KOD wraz z opozycyjnymi ugrupowaniami zorganizował przejazd przez Warszawę. Demonstranci szli ręka w rękę z ubekami, którzy starali się przekonać opinię publiczną, że to oni są pokrzywdzeni przez system.
Głos do manifestantów zabrał Mateusz Kijowski. Porównał obecną sytuację do czasów reżimu Jaruzelskiego i Kiszczaka.
- stwierdził przywódca KOD. Swoją drogą, ciekawe, co by się stało, gdyby w grudniu 1981 roku spróbował zorganizować taki spęd jak dziś?Dziś nasza władza, tak jak 35 lat temu atakuje nas. Odbiera nam nasze wolności. Chce odebrać godność pracowników
- mówił Kijowski w przemówieniu przed siedzibą PiS na ulicy Nowogródzkiej w Warszawie.Wszyscy musimy być razem. Solidarni. Bo solidarność nas łączy wtedy i łączyła nas dziś. Za chwilę usłyszcie wiele o różnych zagrożeniach z różnych stron. O tym, jak musimy się bronić. Ale pamiętajmy, wszystkimi tymi sprawami musimy zająć się razem. Musimy zająć się tymi, którzy uczą nasze dzieci, którzy nas uczyli. I tymi, którzy bronili nas i chronili, a dziś chce się ich pozbawić emerytur. Ze wszystkimi musimy być razem. Musimy głośno krzyczeć solidarność!
- dodał.Władza chce nas podzielić. Będzie próbowała wskazywać: ci są złodziejami, ci są komunistami, ci są ubekami. Na każdego coś się znajdzie. Nie wierzcie w to
Nie wspomniał, niestety, ani słowem o alimenciarzach.
Uważni obserwatorzy dostrzegli, że Kijowski idzie na boczny tor. Na jego następcę szykowany jest Jarosław Szumełda.
A tak manifestację KOD komentowali użytkownicy Twittera: