- Te zarzuty są krzywdzące. Po pierwsze nie można mówić o "niemieckich pieniądzach" jako rządowych. Nie jesteśmy fundacją państwa niemieckiego tylko niezależną instytucją - mówi Jakob Wöllenstein, koordynator ds. projektów w Europie Środkowo-Wschodniej Fundacji Konrada Adenauera, w rozmowie z Onet.pl. Odnosi się w ten sposób do zarzutów o zorganizowanie przez Trybunał Konstytucyjny imprezy za "niemieckie pieniądze". A jak jest naprawdę?
Przypomnijmy:
zorganizowana w Gdańsku impreza 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego była współfinansowana przez niemiecką Fundację Konrada Adenauera. Zrozumiałe więc, że pojawiły się nagłówki w stylu "Jubileusz za niemieckie pieniądze".
Wöllenstein tłumaczy jednak w rozmowie z Onet.pl, że te zarzuty są "krzywdzące".
Po pierwsze nie można mówić o "niemieckich pieniądzach" jako rządowych. Nie jesteśmy fundacją państwa niemieckiego tylko niezależną instytucją, która mieści się oczywiście w tradycji chrześcijańskiej demokracji, ale nie należy do państwa niemieckiego ani żadnej partii
- twierdzi.
I przyznaje, że
"chodziło o mniej więcej 20 tysięcy złotych, które zostały przeznaczone na tłumaczy, sprawy techniczne i wyżywienie".
Czy faktycznie nie można mówić o "niemieckich pieniądzach jako rządowych"? Wystarczy wejść na stronę internetową Fundacji Adenauera.
W zakładce "Finansowanie" czytamy:
Niemieckie fundacje polityczne są w dużej mierze finansowane ze środków rządu federalnego i krajów związkowych. 96,8 proc. funduszy Konrada Adenauera pochodzi ze środków publicznych, a 2,7 proc. - z opłat za wstęp i różnych innych dochodów.
Czy trzeba dodawać coś więcej?
Źródło: onet.pl,niezalezna.pl
#TK #Fundacja Adenauera
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
wg