Na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" Joanna Lichocka przekonuje, ze ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce znów wprawia w osłupienie. - Na portalach społecznościowych można zobaczyć jego fotkę z liderem AgroUnii, obecnym kandydatem POstkomuny do Sejmu. Zdjęcie zrobione całkiem niedawno, bo w lipcu, podczas przyjęcia w ambasadzie z okazji święta narodowego USA - pisze Lichocka.
Nie wiemy, czy Kołodziejczak jest stałym już gościem Marka Brzezinskiego – jasne jest jednak to, że mowa o działaczu otwarcie wypowiadającym się przeciw współpracy Polski z USA, sankcjom nakładanym na Rosję i, co się z tym logicznie łączy, polskiemu rządowi.
Trudno zgadnąć, jakie to meandry dyplomacji prowadzonej przez Marka Brzezinskiego skłaniają go do goszczenia Kołodziejczaka i wspólnego świętowania. Zapewne chodzi o to, że jest to – jak się kilka dni temu okazało – jeden z działaczy, którzy chcą obalić obecny rząd.
Kołodziejczak z list POstkomuny będzie zabiegał o mandat poselski. A to prawdopodobnie jest dla obecnego ambasadora USA w Polsce sprawa nadrzędna, unieważniająca wszystkie prokremlowskie i antyamerykańskie zachowania kandydata KO. Emocje polityczne i zaangażowanie po jednej stronie sceny politycznej Brzezinskiego są widoczne gołym okiem. Tym razem sympatie partyjne odebrały Jego Ekscelencji możliwość dostrzeżenia granicy kompromitacji.