Mimo oczywistego faktu, że do zniszczenia domu w Wyrykach nie doszłoby, gdyby nie rosyjski akt agresji, to bezpodstawna teza Marcina Bosackiego wygłoszona podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych błyskawicznie przysłużyła się rosyjskiej propagandzie. Wykorzystał je przedstawiciel Rosji przy ONZ podczas poniedziałkowej sesji.
To nie kto inny jak Dmitrij Poljanski. Zwrócił dziś na to uwagę Adrian Stanowski podczas porannego programu Michała Rachonia w Telewizji Republika.
- Biorę sobie „Zgodę”. Oczywiście to nazwisko znam. Nazwisko Poljanski doskonale znają również ci, którzy znają resetowe historie. W książce „Zgoda” on występuję na stronach 139, 140, 146, 149, 222, 223, 242. Dmitrij Poljanski był jedną z najważniejszych postaci, która ze strony Federacji Rosyjskiej zajmowała się resetem
- przekazał Rachoń.
- Może to dwóch ludzi - jeden z drugim nie ma nic wspólnego. Być może jest dwóch Dmitrijów Poljanskich w rosyjskim aparacie dyplomatycznym - zastrzegł prowadzący. Wygląda jednak na to, że mowa ciągle o tym samym Poljańskim, pracującym w latach 2008-2011 w ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie.
Pracownik korpusu dyplomatycznego Kremla wielokrotnie przewijał się w całej pracy dokumentalnej, wykonanej przez Rachonia oraz Sławomira Cenckiewicza – dziś szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
W jednym z odcinków „Resetu” - dotyczącym zabiegów Rosji ws. niedopuszczenia prezydenta śp. prof. Lecha Kaczyńskiego na obchody katyńskie - przewinęło się nazwisko rosyjskiego dyplomaty.
- Rosjanie - czytamy w dokumencie Jarosława Bratkiewicza z września 2009 r. - wskazali na pewien problem, był nim Lech Kaczyński, sugerując jednoznacznie, że nie chcieliby powtórki z Westerplatte. Na to stwierdzenie zastępcy ambasadora Dmitrija Polanskiego, Bratkiewicz - szef departamentu wschodniego - stwierdził, że polityka historyczna jest w gestii rządu. Wszystkie późniejsze stwierdzenia Bratkiewicza - w tym konkluzje dla szefa MSZ Radosława Sikorskiego, w których jest mowa o tym, że trzeba rozpoznać plany Lecha Kaczyńskiego i generalnie zawarta jest tam sugestia, że Lecha Kaczyńskiego lepiej by było wysłać do Moskwy na uroczystości zakończenia II wojny światowej, a w Katyniu byliby tylko premierzy - jest bardzo sugestywne. Jest to też jednoznaczny sygnał wysłany Rosjanom, jakie jest stanowisko rządu
- opowiadał Cenckiewicz, jeszcze na antenie TVP Info.
Niedługo później Rachoń przypomniał inną aktywność rosyjskiego dyplomaty. Poljański w rozmowie z Bratkiewiczem - wtedy prawą ręką Radosława Sikorskiego - nakłaniał ówczesny polski rząd do stanowczej postawy względem Adama Zakajewa. Chodziło o organizowany w Polsce Światowy Kongres Czeczeński, którego organizatorami byli Zakajew oraz Adam Borowski. Rosjanie zagrozili polskiemu rządowi, że - bez oczekiwanej reakcji - może dojść do politycznego skandalu:
Sprawa Poljanskiego pojawiła się w rozmowie politycznej w programie Michała Rachonia.
- Dmitrij Poljański to postać bardzo głęboko wprowadzona w wewnętrzne sprawy Polski, bo wprowadzana była przez urzędników MSZ w pewne niuanse naszych sporów politycznych. Mam wrażenie, że takich gestów Federacja Rosyjska nie wykonuje przypadkowo - wskazał Rachoń.
- Od początku, kiedy Po wróciła do władzy, wróciła z nią ekipa "reseciarzy". (…) To grupa ludzi, która w latach 2007-2014 u boku Donalda Tuska realizowała bardzo głęboką, reseciarską politykę wobec Rosji, pewnie w dużej mierze na polecenie Berlina. Ta grupa ludzi wróciła w bardzo newralgiczne miejsca - do dyplomacji i do służb. Moim zdaniem to zagraża bezpieczeństwu państwa polskiego
- powiedział w TV Republika zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP, Adam Andruszkiewicz.
- Jeśli chodzi o politykę rosyjską, w mojej opinii istnieje bardzo duże zagrożenie, że nie będą wobec Rosji ofensywni, a dzisiaj takiej ekipy potrzebujemy. (…) Ludzie, którzy wcześniej widzieli w Rosjanach przyjaciół, to chyba nie jest odpowiednia kadra - dodał.