Zbigniew Czerwiński chce być prezydentem Poznania, bo – jak podkreśla w wywiadzie dla Niezalezna.pl – samorząd to jego „pasja”, poparta wieloletnim doświadczeniem, a mieszkańcy miasta „po latach dreptania w miejscu chcą realnej zmiany”. Zdaniem naszego rozmówcy, prezydent Jaśkowiak w trakcie kampanii wyborczej unika tematyki miejskiej obarczonej wieloma realnymi problemami, próbując sprowadzić debatę do "obrony miasta przed PiS-em". - Poznań to nie jest własność Platformy, Poznań to nie partia – to mieszkańcy – mówi nam Czerwiński, zapowiadając jednocześnie ostrą walkę na ostatniej prostej kampanii.
Przemysław Obłuski: Po ogłoszeniu wyników głosowania w pierwszej turze wyborów wspomniał pan o rozpoczęciu rozmów dotyczących poparcia dla pańskiej kandydatury, zastrzegając, że najpierw porozmawia pan z wyborcami. Czy prowadzi pan te rozmowy, a jeśli tak, to na jakim są etapie?
Zbigniew Czerwiński: Rozmawiamy z wyborcami. Ze strony sztabów nie ma takiego zainteresowania. Zresztą na razie żaden sztab też nie poparł pana Jaśkowiaka, więc myślę, że pozostali kandydaci pozostaną na poziomie neutralnym.
Kampania samorządowa w Poznaniu miała charakter, że tak powiem „anty-jaśkowiakowy” i to chyba efekt?
Tak jest. Prawie 57 procent wyborców zagłosowało przeciwko niemu i ten potencjał jest zauważalny bardzo mocno na ulicach. I teraz jest kwestia na ile uda się zmobilizować elektorat zmiany, żeby poszedł i zagłosował na mnie i też czy Jaśkowiakowi uda się zmobilizować elektorat Platformy.
Jeżeli nie będą zmotywowani, a uda nam się zmobilizować elektorat zmiany, który jest bardzo silny (co widać i słychać na ulicach, bo ludzie często mówią: każdy byle nie Jaśkowiak) to daje mi szanse na wygraną.
Koalicja Obywatelska otrzymała ok. 2/3 miejsc w Radzie Miasta, więc gdyby przyjąć logikę partyjną prezydent Jaśkowiak ma spore szanse na reelekcję.
Tak jest, ale już sam Jaśkowiak uzyskał znacznie mniej niż radni. Prawdopodobnie będzie niższa frekwencja i można założyć, że elektorat zmiany będzie, bardziej zmotywowany i pójdzie na wybory. O to jest gra w tej chwili. Staramy się cały czas mobilizować elektorat zmiany, stąd korekta naszego hasła na: „Zmiana dla Poznania”.
Pan Jaśkowiak dał w kość poznaniakom m.in. ciągnącymi się przez lata remontami. Pan podkreśla konieczność zmian. Co zatem trzeba pana zdaniem najpilniej w Poznaniu zmienić?
W trakcie tej intensywnej kampanii wyborczej ujawnił się daleko idący poziom irytacji na brak modernizacji ulic lokalnych. W półmilionowej aglomeracji stołecznego miasta Poznania jest 125 kilometrów ulic z nawierzchnią polną, których zdecydowana większość jest gęsto zamieszkała.
Druga rzecz, to jest tzw. betonoza. Miasto na skutek modernizacji utraciło sporą część tzw. powierzchni chłonnej, w związku z tym w sytuacji deszczy nawalnych występują podtopienia. Czyli trzeba odbetonować miasto, żeby zatrzymać wodę, żeby ona wsiąkała, była zbierana w studniach chłonnych, a nie wylewała się szybko na ulice, potem spływała kanalizacją burzową do Warty, a miasto było przesuszane ze wszystkimi tego konsekwencjami. To jest też program, który w trakcie kampanii uzyskał poparcie praktycznie wszystkich kandydatów i dołączył do niego też Jacek Jaśkowiak. Jego urzędnicy miejscy, którzy pracowali od dwóch lat nad takim programem retencyjnym włączyli szósty bieg i wtedy okazało się, że prezydent Jaśkowiak jest gotowy ten program realizować. Są też tematy, w których rękawica nie została podjęta.
A co z tematami o charakterze ideologicznym, które zdaje się są bliskie obecnemu włodarzowi Poznania?
