Według ustaleń portalu Niezalezna.pl waga zarzutów stawianych w protestach, które trafiły do Sądu Najwyższego, jest tak poważna, że nie jest wykluczone unieważnienie referendum.- Jeżeli liczba zgłoszonych zastrzeżeń co do prawidłowości przeprowadzonego referendum i ich ciężar, będą rzeczywiście takie, jak to słyszymy z m.in. Państwowej Komisji Wyborczej, to niewykluczone, że Sąd Najwyższy uzna to referendum za nieważne. To rzeczywiście skutkowałoby koniecznością jego powtórzenia - ocenił poseł PiS Marek Ast w rozmowie z naszym portalem.
Na naszym portalu ujawniliśmy, że do Sądu Najwyższego trafiło ostatecznie ponad 2 tysięcy protestów związanych z referendum, które zostało przeprowadzone wspólnie z wyborami parlamentarnymi. Aby referendum było wiążące, konieczne było osiągnięcie frekwencji ponad 50 procent. Totalna opozycja wiedząc, że większość Polaków odpowie "nie" na wszystkie pytania, zachęcała swoich wyborców do bojkotowania referendum. Finalnie frekwencja wyniosła 40,91 proc. – i choć zdecydowana większość osób (ponad 90 proc.) biorących udział w referendum odpowiedziała „nie”, to jego wynik nie jest wiążący.
Ogromny wpływ miało na to działanie sporej części komisji wyborczych. Dochodziło do sytuacji, w której albo karty referendalne nie były wydawane, albo też padało pytanie do wyborców "czy wydać wszystkie karty?", co jest niedopuszczalne i już w trakcie wyborów stwierdziła to Państwowa Komisja Wyborcza.
Niewykluczone, że z powodu licznych protestów i wątpliwości co do uczciwości przeprowadzonego referendum dojdzie do jego powtórki. Przypominamy, że chwałę w sprawie ważności referendum, po rozpoznaniu wszystkich protestów, podejmuje cała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – jednak nie później niż w 60. dniu od ogłoszenia wyniku referendum, a więc powinniśmy ją poznać w połowie grudnia.
Zapytaliśmy posła Prawa i Sprawiedliwości Marka Asta o to, jakiej decyzji Sądu Najwyższego w tej sprawie się spodziewa. - Jeżeli liczba zgłoszonych zastrzeżeń co do prawidłowości przeprowadzonego referendum i ich ciężar, będą rzeczywiście takie, jak to słyszymy z m.in. Państwowej Komisji Wyborczej, to niewykluczone, że Sąd Najwyższy uzna to referendum za nieważne. To rzeczywiście skutkowałoby koniecznością jego powtórzenia - stwierdził.
Marek Ast wyraził jednak wątpliwość co do tego, czy w ewentualnym powtórzonym referendum, które odbyłoby się bez wyborów parlamentarnych, udałoby się uzyskać 50-procentową frekwencję.
Bardziej sceptyczny w tej sprawie jest inny poseł PiS Kazimierz Smoliński. - Z formalnego punktu widzenia jest oczywiście taka możliwość, że Sąd Najwyższy nakaże powtórzenie referendum, ale wątpię, że dojdzie do takiego scenariusza i SN uzna, że było tyle nieprawidłowości, że trzeba powtórzyć referendum, bo jednak spora liczba osób nie wzięła udziału w referendum i sporo brakuje do frekwencji, która by spowodowała, że ono byłoby wiążące - ocenił. - Po prostu nie bardzo w to wierzę, ale to byłoby ciekawe, bo w historii nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji, że Sad Najwyższy uznał, że wybory albo referendum były nieważne i trzeba je powtórzyć - dodał
Polityk zwrócił jednak uwagę, że liczba nieprawidłowości była bardzo duża. - Nie ulega wątpliwości, że nieprawidłowości były. Moim zdaniem Państwowa Komisja Wyborcza bardzo późno zareagowała na to, że członkowie komisji albo nie wydawali kart, albo pytali czy wydać, czy nie wydać karty. Było to ewidentne łamanie zasad - zaznaczył.