Najpierw powoli, jak wół ociężale. Ruszyła feminatywa rządowa ospale… Tak by można sparafrazować słynną tuwimowską frazę, gdy się patrzy na harce i wygibańce językowe, jakich dopuszcza się nowa rządowa „lokomotywa państwowa” – „różowa feminatywa”. Okazuje się, że rządzić nami będą ministry i wiceministry...
Już w nagłówkach i tekstach prasowych znaleźć można dziesiątki przypadków użycia zupełnie idiotycznie w języku polskim brzmiących feminatywów (przepraszam, logicznie rzecz ujmując, feminatyw). Już z dekadę temu Rada Języka Polskiego wypowiadała się w tej mierze, wskazując, że takie wyrazy, jak „minister”, czy „inżynier” można z powodzeniem (i należy tak robić) stosować w wypadku kobiet. Wskazuje na to nie tylko norma, ale i uzus.
Przecież poprawnie brzmią oba zdania – „nowy minister wydał rozporządzenie”, jak i „nowa minister wydała rozporządzenie”. Potworki językowe w stylu „ministra”, czy jeszcze gorzej – „wiceministra”, nie tylko śmieszą, ale przecież nie znajdują odpowiedników w Konstytucji (ba! zwrócił na to uwagę człowiek ze środowiska Tuska, czyli były prezydent Komorowski). Aleksandra Gajewska została „wiceministrą” w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. Jak jednak zamienić na feminatyw(ę) funkcję „sekretarza stanu”? Czy poprawnie wedle norm koalicji rządowej byłaby „sekretarka stanu”? A może „sekretara”? „Sekretarza”? No a co z osobami niebinarnymi?
Czy w słownikowych normach nie powinno i takich osób się uwzględnić? „To ministro”, „to wiceministro”, i „to sekretarzo”.
Natknąłem się ostatnio na takie tłumaczenie osoby niebinarnej sposobu tworzenia odmian – „wyobraź sobie, że mówisz o Słońcu, czyli to Słońce, widzisz ładne Słońce, czujesz ciepłe Słońce, i w ten sposób zwracasz się do osoby”. I myślę, że to dobra wskazówka. Weźmy słowo „premier” i pomyślmy o słońcu, „słońcu Peru” na przykład… Mogło owo słoneczko mieć piękną, różową formę żeńską – „premiera”, gdyby Słońce Rządowe było kobietą. „Ta premiera” mówiłoby się o niej, a gdyby akurat poszła do teatru, to już w ogóle by grało.
„Widziałem ostatnio premierę w teatrze” – przecież jest taki uzus w języku. A wreszcie, właśnie, niebinarnie gdyby to sformułować, to byśmy uzyskali „to premierze”. Dla ułatwienia – odmienia się, jak „przymierze”. „Zawarliśmy przymierze z nowym premierzem”. I gra gitara, prawda? Po latach ciemnogrodzkich nadchodzą lata lekkości, tolerancji, uśmiechu i radości. Lata uśmiechu. Szerokiego uśmiechu!