Do zabójstwa doszło jesienią 2016 r. w Komorowicach, peryferyjnej dzielnicy Bielska-Białej.
Prokurator Wojciech Podsiadło, który odczytał akt oskarżenia, podkreślił, że Radosław C. oraz bracia Paweł i Leszek R. działali ze szczególnym okrucieństwem. Kierowała nim chęć zysku. Ofiara zmarła wskutek obrażeń po dotkliwym pobiciu. Mężczyzna miał rany głowy i pleców. Sprawcy oblali go benzyną. Radosław C. odciął mu ucho.
Napastnicy, gdy nie znaleźli pieniędzy w domu, ukradli m.in. należący do ofiary samochód Dacia Duster, który został później odnaleziony. Zabrali też laptop, rower i kosę spalinową.
Oskarżeni nie przyznają się do zabójstwa. Radosław C. przekonywał w czwartek sąd, że nikt nie planował morderstwa. Przyznał się jedynie do rozboju i uszkodzenia ciała zamordowanego mężczyzny.
"Gdy wychodziliśmy, on podnosił się z kolan. Powiedziałem, żeby zadzwonił po pogotowie. (…) Nie zabieraliśmy mu telefonu. Miał opuchniętą i zasinioną twarz, ale nie był w najgorszym stanie" – mówił. Twierdził, że o śmierci mężczyzny dowiedział się po zatrzymaniu.
Paweł R., pomysłodawca napadu, widział, jak C. kopie ofiarę. Nie przypuszczał jednak, że poszkodowany może mieć aż tak poważne obrażenia. Z jego wyjaśnień - odczytanych przed sądem - wynikało, że gdy zabierali skradzione przedmioty, ofiara była świadoma.
Leszek R. powiedział natomiast, że był tak pijany, iż niczego nie pamięta. Do niczego się nie przyznał.