Nie pozwólmy zapomnieć Zachodowi i zwłaszcza nowemu pokoleniu, kto budował i zarządzał obozami zagłady. Nie byli to bezpaństwowi naziści, nie byli to Polacy – byli to Niemcy. Musimy o tym mówić, musimy to pokazywać. Musimy robić to, co robią Niemcy, z tą różnicą, że my historii nie musimy fałszować - z mec. Lechem Obarą rozmawia Jarosław Wróblewski.
Dlaczego podjął się Pan zmagań w sądzie z niemieckimi mediami o prawdę o obozach koncentracyjnych?
Przyszedł do nas Zbigniew Ossewski, potomek więźniów obozów koncentracyjnych, który potrzebował pomocy. Inni prawnicy mu odmówili, nie widząc szans w starciu z medialnymi gigantami. Nie mogłem go zostawić, zresztą mnie również bolały sformułowania używane przez zachodnie media. Jednocześnie trudno było mi się pogodzić z bezsilnością naszego państwa. Jedyne, na co było je stać, to wystosowanie próśb o sprostowanie. Przy wsparciu pani prof. Aurelii Nowickiej oraz młodego pokolenia prawników mojej kancelarii, w szczególności mec. Szymona Topy, zrobiłem to, co umiem najlepiej. Wystąpiłem w imieniu klienta na drogę sądową.
Poza tym od lat czuję się w obowiązku reprezentowania słabych, którzy zmagają się z wielkimi przeciwnikami (sprawa Biedronki, ofiar komorniczego bezprawia itd.). Robię to w miarę swoich sił i posiadanych środków. Po panu Ossewskim zgłaszali się do mnie inni więźniowie obozów koncentracyjnych. Mogłem sobie pozwolić na prowadzenie trzech takich spraw, m.in. Karola Tendery, które i tak ciągną się już od ośmiu lat. Jednak koszty tych spraw, tj. finansowanie tłumaczeń, udział w rozprawach przed niemieckimi sądami, dojazdy, hotele – ograniczały mi podejmowanie takich działań na większą skalę.
Jaki jest powód, strategia i cel działań niemieckich, obciążających Polaków za obozy koncentracyjne?
Karol Tendera jest przekonany, że idea ta narodziła się w niemieckim wywiadzie w latach 50. XX w. z inicjatywy byłego SS-mana Reinharda Gehlena. Miało to być działanie zmierzające do złagodzenia negatywnego wizerunku Niemców jako narodu zbrodniarzy. Trudno dziś potwierdzić tę teorię, zwłaszcza że ewentualne dowody na nią są przechowywane w archiwach służb wywiadowczych. Niezaprzeczalnie jednak dziś upowszechniło się, w szczególności wśród dziennikarzy, wyrażenie o „polskich obozach”. Przyjęło się nawet wygodne wytłumaczenie, że jest to po prostu geograficzne określenie położenia obozu. Nie można jednak nie zauważyć, że nie słyszy się o francuskich, czeskich czy austriackich obozach. W naszej ocenie określenie „polskie obozy” jest jednak elementem szerszego zjawiska, zmierzającego do wywołania czegoś, co prof. Zbigniew Mazur nazwał „wspólnotą sprawców”. Podobnie w życiu codziennym niektórzy sprawcy niecnego występku „bronią się”, że przecież inni też tak robią. „Polskie obozy” są zatem efektem tej samej strategii, która doprowadziła m.in. do powstania Muzeum Wypędzonych w Berlinie, eksponowania przez Niemców ofiar alianckiego bombardowania Drezna czy wyprodukowania filmu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Nie ma przy tym znaczenia, czy jest to efekt strategii centralnie sterowanej przez rządowe lub pozarządowe instytucje, czy jedynie równoległe i niejednokrotnie niezależne od siebie dążenie wielu środowisk działających w zbieżnym celu – polepszenia wizerunku Niemiec. W każdym z tych wypadków niezbędne jest przeciwdziałanie tym dążeniom, ponieważ w rezultacie uderza to w wizerunek Polski na świecie.
Czy wygrana z telewizją ZDF więźnia KL Auschwitz Karola Tendery, którego Pan reprezentował, zmieni zachowanie i przekaz zachodnich mediów?
