Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Akcja „Gazety Polskiej”: we wrześniu szturmujemy Rady Rodziców! Tak zablokujemy LGBT w szkołach

Rady Rodziców mają ogromne uprawnienia i mogą całkowicie zablokować w polskich szkołach ofensywę LGBT. Dotąd istniały jednak głównie na papierze. Znakomite rozwiązanie prawne było martwe, bo rodzice nie widzieli sensu angażowania się w kontrolowanie szkoły, a i wielu dyrektorów traktowało je jak piąte koło u wozu. Pora na obywatelską rewolucję! Uruchamiamy dziś potężny demokratyczny mechanizm, który był dotąd w uśpieniu. Większość rodziców, która chce szkoły normalnej, musi przejąć inicjatywę - pisze Piotr Lisiewicz w "Gazecie Polskiej".

klimkin

W drukowanym wydaniu tygodniku - wciąż dostępnym w kioskach - znajdą Państwo wzór OŚWIADCZENIA RODZICA, KTÓRE UNIEMOŻLIWIA AGITACJĘ LGBT WOBEC DZIECKA. 


Dlaczego Rady Rodziców były dotąd tworem w dużej części martwym? Przez lata wiedza o ich olbrzymich uprawnieniach była wśród rodziców niemal żadna. A i zagrożenia dla dzieci związane z narzucaniem przez szkołę nieakceptowanej przez większość rodziców ideologii były nieporównanie mniejsze. Dlatego rodzice zabiegani wokół swojej pracy nie widzieli sensu angażowania się w działalność Rad Rodziców.

– Ci spośród rodziców, którzy mają podejście najbardziej prorodzinne, realizowali je po prostu we własnych rodzinach, znajdując jak najwięcej czasu dla swoich dzieci, przez co nie angażowali się na przykład w Radach Rodziców

– mówi „Gazecie Polskiej” Małgorzata Tadrzak-Mazurek, zastępca redaktora naczelnego portalu Polskie Forum Rodziców (polskieforumrodzicow.pl). Portal powstał właśnie po to, by uświadomić rodzicom ich prawa.

Jak w praktyce wyglądały dotąd wybory do owych Rad? – Kto z nas choć raz nie brał udziału w żenujących „wyborach” do rad rodziców na pierwszym w roku szkolnym zebraniu, kiedy na pytanie o kandydatów większość z nas bądź to z paniką rozgląda się po bokach, bądź to uporczywie wpatruje w blat stolika. Jakbyśmy się co najmniej przenieśli w czasie i właśnie matematyk zapytał: kto chętny, żeby rozwiązać to zadanie przy tablicy? – ironizuje Tadrzak-Mazurek.

Barbara Nowak: to jest naprawdę ostatni moment!

Jak podkreśla na stronie PFR Wojciech Starzyński, prezes Fundacji „Rodzice Szkole”, ta bierna postawa rodziców była w interesie wielu instytucji: – Oddawanie wychowania swoich dzieci szkole jest błędem. Z jakiegoś powodu rodzicom wmówiono, że nie mają predyspozycji, by wychowywać własne dzieci, że od tego są fachowcy. Ale na jakiej podstawie nauczyciel jest lepszym fachowcem od wychowywania dzieci niż kierujący się sercem rodzic? Należy odkłamywać tę sytuację. I nie chciałbym tu jakoś gloryfikować rodziców, bo zdaję sobie sprawę ze wszystkich ich słabości, ale wychowywanie własnych dzieci leży wyłącznie w ich gestii, a nie „specjalistów” ze szkoły czy przedszkola.

Podobnego zdania jest Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty, która podkreśla

– To nie jest „być może” ostatnia szansa. To naprawdę ostatni moment, żeby zobaczyć, co się wokół nas dzieje.

Nie zostawiajmy dzieci w rękach autorów strajkowych piosenek o krowie

Jak mówi, na naszych oczach trwa walka o nasze dzieci:

– Czas się przebudzić. Jeśli tego nie zrobimy właśnie teraz, to podzielimy losy zachodnich społeczeństw. A tam rodzice nie mogą już decydować o swoich dzieciach. W Niemczech na przykład zrodził się duży ruch rodziców, żeby odwrócić ten proces, ale są systemowo zagłuszani i zwalczani, spychani na margines. Bo odwrócenie tej sytuacji, czyli oddanie dzieci rodzicom, nie jest takie proste.

Zdaniem Tadrzak-Mazurek działać trzeba natychmiast, bo w wielu krajach zachodnich możliwości prawne, które w Polsce mają nadal rodzice, zostały już im odebrane i za brak udziału dziecka w zajęciach o gender grozi grzywna.

