Z« wypisane na czole”. Mimo to, inaczej niż później Bronisław Komorowski, zalecał on postawę nieustraszoną: „To musimy zacząć dzisiaj i o tym głośno mówić. I nie bać się też krytyki. My musimy krytykować rzeczywistość”.

Podobną obawę wyraził Tomasz Siemoniak: „Nie wprost tylko i wyłącznie sprzęt wojskowy to bezpieczeństwo Polsce daje. Więc to oczywiście może być taka pułapka, bo potem pierwszy skreślony program, no to się zostaje agentem i tak dalej”.

Janusz Zemke przyznał, że występowanie przeciw zakupom uzbrojenia jest działaniem wbrew społeczeństwu: „Będzie nam się bardzo ciężko przebić dzisiaj z argumentami tego typu, bo społeczeństwo uważa, że się trzeba bronić, że trzeba wydawać pieniądze. Otóż jeżeli pójdziemy dalej takim, że tak powiem, trybem i takim torem, wojsko tego nie wytrzyma”.

Mimo to podobnie jak Biernacki zalecił postawę nieustraszoną, tak by starać się powstrzymywać zakupy już teraz, za rządów PiS: „Jeżeli nie zaczniemy mówić o tym otwartym tekstem, to może się to skończyć w następujący sposób. W ciągu roku niektóre z tych zapowiedzi przyobleką się w umowy. Opozycja przejmie władzę za rok. Część z tego uzbrojenia dopłynie do Polski. I co będziemy mieli? Będziemy mieli stan taki, że te czołgi będą stały w garażach, samoloty będą stały w hangarach, bo ani nie ma systemu przygotowania pilotów… Dla przykładu: na śmigłowce trzeba by mniej więcej cztery razy zwiększyć skalę szkolenia w Polsce, gdy te zapowiedzi się, że tak powiem, spełniły. Ani nie będzie logistyki, nie będzie uzbrojenia”.

Ustawę o obronie ojczyzny poparliśmy koniunkturalnie, ale jak wygramy…

O Ustawę o obronie ojczyzny spytał siedzący na sali szef MON w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Janusz Onyszkiewicz: „Ustawa o obronie ojczyzny przeszła ze względów politycznych, gładko niejako przez Sejm. Czy jednak nie warto by było podjąć już na spokojnie dyskusji na temat tej ustawy?”.

Odpowiedział mu generał Mirosław Różański: „Jeżeli ktoś odda się lekturze tego 515-stronicowego dokumentu i przeanalizuje jego zapisy, to zaryzykuje takie stwierdzenie, że jest to taki Polski Ład w wydaniu kwestii bezpieczeństwa”. Jak stwierdził: „ta ustawa doprowadziła do tego, że tak naprawdę system związany z kwestią mobilizacji w kraju został zaniechany tylko dlatego, żeby stworzyć formułę do możliwości nabierania jak największej ilości osób i proszę zwrócić uwagę, z jakich terenów kraju. Ja myślę, że kwestia analizy tejże ustawy powinna być jedną z kluczowych. Jeżeli będziemy później chcieli opierać kwestie naszego bezpieczeństwa na zapisach w tej ustawie, to naprawdę będziemy mieli duże problemy”.

Piniendzy na wojsko nie ma i nie będzie

Kolejni politycy opozycji twierdzili też, że przez wydatki na zbrojenia państwo zbankrutuje, choć nie podając przekonujących wyliczeń, dlaczego miałoby się tak stać. Marek Biernacki z PSL twierdził: „Tutaj mamy sytuację bardzo złą, bo nagle się okaże, że nasze państwo może mieć problemy i może zbankrutować. Musimy się nawet na takie – nie chcę wieszczyć jakichś czarnych historii – ale musimy to brać po uwagę”.

Wtórował mu Janusz Zemke, przeciwstawiając się powołaniu piątej dywizji w Wojsku Polskim: „Kolejny przejaw megalomanii – wczorajszy dzień. Mamy trzy dywizje, z trudem budujemy czwartą. Pan Błaszczak ogłasza, że będzie dywizja piąta (…) Państwo tego nie wytrzyma finansowo”.