Gorąco wierzę, że wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie wpłynie na zachowanie zachodnich mediów. Jednak aby tak się stało, Zachód o tym wyroku musi się dowiedzieć. Na razie bowiem tylko u nas jest na ten temat głośno. I tu niezbędna jest aktywność państwa polskiego – rządu lub powołanych do tego specjalnych komórek, a także służb dyplomatycznych. Dobrze byłoby również zainwestować w akcję informacyjną w mediach zagranicznych. Widzę nawet konieczność wynajęcia firmy PR-owej, która podjęłaby profesjonalną kampanię. W ramach tych starań niezwykle istotne jest, by tworzyć w opinii publicznej Zachodu prawdziwy wizerunek II wojny światowej oraz zbrodni zagłady w obozach koncentracyjnych.
Jaką argumentacją posługiwało się ZDF w trakcie postępowania sądowego?
ZDF przez cały proces broniło się tymi samymi argumentami, które pomimo ewidentnej przegranej podtrzymuje nadal i ogłasza je nad tekstem przeprosin. Powołuje się na błąd tłumaczenia z języka francuskiego. Jednocześnie ZDF cały czas podkreśla, że za ów „błąd” już przeprosiło zarówno pana Tenderę w liście prywatnym, jak i każdego, kto poczuł się urażony użytym przez nich sformułowaniem – poprzez umieszczenie na stronie ZDF oświadczenia, moim zdaniem bardzo ogólnego i lakonicznego. Jednak ani pan Tendera, ani sąd nie przyjęły tych tłumaczeń – konsekwencją tego jest wyrok i nasza wygrana.
Jak został odebrany ten wyrok w Niemczech?
Redakcja internetowej strony ZDF zdaje się nie poddawać nawet w obliczu prawomocnego wyroku. Opublikowane przez nią przeprosiny nie są w naszej ocenie właściwym wykonaniem wyroku. Tekst przeprosin nie został umieszczony na stronie głównej, na której znajduje się jedynie słabo widoczny odnośnik, poprzedzony został zbędnym komentarzem, umniejszającym winy ZDF, a same przeprosiny mają postać graficzną, co uniemożliwia odnalezienie ich z poziomu wyszukiwarki internetowej. Nie przekonują nas tłumaczenia o trudnościach technicznych. Będziemy musieli zatem teraz podjąć ciężką walkę prawną o wykonanie tego wyroku. Musimy nauczyć Zachód szacunku dla wyroków polskich sądów.
Jak Pana zdaniem można skutecznie informować społeczeństwa Zachodu o tym, że Polacy heroicznie ratowali Żydów podczas wojny, a nie stali po stronie niemieckich oprawców?
Powinniśmy się uczyć od Niemców, jak postępować w takiej sytuacji. Oni są mistrzami przedstawiania historii i informowania swojego społeczeństwa o heroicznych gestach. Odpowiedzią na film „Nasze matki, nasi ojcowie” powinien być film o polskich matkach i ojcach, których eksterminowano, rozstrzeliwano, a którzy niejednokrotnie nie bacząc na ryzyko, pomagali Żydom. Odpowiedzią na film o bombardowaniu Drezna powinien być obraz o świadomym, barbarzyńskim i bezsensownym niszczeniu Warszawy przed jej opuszczeniem przez wojska niemieckie. Obrazy gwałconych Niemek w Berlinie skonfrontujmy z bestialstwem niemieckich oprawców wobec warszawskich powstańców, obrazem gwałconych sanitariuszek, łączniczek i harcerek oraz rozstrzelanej Woli. W odpowiedzi na lament związany z „wypędzaniem” Niemców, porównywany przez nich do zbrodni masowej zagłady, odpowiedzmy obrazem wypędzeń Polaków z kraju Warty i Pomorza oraz z tragedią dzieci Zamojszczyzny, a także wysiedleń popowstańczych. Przypominajmy, kto rozpoczął tę wojnę, kto był agresorem, a kto ofiarą. I wreszcie nie pozwólmy Zachodowi i zwłaszcza nowemu pokoleniu zapomnieć, kto budował i zarządzał obozami zagłady. Nie byli to bezpaństwowi naziści, nie byli to Polacy – lecz Niemcy. Musimy o tym mówić, musimy to pokazywać, musimy w to inwestować. Musimy robić to, co robią Niemcy, z tą różnicą, że my historii nie musimy fałszować.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#media #wyrok #sąd #II wojna światowa #obozy koncentracyjne #manipulacja #manipulacja medialna #media #Polska #Lech Obara
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jarosław Wróblewski