Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

„Hoss” orze, jak może

Arkadiusz Ł., uważany za pomysłodawcę perfidnego oszustwa „na wnuczka”, wreszcie stanął przed sądem.

Arkadiusz Ł., uważany za pomysłodawcę perfidnego oszustwa „na wnuczka”, wreszcie stanął przed sądem. Jego obrońca zarzucił śledczym, że podsłuchy świadczące o winie oszusta mogły zostać zarejestrowane nielegalnie. Prokuratura odrzuca zarzuty. – Każdy orze, jak może – ironizują śledczy.

Szajka „Hossa” żerowała na naiwności osób w podeszłym wieku. To właśnie Arkadiusz Ł. miał wymyślić metodę „na wnuczka”: oszust podający się za krewnego w rozmowie telefonicznej przekonywał, że potrzebuje pilnie pomocy (bo wypadek, bo zatrzymała go policja, bo ma świetny interes na oku) i wyśle kolegę po odbiór pieniędzy. Niektórzy seniorzy tracili oszczędności życia, a zyski hien pokroju „Hossa” liczone są w… milionach euro! Początkowo ludzie „Hossa” grasowali w Europie Zachodniej, a później także w Polsce. „Hoss” długo był bezkarny, ale nawet gdy wpadł (za pierwszy razem), nie stracił tupetu.

– Szybko przyznał się do winy, a nawet złożył wniosek o dobrowolne poddanie karze i po stosunkowo krótkim pobycie w areszcie wyszedł na wolność. Wtedy zmienił zdanie i zaprzeczył zarzutom – wspomina w rozmowie z „Codzienną” jeden ze śledczych.


Akt oskarżenia trafił do sądu w Poznaniu, ale proces nie mógł ruszyć przez wiele miesięcy. Najpierw były proceduralne przepychanki, później niestawianie się na wezwania, wysyłanie zwolnień lekarskich. Gdy w końcu „Hoss” został doprowadzony i proces się rozpoczął, zaskakujący ruch wykonał jego obrońca. Na czerwcowej rozprawie złożył wniosek o sprawdzenie, czy na podsłuchy rozmów telefonicznych (kluczowy dowód w sprawie) była zgoda sądów w Niemczech i w Polsce. Bo jeśli nie, to należałoby je uznać za nielegalne i zniszczyć.

„Codzienna” dowiedziała się, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie niedawno wysłała pismo do sądu i odniosła się do tych zarzutów.

– Zgromadzone w śledztwie materiały operacyjne uzyskane zostały zgodnie z polskim i niemieckim prawem. W szczególności kontrola połączeń telefonicznych w odniesieniu do poszczególnych numerów odbywała się za zgodą właściwych sądów, wobec czego wnieśliśmy o oddalenie wniosku obrońcy – tłumaczy nam prokurator Michał Dziekański, który przypomina, że w tej sprawie działał specjalny polsko-niemiecki zespół dochodzeniowo-śledczy, a każda ze stron działała na podstawie krajowego prawa.

– Nie mamy żadnej wiedzy, aby strona niemiecka zebrała jakieś dowody niezgodnie z prawem – dodaje.

Źródło: Gazeta Polska Codziennie