Reporter „Codziennej” próbował ustalić, dlaczego dość banalne śledztwo trwa tak długo. Nie było to łatwe. Najpierw przekazano nam, że policjant zajmujący się sprawą ma wolne. Później okazało się, że nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów. Nadal bowiem osoba, która groziła gwałtem córki posła, formalnie pozostaje anonimowa.– Odebrała dyrektor, rozmowa nie trwała długo, kilka sekund, ale po wyrazie jej twarzy od razu zrozumiałem, że coś się stało – opowiadał portalowi niezalezna.pl poseł Woźniak. – Dzwonił jakiś mężczyzna. Nie przedstawił się. Powiedział, że zgwałci moją córkę. Początkowo nie wiedziałem, co zrobić z taką groźbą, ale uznałem, że nie mogę odpuścić. Nie darowałbym sobie, gdy naprawdę coś złego się stało – dodaje parlamentarzysta. Zgłosił sprawę policji, został przesłuchany i... nadal czeka na schwytanie bandyty.
Próbowaliśmy zapytać o śledztwo również w prokuraturze, choć przedstawicielka policji twierdziła, że to jest ich własne postępowanie. W bardzo krótkiej rozmowie telefonicznej szefowa Prokuratury Rejonowej w Kutnie była jednak przekonana, że zajmują się taką sprawą, ale konkretów nie mogła od razu podać.– Mamy wytypowanego podejrzanego, ale czekamy na billingi od operatora – tłumaczy aspirant sztabowy Edyta Machnik z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie. Jak długo to potrwa? Nie potrafiła odpowiedzieć.
Wysłaliśmy, czekamy na odpowiedź.– Proszę wysłać mejla z pytaniami, sprawdzimy – zapewniła prokurator Beata Dalecka-Wieczorkowska.
– Minęły aż cztery miesiące. Ten człowiek mógł przecież w tym czasie zrealizować swoje groźby. Powinien być natychmiast zatrzymany – podkreśla parlamentarzysta.