Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Antyrządowi ekolodzy w oparach absurdu: „Huragan to nic takiego. Z lasem nie stało się nic złego”

45 tys. ha zniszczonego lasu na terenie Lasów Państwowych. 700 ha, czyli blisko jedna piąta powierzchni Parku Narodowego Bory Tucholskie, jest zdegradowanych. Zniszczone siedliska rzadkich gatunków i miejsca bytowania tysięcy zwierząt. I co na to ekolodzy oraz wspierający ich naukowcy? Według nich nic się nie stało. A większa szkoda stałaby się, gdyby… zginął jeden ryś.

To największa klęska w historii polskiego leśnictwa – powiedział wczoraj na konferencji prasowej dr Konrad Tomaszewski, dyrektor generalny Lasów Państwowych. Liczby mówią same za siebie. Nawałnica, która przeszła przez Polskę w nocy z piątku na sobotę, zniszczyła 45 tys. ha lasu w kilku regionalnych dyrekcjach Lasów Państwowych. Szacuje się, że w sumie huragan „ściął” 8,2 mln m sześc. drewna. Aby zobrazować tę liczbę, wystarczy powiedzieć, że Lasy Państwowe gospodarujące na 7,5  mln ha wycinają rocznie ok. 38 mln m sześc. W jedną noc wiatr wyrwał więc tyle, ile leśnicy ścinają przez kwartał jednego roku. W największym stopniu klęska dotknęła nadleśnictw Rytel, Bytów, Czersk, Runowo, Zamrzenica, Woziwoda, Szubin, Przymuszewo i Gołąbki.

Reklama

Leśnicy jednak nie załamują rąk. Już dzisiaj zastanawiają się, jak naprawić szkody wyrządzone przez wiatr. Cały proces może potrwać nawet pięć lat. Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Toruniu ma już za sobą podobne doświadczenia. W 2012 r. nawałnica zniszczyła tam 500 ha lasu.

- Wykorzystaliśmy tamtą klęskę, aby przebudować drzewostany, zwiększając udział gatunków liściastych. Ich udział zwiększył się z 8 do 34 proc. Po pięciu latach widać efekty – mówi nam Janusz Kaczmarek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu.

Leśnik jest dobrej myśli i liczy, że uda się powtórzyć sukces na ponad 40 razy większej powierzchni – 23,3 tys. ha. Jego dyrekcja najbardziej odczuła skutki nawałnic. Jak mówi, już dzisiaj zwiększany jest zbiór nasion, a szkółki leśne zwiększą niemal trzykrotnie zasiewy sadzonek (z 80 ha do 250 ha).

- Potrzebujemy ok. 240 mln sadzonek – mówił podczas wczorajszej konferencji prasowej dyrektor Kaczmarek.

Łatwo policzyć więc, że na dotkniętych huraganem terenach trzeba będzie posadzić ok. 400 mln drzew. Nie ma co liczyć jednak na wsparcie ekologów, którzy problemu nie dostrzegają.

„Z lasem nie stało się nic złego. Nie został zniszczony cenny przyrodniczo drzewostan, a właściwie jednowiekowa monokultura sosny. Wygląda to oczywiście bardzo spektakularnie, ale pracujące w puszczy ciężkie maszyny sieją w świecie przyrody większe zniszczenie” – orzekł Greenpeace na Facebooku.

Wtóruje mu dr Michał Żmihorski z Instytutu Ochrony Przyrody PAN‑u.

„Otóż z przyrodniczego punktu widzenia nie ma ŻADNEJ szkody w wyniku ostatniego huraganu. Zniszczone zostały tysiące hektarów drzewostanu, wygląda to spektakularnie i straty ekonomiczne są poważne, ale nie ucierpiały żadne zasoby przyrodnicze. Jeden dzień pracy drwali w Puszczy Białowieskiej albo skłusowanie rysia przynosi więcej strat przyrodniczych niż te 26 000 ha monokultury jednowiekowej sosny. Z punktu widzenia przyrody nie trzeba nic robić (odtwarzać, renaturyzować, regenerować, blebleble), a powstały wiatrołom jest z pewnością cenniejszy niż to, co było tam wcześniej” – mówi jeden z głównych naukowców wspierających antyrządowych ekologów.

Na razie nie wiadomo, ile rezerwatów, siedlisk gatunków chronionych zniszczyła nawałnica. Leśnicy mają podsumować straty w najbliższych kilku dniach. Z oficjalnych danych wiemy już jednak, że ucierpiało ok. 700 ha w Parku Narodowym Bory Tucholskie.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Reklama