Ks. Kazimierz Sowa, który twierdził, że „Gazetę Polską” trzeba „zniszczyć”, w wywiadzie udzielonym w 2011 r. mówił, że... „dobrze być etycznym”. Przypominamy jego wywiad z 2011 r. Udzielony - uwaga - pismu zatytułowanemu... "POgłos - OGÓLNOPOLSKA GAZETA PLATFORMY OBYWATELSKIEJ”.
Już wtedy ks. Sowa nie krył swoich sympatii politycznych.
Jestem od wielu lat pod wrażeniem stylu polityki w wykonaniu premiera Tuska. To właśnie on pokazał, że nie będzie tolerował wśród członków PO i współpracowników zachowań wątpliwych moralnie, nawet jeśli nie mają znamion prawnych nadużyć. Poradził sobie z największą bolączką polskiej polityki – z kolesiostwem, z „mordo ty moja", z partykularnymi interesami politycznej grupy – mówił.
Kapłan przypominał wówczas, że „politycy PO są więc szczególnie narażeni na pokuszenie, muszą sobie częściej zadawać pytania etyczne, nie mogą uśpić swojego sumienia”.
„Moralna polityka to taka, która zabiega o wspólne dobro, o społeczny rozwój, o wzrost gospodarczy, tworzy ludziom lepszą przestrzeń do życia, a jednocześnie nie zaskakuje wynajdywaniem kolejnych wrogów,spisków, układów. Rozwiązuje problemy, a nie tylko o nich mówi... Mam przekonanie, że wielu ludziom naprawdę zaczęło się żyć lepiej”
– przekonywał.
Jako przykład tego, co jest
„moralnie naganne”, podał
„poniżanie politycznych konkurentów”. Wymienił tu m.in. obecnego wicemarszałka Sejmu, Joachima Brudzińskiego, który mówi, że
„mamy dziadowskiego premiera i dziadowskie państwo”. „To jest to obelga poniżająca także mnie jako zwykłego obywatela” – stwierdził „moralny” kapłan. Ks. Sowa, jako niemoralne, wymienił jeszcze
„handel polityczny” i
„kłamstwo”. „Odpowiedzialny i etyczny polityk nie może oszukiwać wyborców, nie powinien obiecywać gruszek na wierzbie. Jeśli trzeba przeprowadzić bolesne dla społeczeństwa reformy, polityk powinien o tym uprzedzić. I bardzo nieetyczne jest to, co potocznie nazywamy wkładaniem kija w szprychy, czyli dążenie do tego, żeby polityczny oponent się wyłożył. Takiemu działaniu nie przyświeca troska o społeczne dobro, tylko o egoistycznie rozumiane dobro własne: umyślnie powoduje się wypadek, po to, żeby wykończyć przeciwnika i zająć jego miejsce za wszelką cenę” – mówił ks. Sowa w 2011 r.
Kapłan - specjalista od „niszczenia” tytułów prasowych niewygodnych dla wywodzących się z PRL oligarchów - już wówczas pouczał Jarosława Kaczyńskiego.
„Polacy potrafią już nagannie ocenić język nienawiści. Proszę zauważyć, że PiS poszybował w sondażach wtedy, gdy wprowadził do kampanii wyborczej retorykę spokoju, jedności i miłości. Z języka Jarosława Kaczyńskiego usunięto agresję. Łagodny baranek zjednał sobie ludzi” – oceniał. Zdaniem ks. Sowy prezes PiS
„został ukarany i za fałszowanie swojego prawdziwego wizerunku i za konfliktową retorykę”.
Wywiad - który ks. Kazimierz Sowa udzielił w styczniu 2011 r. gazecie "POgłos -OGÓLNOPOLSKA GAZETA PLATFORMY OBYWATELSKIEJ”
- przypomniał jeden z użytkowników Twittera:
https://twitter.com/Jajeczny2/status/873187110693613572/photo/1
Źródło: niezalezna.pl
#Sowa
ll