Szczególnie w kontekście stanu nauczycielskiego środowiska, jaki poznaliśmy w czasie wiosennego strajku z nauczycielami przebierającymi się za krowę i śpiewającymi pozdrowienia dla TVN, dotychczasowa postawa bierności rodziców musi zostać porzucona.

Cała władza w ręce Rad!

Co mogą Rady Rodziców, jeśli działają aktywnie, a zasiadają w nich osoby świadome, jak korzystać z własnych praw? Mogą bardzo dużo, a na pewno mają wystarczającą władzę, by całkowicie zablokować ekspansję LGBT w każdej ze szkół. To one wyrazić muszą zgodę na działanie w szkole wszelkich organizacji społecznych, w tym również organizacji związanych z LGBT– zgodnie z art. 86 ustawy Prawo Oświatowe nie mogą one działać na terenie szkoły bez pozytywnej opinii Rady Rodziców. Rada opiniuje także wszystkie zajęcia dodatkowe niebędące w podstawie programowej, a także podręczniki szkolne. Do uprawnień Rady Rodziców należy także uchwalanie w porozumieniu z Radą Pedagogiczną programu wychowawczo-profilaktycznego szkoły lub placówki. Rada Rodziców może go napisać i domagać się jego respektowania.

Jak mówi Barbara Nowak, Rady Rodziców, jeśli chodzi o program, „nie tylko (go) zatwierdzają, ale od dwóch lat mają możliwość tworzenia go. I zachęcam do korzystania z tego potężnego narzędzia, czyli żeby rodzice samodzielnie pisali programy profilaktyczno-wychowawcze”. Jak wyjaśnia, programy nie muszą być rozbudowane:

„Wystarczy w punktach napisać: chcemy, żeby to i to było przekazywane naszym dzieciom, a tego i tego nie chcemy. I to będzie chronić dzieci w szkole. Trzeba tylko pamiętać, że żaden program nie może być niezgodny z Prawem oświatowym i konstytucją”.

Tych uprawnień jest o wiele więcej. Jak wylicza Tadrzak-Mazurek, należą do nich także: wnioskowanie o ocenę pracy nauczyciela przez dyrektora; partycypowanie w ocenie pracy dyrektora; udział w komisji konkursowej, która wybiera dyrektora; występowanie do dyrektora (a także do innych organów szkolnych), organu prowadzącego lub sprawującego nadzór pedagogiczny z wnioskami i opiniami dotyczącymi szkoły; opiniowanie dorobku zawodowego nauczycieli ubiegających się o wyższy stopień awansu zawodowego; opiniowanie planu finansowego składanego przez dyrektora.

Jak przejąć Rady Rodziców?

Jak stanowi ustawa Prawo Oświatowe, rodzice poszczególnych klas wybierają po jednym swoim przedstawicielu do Rad Rodziców na pierwszym zebraniu rodziców we wrześniu. Artykuł 83 stanowi, że wchodzi do nich „po jednym przedstawicielu rad oddziałowych, wybranych w tajnych wyborach przez zebranie rodziców uczniów danego oddziału”, przy czym „jednego ucznia reprezentuje jeden rodzic”.

W praktyce jest z reguły tak, że „rady oddziałowe” to tzw. trójki klasowe, z których jeden przedstawiciel wchodzi do szkolnej Rady Rodziców. Jeśli rodzice w danej klasie dobrze się znają i mają ze sobą kontakt na co dzień, mogą wcześniej dogadać się, kogo popierają jako przedstawiciela do Rady Rodziców.

Najlepiej, by kandydatów zgłosili inni rodzice, wskazując, że sprawdzili się oni, działając na rzecz klasy w poprzednim roku szkolnym czy chwaląc ich kompetencje. Zapewne dobrze, by zostali oni zgłoszeni jako pierwsi, bo zgłaszanie drugiego kandydata w miejscu, gdzie dotąd nie było rywalizacji, może być przez część rodziców gorzej postrzegane.

Inną taktykę zapewne należy przyjąć na wsi, gdzie ogół rodziców jest przeciwny LGBT, a inną w renomowanych liceach w wielkim mieście. W tym pierwszym przypadku cel działania może być oczywisty. W drugim dobrze połączyć go z innymi celami pożądanymi przez rodziców, o których mówili w ubiegłym roku. Starajmy się wtedy wychodzić im naprzeciw, zajmować stanowisko im życzliwe, nie posługiwać się jakimś radykalnym językiem.

