Gajewska-Płochocka napisała nawet w tej sprawie do Marszałka Sejmu, prosząc o wyjaśnienie, dlaczego nie może wejść do gmachu parlamentu ze swoim czworonożnym pupilem. Niestety to nie żart. To dzieje się naprawdę.
„Szanowny Panie Marszałku! Przed wejściem na teren Sejmu widnieje znak „zakaz wprowadzania zwierząt”. Znak ten widnieje razem z innymi zakazami m.in. wnoszenia niebezpiecznych przedmiotów i broni. Do tej pory nigdy wprowadzanie psów na teren Sejmu nie było problemem. W związku z tym kieruję do Pana Marszałka pytanie – dlaczego na teren sejmu zabrania się wprowadzania zwierząt w tym psów? Jakie jest powód tej decyzji? Dlaczego psy oraz inne zwierzęta są na równie traktowane z niebezpiecznymi przedmiotami? Czy są odnotowane niebezpieczne zdarzenia z udziałem zwierząt, w tym psów, na terenie Sejmu?” - czytamy w poselskiej interpelacji Kingi Gajewskiej-Płochockiej.
Reklama
Swoją kampanią na rzecz wprowadzania psów do Sejmu posłanka PO postanowiła pochwalić się na Twitterze. I wtedy się zaczęło. Internauci mają używanie: