Unijni politycy, na czele z Ursulą von der Leyen twierdzą, że już 10 września poszczególnym krajom, w tym Polsce, przekazywano meldunki o zagrożeniu powodziowym. Trzy dni później Donald Tusk przekonywał, że "prognozy nie są alarmujące". O co chodzi w całej tej sytuacji? Wyraźne zaniepokojenie tą sprawą wyraził doradca prezydenta RP - Stanisław Żaryn. "Czy to oznacza, że wcześniej takich materiałów nie otrzymaliśmy? Kto był w PL odbiorcą alertów, o których mówili przedstawiciele KE? Kto zarządzał tymi informacjami i danymi? Czy Premier miał te informacje?" - pyta na platformie x.com.
Wszyscy pamiętamy, jak 13 września, dosłownie na chwilę przed tragiczną powodzią, jaka ogarnęła południowo-zachodnią część Polski, premier Donald Tusk przekonywał, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące". Później zmieniał narrację, jakoby prognozy jednak były zmienne, ale wciąż nie ma większych powodów do niepokoju. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Wielu Polaków straciło dorobek życia. Są też ofiary śmiertelne.
Dwa dni temu, komisarz UE ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarczicz poinformował w Parlamencie Europejskim, że Komisja Europejska alarmowała kraje członkowskie od 10 września, wykorzystując europejski system ostrzegania przed powodzią działający w ramach systemu satelitarnego Copernicus.
Tezie tej wtórowała szefowa Komisji Europejskiej, która wczoraj złożyła wizytę we Wrocławiu. Europejska polityk przyznała wprost: "w czasie kryzysu udało się wykorzystać system Copernicus i obrazy satelitarne. Dzięki temu, można było budować klarowny obraz tego, jak rozwija się powódź".
Z pewnością, był to policzek dla samego Tuska, który przecież kilka dni po - jak twierdzą unijni reprezentanci - twierdził, że prognozy nie są alarmujące.
Stanisław Żaryn, doradca prezydenta RP zwrócił uwagę na dość ważny aspekt w całej tej sytuacji. Mianowicie - "coraz bardziej tajemnicza jest sprawa wykorzystania przez Polskę informacji z systemu Copernicus. Komisarz KE ujawnił, że od 10 września meldunki o zagrożeniu powodziowym były przekazywane do zagrożonych państw, z od 9 trwał stały monitoring. Mówiła o tym też Szefowa KE. Tymczasem media 15 września informowały, że „Polska poprosiła o zdjęcia satelitarne systemu Copernicus”.
"Czy to oznacza, że wcześniej takich materiałów nie otrzymaliśmy? Kto był w PL odbiorcą alertów, o których mówili przedstawiciele KE? Kto zarządzał tymi informacjami i danymi? Czy Premier miał te informacje? Dlaczego po uzyskaniu alertów nie zwołano specjalnych odpraw i nie wdrożono procedur zw. z przygotowaniem Polski na powódź?"
Coraz bardziej tajemnicza jest sprawa wykorzystania przez Polskę informacji z systemu Copernicus. Komisarz KE ujawnił, że od 10 września meldunki o zagrożeniu powodziowym były przekazywane do zagrożonych państw, z od 9 trwał stały monitoring. Mówiła o tym też Szefowa KE.… pic.twitter.com/WHSEiFsVWe
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) September 20, 2024