Ponowne liczenie głosów w całym kraju? Rzecznik SN: "Nie ma podstaw"
16 czerwca Państwowa Komisja Wyborcza zatwierdziła sprawozdanie z wyborów prezydenckich i skierowała je do Sądu Najwyższego. Kolejnym krokiem jest rozpatrzenie sprawy ważności głosowania przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która zajmie się także rozpatrywaniem napływających protestów wyborczych.
Jak dotąd wpłynęło ich około 50 tysięcy, a znaczny udział w ich zgłoszeniu miał Roman Giertych – główny zwolennik ponownego przeliczenia głosów.
Rzecznik Sądu Najwyższego sędzia dr hab. Aleksander Stępkowski w rozmowie z TOK FM pytany o tę kwestię oświadczył, że "Sąd Najwyższy może zdecydować o przeprowadzeniu oględzin w kolejnych komisjach wyborczych, ale, jak dotąd, nie ma podstaw do przeliczenia głosów ze wszystkich komisji w całym kraju". Dodał, iż byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby "pojawiły się protesty umotywowane względem każdej z 32 tys. komisji". Podkreślił, że 13 komisji, w których sprawdzano głosy, "to nie jest żadna próba reprezentatywna".
I Prezes SN o "giertychówkach"
Małgorzata Manowska, prezes SN w rozmowie w Radiu Zet przyznała, że większość protestów to tzw. giertychówki.
"Indywidualnych protestów jest kilkaset sztuk. Ponad 90 proc. to są protesty powielane, których wzór został udostępniony przez posła Giertycha. Pracownicy SN nazywają je "giertychówkami". Kilka tysięcy protestów to wzór udostępniony przez pana Wawrykiewicza"
– powiedziała.
Szczegóły w tekście: Manowska skarży się na "giertychówki". "Ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u"