W którymś momencie radni Platformy zaproponowali, że głównym programem profilaktyki zdrowotnej i wsparcia zdrowotnego będzie finansowanie operacji zmiany płci. Jednak okazało się, że reakcja społeczeństwa była na tyle mocna, że Jacek Jaśkowiak zaczął się dystansować od tego projektu. Natomiast jest poważny problem starzenia się mieszkańców Poznania, dlatego, że ponad 70 tysięcy osób jest w wieku powyżej 70-tego roku życia, a my w Poznaniu nie mamy żadnego oddziału geriatrycznego i mamy bardzo niewielką ilość geriatrów. Jeżeli nie zapewnimy tym osobom odpowiedniej opieki, to oznacza bardzo poważne konsekwencje społeczne.
Jest jeszcze problem „zabetonowania” urzędu miasta. Przy okazji pandemii urząd się zabarykadował. Wejście do niego wymaga przekraczania śluz i pełnej identyfikacji klienta, co oczywiście powoduje bardzo poważne utrudnienia w komunikacji mieszkańców z urzędnikami, zwłaszcza, jeżeli sprawa nie jest rutynowa, typu wydanie dowodu osobistego czy zmiana dowodu rejestracyjnego. I ten element „twierdzy Plac Kolegiacki” także jest mocno przez mieszkańców akcentowany.
Podobnie, jak kilku innych prezydentów dużych miast z Platformy Obywatelskiej, Jacek Jaśkowiak często angażuje się w spory polityczne na szczeblu centralnym. Czy za ten rodzaj aktywności może być on dodatkowo premiowany przez wyborców?
Jacek Jaśkowiak miał różne wielkie projekty, m.in. pamiętam, jak próbował startować w 2020 roku w prawyborach prezydenckich w Platformie i to chyba bardziej absorbowało jego uwagę, niż te nudne sprawy miasta. Jego zaangażowanie w sprawy miasta najlepiej obrazuje fakt, że podczas grudniowej sesji budżetowej Rady Miasta w ubiegłym roku (budżet Poznania to w tej chwili 6,5 mld zł) przez kilka godzin go w ogóle nie było, a dopiero, kiedy nastąpił bunt radnych, łącznie z radnymi Platformy Obywatelskiej, to w końcu po trzech godzinach sesji budżetowej przyszedł na salę obrad.
To, co ja robię, to jest bezpośredni kontakt z mieszkańcami. Pod koniec pierwszej tury rozpoczęliśmy akcję „Kandydat w tramwaju”. To oczywiście budzi zdziwienie, że kandydat na prezydenta bezpośrednio, w tramwaju rozdaje ulotki, rozmawia z ludźmi. Wczoraj miałem zabawną sytuację, kiedy wręczałem ulotkę młodemu człowiekowi. On do mnie mówi: „Świetnie, bo ja myślałem, że to tylko w internetach! To może zrobimy sobie zdjęcie, bo kandydat w tramwaju to nie ściema. Pan rzeczywiście jeździ i rozdaje ulotki”.
Oczywiście można zrobić ustawkę, że się wejdzie na pięć minut do tramwaju i rozdaje ulotki. Ale ja to robię po prostu praktycznie codziennie, każdego dnia na różnych trasach tramwajowych w mieście i spotykam się z bardzo dobrym odbiorem. I muszę powiedzieć, że wbrew różnym opowieściom – bardzo dobrym odbiorem wśród ludzi młodych. Czasami osoby, które wydawałoby się, że nie mają nic wspólnego z kandydatem z obozu prawicowego mówią: „Bardzo fajnie, że nie Jaśkowiak”.
Czyli uważa pan, że w tych wyborach argumenty związane z dużą polityką i progresywnymi pomysłami nie przekonują mieszkańców?
Do mieszkańców to często nie dociera. Jaśkowiak od lat nie ruszał struktury urzędu miasta (co nazwałem wcześniej zabetonowaniem) a ona w wielu punktach jest niefunkcjonalna. W tej chwili mamy taką akcję „Skarga na Jaśkowiaka”. Założyliśmy specjalny adres mailowy: [email protected], na który mieszkańcy mogą wysyłać skargi i dużo informacji jest przysyłanych. Na przykład ludzie czują wyraźnie, że Poznań jest miastem kilku prędkości, czyli gdy mały inwestor ma dokonać drobnej przeróbki, to nagle okazuje się, że niczego nie można zrobić, a obok deweloper w oparciu o jakąś naciąganą decyzję sąsiedztwa w dzielnicy domków jednorodzinnych może wywalić blokowisko. I załatwia to w ciągu paru miesięcy, a ktoś pozwolenie na garaż załatwia miesiącami i potem okazuje się, że nie może zbudować, bo o pół procenta przekracza dopuszczalną powierzchnię według studium zabudowy działki. Takie rzeczy do nas spływają.
