Portal Niezalezna.pl zadzwonił do Romana Giertycha, chcąc uzyskać komentarz dotyczący dyskutowanej dziś w Sejmie afery Polnordu, w której zdaniem dziennikarza śledczego Leszka Kraskowskiego miał on mieć swój znaczący udział. Rozmowa z politykiem KO, tropiącym z wielkim zaangażowaniem „pisowskie nadużycia”, została przerwana natychmiast po przedstawieniu się przez dziennikarza. Na wiadomość przesłaną sms-em nie odpowiedział ani nie oddzwonił.
Dziś w Sejmie w Sejmie podczas posiedzenia Zespołu Przeciwdziałania Bezprawiu - Bezpieczna Polska red. Leszek Kraskowski zaprezentował swoje szokujące ustalenia, dotyczące współpracy Romana Giertycha ze spółka Polnord Ryszarda Krauzego. Według autora głośnego reportażu i wielu udokumentowanych doniesień w tej sprawie, który był także świadkiem w umorzonej niedawno przed lubelskim sądem sprawie, w Polnordzie stosowano mechanizm przypominający tzw. oscylator, znany z głośnej na początku lat dziewięćdziesiątych afery ART.-B.
- Pompowano wartość gruntów, które rosły i dzięki temu Ryszard Krauze wyłudzał kredyty oraz emitował obligacje korporacyjne, które kupowały instytucje finansowe oraz zwykli ludzie – mówił Kraskowski.
W tekście zadeklarowaliśmy, że przedstawimy stanowisko Romana Giertycha w tej sprawie, jeśli tylko się ono pojawi. Zadzwoniliśmy w związku z tym do mecenasa, jednak po przedstawieniu się przez dziennikarza rozmowa została natychmiast przerwana.
Przypuszczamy, że to tylko jakiś chochlik lub nieoczekiwany brak zasięgu, więc napisaliśmy do niego sms-a z prośbą o komentarz, jednak Roman Giertych nie odpisał, ani nie oddzwonił.