Prezydent miasta jest od remontów, a nie od agitacji za LGBT

Wbrew propagandzie niektórych prezydentów miast, narzucanie przez nich ideologicznych rozwiązań jest bezprawne. Wiceminister edukacji Marzena Machałek 29 marca w piśmie skierowanym do marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego napisała: „Prezydent miasta, jako organ prowadzący szkoły, nie posiada kompetencji, aby narzucać rodzicom wartości, w duchu którym mają być wychowywane ich dzieci. Ustawowym obowiązkiem organu prowadzącego jest budowa, remont i doposażenie szkół w stopniu pozwalającym najpełniej realizować zadania dydaktyczno-wychowawcze, określone w podstawie programowej (…). Jeśli rodzice wiedzą o tym, że dziecko w szkole uczestniczy w wydarzeniu niezgodnym z ich wartościami, mają prawo wyrazić swój stanowczy sprzeciw dyrektorowi szkoły lub placówki. Jeżeli okaże się, że interwencja nie przyniesie oczekiwanego efektu, należy zwrócić się do właściwego terytorialnie kuratora oświaty, który podejmie adekwatne do zgłaszanego problemu działania nadzorcze”.

Konstytucja! Konstytucja! Konstytucja!

Tym, czym możemy zamknąć usta agitatorom LGBT, jest polskie prawo – konstytucja, ustawa oraz podpisane przez nas umowy międzynarodowe. Udawanie przez nich, że te przepisy – jako za mało nowoczesne – nie działają, bo niebawem przyjdą nowe, jest uzurpacją. Naszym zadaniem jest znać prawo i wymuszać jego respektowanie z rozmachem nie mniejszym, niż robią to środowiska LGBT.

Przed legalizacją małżeństw homoseksualnych chroni Polaków konstytucja, ta sama, o której krzyczą na ulicach przeciwnicy rządu PiS. Jej art. 18 stanowi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Konstytucja w artykule chroni również prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 48, ust. 1): „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”. Innymi słowy, to nie państwo ani szkoła mają decydować o celach wychowawczych, wartościach i treściach, jakie chcemy przekazać, i czasie, kiedy to zrobimy. Jest jeszcze art. 72 ust. 1 Konstytucji: „Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją”.

Warto szczególnie podkreślić obecność słowa „demoralizacja” w konstytucyjnym zapisie.

Ustawa też nakazuje respektowanie chrześcijańskich wartości

Konkretyzację tych zapisów znajdujemy także w Ustawie z 14 grudnia 2016 roku Prawo oświatowe. W art. 1 ust. 2 stanowi ona, że oświata zapewnia „wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny”. A więc to szkoła wspiera rodziców zgodnie z akceptowanymi przez nich wartościami.

We wstępie do ustawy stwierdzono też, że „Nauczanie i wychowanie – respektując chrześcijański system wartości – za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki”. Czyli to, czego uczone są nasze dzieci, musi „respektować” chrześcijański system wartości, a więc elementów ideologii LGBT skrajnie sprzecznych z chrześcijaństwem szkoła propagować nie może.

Prawo międzynarodowe również po naszej stronie

Jest mitem, że nacisk ruchów LGBT na polskie szkoły ma cokolwiek wspólnego z prawem międzynarodowym. Uleganie mu przez niektóre państwa wynika wyłącznie z ich kapitulacji przed terrorem politycznej poprawności. Jest dokładnie odwrotnie, międzynarodowe umowy ratyfikowane przez państwo polskie w czasach, gdy terror LGBT nie był jeszcze wszechwładny, gwarantują rodzicom wspomniane prawa. Oto kilka najważniejszych przykładów:

Art. 26 ust. 3 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ stwierdza: „Rodzice korzystają z prawa pierwszeństwa, jeśli chodzi o wybór rodzaju wykształcenia dla swych dzieci”;
Art. 18 ust. 4 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych także gwarantuje rodzicom to samo: „Państwa-Strony niniejszego Paktu zobowiązują się do poszanowania wolności rodziców lub, w odpowiednich przypadkach, opiekunów prawnych do zapewnienia swym dzieciom wychowania religijnego i moralnego zgodnie z własnymi przekonaniami”;
Art. 2 Protokołu nr 1 do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności: „Wykonując swoje funkcje w dziedzinie wychowania i nauczania, Państwo uznaje prawo rodziców do zapewnienia wychowania i nauczania zgodnie z ich własnymi przekonaniami religijnymi i filozoficznymi”.

WZÓR OŚWIADCZENIA RODZICA, KTÓRE UNIEMOŻLIWIA AGITACJĘ LGBT WOBEC DZIECKA, ZNAJDĄ PAŃSTWO W BIEŻĄCYM NUMERZE TYGODNIKA "GAZETA POLSKA"

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Lisiewicz