Było takie „zagrożenie” dla interesów deweloperów, że 1 kwietnia wejdzie w życie rozporządzenie opracowane jeszcze przez Zjednoczoną Prawicę, ograniczające możliwość tzw. patodeweloperki, czyli budowania tych mikrokawalerek. W związku z tym pod koniec marca nastąpiło w ratuszu potężne przyspieszenie. Wywierano presję na radnych, by jak najszybciej przyjęto plany zagospodarowania przestrzennego dla kilku osiedli poznańskich. Tuż przed Wielkanocą okazało, się że rząd Tuska uległ prośbom deweloperów i władz miasta Poznania i rozporządzenie nie weszło w życie…
W dużych miastach na coraz większe problemy napotykają użytkownicy samochodów. Jak ta kwestia przedstawia się w Poznaniu?
Centrum przez remonty, także później przez zwężenia pasów ruchu stało się takim trudnym miejscem dla kierowców. W związku z tym jest wyraźne poczucie, że kierowcy są niemile widziani i są tą grupą drugiej kategorii. A z punku widzenia przepływów, komunikacja zbiorowa i samochodowa jest głównym sposobem przemieszczania się mieszkańców miasta. Teraz niestety jest tak, że ograniczono znacznie możliwości ruchu dla kierowców, tworząc pasy rowerowe, które są w niewielkim stopniu wykorzystywane, co oczywiście powoduje naturalną irytację.
Od 25 lat działa pan w samorządzie województwa. To z pewnością oznacza znajomość tematu, ale obecnie na szczeblu wojewódzkim i centralnym rządzą ugrupowania nieprzychylne PiS. Czy to może stanowić jakiś problem?
W Wielkopolsce przez ostatnie lata rządziła koalicja PO-PSL, czyli obóz polityczny obecnego prezydenta miasta, a Jackowi Jaśkowiakowi nawet nie chciało się sięgać po „najśmieszniejsze” pieniądze. Jestem szefem komisji rewizyjnej, więc podam tu pewien przykład: Po raz czwarty została wycofana dotacja samorządu województwa dla miasta Poznania na dofinansowanie do windy dla niepełnosprawnych w obiekcie, gdzie mają mieć siedziby organizacje sportowe.
Może uznaje, że rozpoznawalność i poparcie na szczeblu samorządowym zagwarantuje mu akcentowanie sporów, które toczą się na Wiejskiej w Warszawie?
Taka narracja się pojawiła, czyli: „PiS, PiS, PiS”. A ja odpowiadam, że ten spór polityczny rozstrzygnął się w Poznaniu w dniu 7 kwietnia. A teraz, ponieważ on tak, jak ja wychowywał się na Dębcu (to taka dzielnica robotnicza Poznania), w związku z tym teraz jest spór dwóch chłopaków z Dębca. Jednego, który się wyraźnie nudzi samorządem i drugiego, dla którego samorząd to pasja i praca z ludźmi jest dla niego przyjemnością. Na takim poziomie ustawiamy ten spór.
Jaki ma pan plan na ostatni tydzień kampanii?
W tej chwili rusza mocna kampania banerowa z hasłem: „Zmiana dla Poznania” z recenzowaniem Jacka Jaśkowiaka oraz kampania telewizyjna. Do końca kampanii 19 kwietnia będziemy w ruchu, komunikując się z mieszkańcami wprost na ulicach w tramwajach i autobusach i w mediach społecznościowych.
Czy jest szansa na debatę kandydatów?
Tak, mają być dwie debaty - w środę i w czwartek. Jedna w telewizji lokalnej i druga w telewizji publicznej w połączeniu z publicznym radiem. Zapowiadają się ostro, bo ustępujący prezydent nie podejmuje tematyki miejskiej, tylko broni miasto przed PiSem.
Moja odpowiedź jest prosta, chce rozmowy o mieście, o mieszkańcach o ich problemach – bo Poznań to nie jest własność Platformy, Poznań to nie partia, to mieszkańcy, którzy po latach dreptania w miejscu chcą realnej zmiany.