Jeszcze 1 wrześnie władze stolicy złożyły do warszawskiej prokuratury wniosek, w którym wskazały, że chcą, aby śledczy sprawdzili, czy miasto legalnie wydawało w prywatne ręce nieruchomości. Śledczy mieli zbadać ponad 2,4 tys. postępowań o zwrot nieruchomości, które się już zakończyły, i ponad 2,6 tys. spraw w toku.
Już tydzień po złożeniu pisma prokuratura poprosiła Hannę Gronkiewicz-Waltz o sprecyzowanie, jakich nieprawidłowości w reprywatyzacji gruntów dotyczy złożone zawiadomienie. Chodziło właśnie o to, że władze Warszawy wymieniły ogółem ponad 5 tys. spraw o zwrot gruntu lub odszkodowania. I jest oczywiście niemożliwością, by śledczy bez dokładnych informacji ws. przestępstwa sprawdzali każdą z tych spraw. Dlatego prokuratura zażądała, by ratusz sprecyzował, w których z tych 5 tys. spraw mogło dojść do popełnienia przestępstwa. Czas dano do 20 września.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co i kiedy ukradziono? Prokuratura stawia Gronkiewicz-Waltz w trudnej sytuacji
Jednak Ratusz nie uzupełnił materiałów ani przed 20 września, ani po. Ponadto w swoim piśmie do prokuratury od 30 września HGW wskazała:
Nie klasyczne zawiadomienie…Stwierdzenia wymaga, że w piśmie z dnia 30 sierpnia 2016 r. (...) zawarto wniosek o "sprawdzenie", czy przy prowadzeniu postępowań reprywatyzacyjnych w Warszawie mogły mieć miejsca przestępstwa. Zatem pismo to nie powinno być traktowane jako klasyczne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, o którym mowa ściśle w art. 304 Kpk.