Armia się odrodzi, jak przywróci fachowców, czyli… nas

W wypowiedziach dyskutantów znacznie ważniejszą kwestią od zakupów czy modernizacji okazywały się „straty osobowe”, czyli odejście z wojska i wpływu na obronność przez… nich samych. Ireneusz Bil mówił: „Ja mam taką jedną uwagę: my zaczynamy mówić o szczegółach, o modernizacji technicznej sił zbrojnych, rzeczywiście o tym niewykorzystaniu rezerw, rezerw i osobowych, i personalnych, o przedwczesnym zwalnianiu żołnierzy, którzy by byli przydatni, o wykorzystywaniu ich na przykład do szkolenia sił ukraińskich, które mogłyby się odbywać w Polsce”.

Miałby być do tego wykorzystany m.in. zasiadający za stołem generał Mirosław Różański, przeciwnik przesunięcia wojskowych jednostek w stronę wschodniej granicy oraz przekopu Mierzei Wiślanej. Biernacki pytał go dramatycznie: „Jak zapytałem się pana generała, czy podczas konfliktu na Ukrainie ktoś zwrócił się do niego o jakiś konsulting, do generała broni, do generała, który uczestniczył w najważniejszych operacjach…”.

Magdalena Sroka z Porozumienia Jarosława Gowina ubolewała zaś, że owi fachowcy… już teraz nie konsultują zakupów uzbrojenia: „Ubolewam, że dzisiaj z waszych doświadczeń, z waszych umiejętności polski rząd nie korzysta. Nie korzysta, właśnie planując i realizując te zakupy, z którymi dzisiaj mamy do czynienia”.

Sensacyjny list Tuska do Putina

W programie „Jedziemy” w TVP Info Michał Rachoń ujawnił nieznany list Donalda Tuska do Władimira Putina, jaki napisany został 5 czerwca 2008 roku, jak również dokument, z którym wcześniej szef MSZ Radosław Sikorski pojechał do Moskwy.

W styczniu 2008 roku Radosław Sikorski pojechał do Moskwy na spotkanie z szefem rosyjskiej dyplomacji. Podczas spotkania posiłkował się analizą opracowaną przez MSZ: „Doceniamy rolę Władimira Putina w obecnej fazie rozwoju Rosji. Świadomi jesteśmy wielkiej odpowiedzialności, jaką wziął na siebie. Chcemy być przekonani, że zamierza on czerpać z potencjału modernizacyjnego i demokratycznego, tkwiącego w narodzie rosyjskim” – pisano. 

Nowa „filozofia stosunków polsko-rosyjskich” miała być budowana na relacjach z Rosją w odniesieniu do czasów rozbiorów: „Mimo licznych konfliktów w wieku XIX i XX warto przypomnieć charakterystyczny epizod, kiedy po utworzeniu w 1815 roku Królestwa Polskiego car i król polski Aleksander I nadał mu konstytucję wzorowaną na liberalnej napoleońskiej konstytucji Księstwa Warszawskiego, tym aktem Aleksander zaskarbił sobie sympatię Polaków”.

W czerwcu 2008 roku Tusk, zapraszając Putina do Polski, pisał do niego: „Niech mi wolno będzie wyrazić przeświadczenie, że nasza rozmowa – otwarta i rzeczowa – przyczyniła się do umocnienia atmosfery zrozumienia i zaufania między polskimi i rosyjskimi rządowymi ośrodkami decyzyjnymi. W Pana wypowiedziach dostrzegłem zarówno dążenie do poszukiwania wzajemnie korzystnych rozwiązań na wszystkich płaszczyznach kontaktów, jak i gotowość do podejmowania trudnych tematów, z uwzględnieniem wrażliwości strony polskiej”.
 

Tekst ukazał się w ostatnim numerze tygodnika "Gazeta Polska"

 

 



Źródło: Gazeta Polska, Niezalezna.pl

Piotr Lisiewicz