W Holandii po katastrofie boeinga pojawiły się głosy, że za tą zbrodnią może stać Putin. Osób, które tak twierdziły, nie spotkały szykany. W odróżnieniu od wydarzeń w naszym kraju.
Oczywiście w Holandii pojawiały się różne opinie. Jesteśmy dopiero miesiąc po katastrofie i wszyscy są nadal w szoku. Ale faktycznie, w Holandii nie ma, jak w Polsce w związku ze Smoleńskiem, w sprawie katastrofy boeinga dwóch obozów, z których jeden jest wyszydzany. Każda hipoteza katastrofy jest brana pod uwagę.
Z czego mogą wynikać te różnice?
Holendrzy nie mają większych sporów o to, jak konstytuuje się ich tożsamość. W Polsce brakuje wspólnej przestrzeni, której jesteśmy w stanie bronić. Żeby naród mógł istnieć, musi gromadzić się wokół pewnego zestawu wartości. Jeżeli każdy, niezależnie od światopoglądu, czuje się dobrze w tej przestrzeni wartości, jest gotów bronić suwerenności danego obszaru. Natomiast komuś udało się sprawić, że Polacy nie czują się właścicielami swojego kraju. To wynika choćby z tego, że opinia publiczna w Polsce nie ma odpowiedniej siły, żeby wywrzeć presję na premiera. A premier w Polsce jest niemal niczym feudalny władca.
Holendrzy nie bali się też poprosić o pomoc w wyjaśnianiu katastrofy inne kraje.
Holendrzy poprosili o wsparcie wszystkich, którzy pomogą im dojść do celu. Po co Polska tak zabiegała, żeby należeć do NATO i do Unii Europejskiej, skoro w momencie, gdy może korzystać z ich pomocy, tego nie robi?
Dla Holendrów i Polaków obie tragedie były testem. Testem nie tylko skuteczności działania na polu międzynarodowym, ale też testem szacunku do nas samych…
Jeżeli nie mamy szacunku do ludzi, którzy byli na pokładzie tupolewa, to tak, jak byśmy sami tam zginęli. Na polu katastrofy leży nasza tożsamość. Zrozumiałem to dopiero po tragedii holenderskiej, widząc domaganie się Holendrów o uszanowanie ciał ofiar, rzetelne śledztwo i osądzenie winnych. To nie ma nic wspólnego z polityką! To podstawowa aktywność obywatelska. A ludzie, którzy nami rządzą, to nasze lustro. My ich wybraliśmy. Wcale nie trzeba czekać do wyborów. Jeśli się nie sprawdzają na swoich stanowiskach, można ich zmienić.
Całość wywiadu w tygodniku "Gazeta Polska"
Reklama