Radość, a wręcz euforia po ośmiu latach "wyposzczenia" od władzy, są zrozumiałe. Arytmetyka sejmowa jest jasna, choć Mateusz Morawiecki do końca będzie zapewne szukał większości w nowym parlamencie. Ale wsłuchując się w poniedziałkowe przemówienie Donalda Tuska przed inauguracyjnym posiedzeniem Sejmu X kadencji miałem wrażenie, że były premier rzeczywiście się nie zmienił - jak to kilkukrotnie podkreślał. Jak taki dobry wuj, zaaferowany w organizację wesela, ciągle upominał przybyłych w obawie, by któryś polityk PO nie wyrwał się przed szereg i nie zaczął myśleć o tym, że rozliczenia po poprzednikach muszą mieć ręce i nogi. Donald Tusk tym razem nikogo w przemowie nie wsadzał do więzienia, ale wielokrotnie już wcześniej groził prokuratorem i "sprawiedliwymi wyrokami", wywołując tym samym oczywistą presję na prokuratorach, którzy w najbliższych tygodniach zastąpią w wielu miejscach tych "starych".
Tusk się nie zmienił
Donald Tusk się nie zmienił, bo nadal traktuje wojnę z Jarosławem Kaczyńskim jako konflikt o wpływy i władzę, a nie o realną zmianę w polityce, czy przyszłościowy program dla kraju. Dlatego też, zapowiadając bojkot kandydatury Elżbiety Witek na stanowisko wicemarszałka - opozycja zarzuca jej łamanie reguł w trakcie obrad sejmowych - lider KO sprawiał wrażenie, jakby PiS z KO zamieniły się miejscami w wyborach. Nie, PiS nie ma 10 czy 7,6 proc. jak Konfederacja, której również opozycja próbuje dyktować warunki i blokować zwyczajowy wybór kandydata na wicemarszałka izby niższej.
Partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskała ponad 35 proc. głosów, poparcie rzędu 7,6 mln wyborców, wyprzedziła KO o blisko 5 punktów procentowych, wygrała wybory i gdyby nie świetny wynik Trzeciej Drogi, Tusk dziś nie mówiłby "8 lat czekaliśmy na ten dzień", a raczej "kolejne 4 ciężkiej pracy i walki z pisowskim państwem przed nami". A to wszystko w obliczu szalejących cen, kryzysu wywołanego pandemią COVID-19 i wojną na Ukrainie.
Tusk wciąż nie zrozumiał, że żyje we własnym świecie - mimo że pewnie za miesiąc zacznie rządzić w ekstremalnie trudnych warunkach z nieprzychylnym sobie prezydentem. Wciąż nie zrozumiał, jak to jest, że PiS "gwałciło demokrację", "stosowało polityczny terror", "szło śladami" Józefa Stalina i Adofla Hitlera, jak dziś usłyszeliśmy, a mimo to wcale nie dostało "kopa" od wyborców, o którym poniekąd wspominał.
Nie ma żadnej autorefleksji
Ba, dominuje takie przekonanie w debatach od 15 października, iż wynik dla PiS mógł być lepszy, a nie jeszcze gorszy i wytyka się mu błędy nie tylko po prawej stronie. Panie Tusk, dlaczego? Dlatego, że jesteście tak fantastyczni? A może dlatego, że - poza nowymi wyborcami - większość pamięta lata 2007-2015 u władzy? Powtórka z tamtej rozrywki w obliczu protokołu rozbieżności w koalicji, z mocnym PiS w opozycji i wetującym prezydentem do 2025 r. grozi perturbacjami. Przedsmak poznamy prawdopodobnie podczas inauguracji X kadencji parlamentu, gdzie KO szykuje się do "unieważnienia" Trybunału Konstytucyjnego za pomocą... uchwały.