Widok agresywnych imigrantów skandujących na granicy polsko-białoruskiej „German, German!” zelektryzował naszych zachodnich sąsiadów. Niemieccy politycy i komentatorzy z uwagą śledzą rozwój wypadków na wschodniej rubieży UE a zdania co do tego jak powinien się teraz zachować Berlin i Bruksela są mocno podzielone. Co ciekawe, jeden z najmocniejszych i najbardziej…propolskich komentarzy padł z ust nie cieszącej się w Polsce dobrą sławą Eriki Steinbach.
W swoich mediach społecznościowych była już szefowa Niemieckiego Związku Wypędzonych, a dziś przewodnicząca zbliżonej do AfD fundacji Erazma z Rotterdamu (niem. Die Desiderius-Erasmus-Stiftung) napisała:
„Jeszcze Polska nie zginęła. Zawsze za to Polaków podziwiałam. W dodatku [Polska] chroni swoją konsekwentną postawą również nas, tu w Niemczech”.
Pod wpisem Steinbach rozgorzała dyskusja. Jeden z niemieckich internautów stwierdził, że „Polska broni wartości, o których Unia Europejska jedynie chetnie gada” i dodał: „ Polska musi dostać wsparcie materialne, finansowe i kadrowe, jesteśmy to Polakom winni, wielka wdzięczność dla polskiej straży granicznej!”.
Wśród dziesiątek komentarzy pojawiły się i takie:
Erika Steinbach, Eriką Steinbach, ale o sytuację na granicy polsko-białoruskiej upomniał się też Friedrich Merz. Już wiadomo, że po porażce wyborczej CDU w wyborach do Bundestagu i fiasku wizerunkowym dotychczasowego lidera chadeków, Armina Lascheta, Merz po raz kolejny zawalczy o przejęcie władzy w CDU. Póki co, musi czekać na plebiscyt wewnętrzny a następnie zjazd CDU ( do którego ma dojść już w styczniu) a polityka przecież nie wyhamowuje. W Berlinie trwają rozmowy koalicyjne między FDP, SPD i Zielonymi a chadecy próbują jakoś utrzymać się na powierzchni. Drastyczne wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej dolały do tego berlińskiego ognia sporo oliwy. Znani ze swoich pro imigranckich poglądów liderzy Zielonych, socjaldemokratów i liberałów nie palą się specjalnie do nadmiernego potępienia reżimu Aleksandra Łukaszenki ponieważ jednocześnie musieliby się odnieść do swoich planów na politykę imigracyjną w ramach docierającej się koalicji rządowej.
Merz jako stary wyga niemieckiej polityki poniekąd wykorzystał sytuację na wschodniej flance NATO i UE do upieczenia własnej pieczeni i zapytał liderów Zielonych i SPD „jaki mają plan by wesprzeć Polskę” w bieżącym kryzysie. Merz stwierdził ponadto, że „milczenie Niemiec w tej sprawie jest nie do przyjęcia” a „społeczeństwo niemieckie ma prawo wiedzieć co przyszły rząd myśli o obecnej sytuacji”. Część osób komentujących słowa Merza przyznała mu rację, ale byli i tacy, którzy przypomnieli mu, że do czasu wykucie nowej koalicji, to rząd CDU/CSU- SPD tymczasowo pozostaje przy władzy więc powinien zmienić adresata swojego apelu. Merz nie odniósł się do tych złośliwości, ale podkreślił, że wschodnia granica Polski jest jednocześnie wschodnią granicą NATO i UE i Unia Europejska powinna się włączyć w pomoc w jej obronie. Przypomniał też, że wydarzenia na granicy są pochodną działań Białorusi i Rosji i cyniczną grą obu państw.
Inaczej do sytuacji na wschodniej granicy UE podeszła szefowa frakcji Zielonych w Bundestagu, Katrin Göring-Eckardt w wypowiedzi dla dziennika „Die Welt”:
Musimy niezwłocznie zadbać o to by w kierunku Polski wyszły dwa sygnały. Po pierwsze – nie dla nieludzkich pushbacków. Po drugie – tak dla solidarności. A w kierunku pana Łukaszenki należy stanowczo powiedzieć: Unia Europejska nie poluzuje sankcji. Raczej musi je zaostrzyć
Wypowiedź polityk Zielonych nie spodobała się niemieckim konserwatystom skupionym chociażby wokół magazynu „Tichys Einblick”. Krytykowano grożenie palcem Polsce.
Polskę wsparł urzędujący jeszcze szef resortu spraw wewnętrznych, Horst Seehofer z CSU. „ Polska do tej pory reagowała właściwie. Potrzebujemy budowlanego zabezpieczenia na granicach i mamy w tym wspierać Polaków. Nie możemy ich krytykować za to, że za pomocą dozwolonych środków strzegą zewnętrznej granicy UE” – stwierdził Seehofer proszony o komentarz przez dziennik „Bild”. Dodał jeszcze, że uważa działania polskich służb celujące w niewpuszczanie imigrantów na teren Polski za jak najbardziej uzasadnione z punktu widzenia prawa.
Odmiennego zdania są jednak przyszli senior partnerzy w tworzącej się koalicji rządowej. Zapytany przez media o stanowisko SPD, pełnomocnik tej partii ds. polityki migracyjnej, Lars Castellucci, powiedział:
Użycie przemocy i stosowanie pushbacków wobec migrantów i uchodźców są zakazane i są nie do pogodzenia z fundamentalnymi zobowiązaniami do ochrony praw człowieka. Prawa podstawowe, w tym dostęp do azylu musi być zapewniony na granicach zewnętrznych EU o każdym czasie
Tyle na ten temat SPD.
11 listopada w Bundestagu odbędą się dwie debaty poświęcone polityce migracyjnej. Jedna z nich zainicjowana przez klub parlamentarny CDU/CSU i druga, przez klub AfD. Przy czym AfD już od kilku dni podnosi kwestię konieczności udzielenia wsparcia Polsce w kryzysie na wschodniej granicy, bo jak przyznają samo politycy tej partii…Niemcy nie są gotowe na powtórkę z 2015 roku.