Dawno tak bardzo nie zgadzałem się z Łukaszem Warzechą. Wprawdzie w sprawie Smoleńska wiele podmiotów prowadzi grę polityczną, ale co to ma do rzeczy? Zginęło autentyczne przywództwo naszego narodu. Dla żywych wynikają z tego oczywiste obowiązki: uczcić zmarłych, zaopiekować się rodzinami i wyjaśnić przyczyny tragedii, a jeśli trzeba: ukarać winnych. To podstawowe normy naszej cywilizacji.
Nie ma znaczenia, czy ktoś na tym zyska, czy straci. Dobrze, jeżeli na przyzwoitych zachowaniach można zyskać ale przyzwoicie trzeba się zachowywac nawet wtedy, kiedy się na tym traci. Żadne racje polityczne nie mogą nam przeszkodzić w realizacji naturalnych praw. Jeżeli ktoś myśli inaczej, jest bolszewikiem. To właśnie bolszewicy postawili wyższość polityki nad prawami naturalnymi jako zasadę. Niestety tak samo wokół sprawy Smoleńska zachowują się przedstawiciele władzy.
Opisałem ten spór kilka miesięcy temu w "Rzeczpospolitej".
Niestety dzisiaj jest o wiele gorzej. Władze Warszawy i rząd próbują rozbić obchody, stąd ten chaos informacyjny.
Razem z wieloma rodzinami ofiar zaproponowaliśmy
obchody niezalezne od władz i tak zamierzamy właśnie spędzić te dni. Syreny o 8.41 były tego jednym z elementów.
Mam wrażenie, że PO samo sobie kręci bicz na własną głowę: albo pozwoli ludziom mieć spokojny dzień pamięci, albo będzie miało dzień gniewu. Niech jeszcze trochę nam pozabrania...
Źródło:
Tomasz Sakiewicz