Taką organizację można założyć w trzy dni i ludzie bez wykształcenia kierunkowego i doświadczenia będą w majestacie prawa okradali innych, a jeszcze za swoje liczne pomyłki będą otrzymywali sowite wynagrodzenie. Tego, co próbuje się w tej chwili zrobić nie da się normalnymi słowami skomentować – mówi portalowi Niezalezna.pl poseł Jarosław Sachajko o projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który uprzywilejowuje i wspiera finansowo kontrowersyjne działania organizacji pozarządowych.
W piątek odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 700) szerzej znanego pod nazwą: „Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności zwierząt”. Z wyjątkiem Konfederacji wszystkie kluby poselskie opowiedziały się za dalszymi pracami nad projektem, choć poważne zastrzeżenia zgłosiły kluby Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Projekt wspomnianej ustawy zakłada szereg kontrowersyjnych i niekiedy bardzo daleko idących zmian. Proponuje np. usankcjonowanie tzw. interwencyjnych odbiorów zwierząt przez organizacje pozarządowe, premiując ich często bezprawne i pozbawione merytorycznych i fachowych podstaw działania w postaci konieczności zasądzania na ich korzyść nawiązek nawet do 100 tys. zł.
Nowelizacja zobowiązuje też gminy do pokrywania kosztów związanych przetrzymywaniem odebranego właścicielowi zwierzęcia, w tym – jak wynika ze stosowanych praktyk – licznych niekoniecznie uzasadnionych specjalistycznych badań weterynaryjnych i behawioralnych.
Projekt ponadto zakłada m.in. konieczność sterylizacji wszystkich psów i kotów nieprzeznaczonych do rozrodu wraz z zamieszczaniem informacji o ich właścicielach w Centralnym Rejestrze Zwierząt Oznakowanych, do których dostęp będą miały organizacje pozarządowe, których celem statutowym jest ochrona zwierząt.
Wymusza też budowę kojców dla psów o powierzchni 0d 15 do 24 m2, zakazuje straszenia zwierząt (w tym stosowania fajerwerków) oraz stosowania wobec nich przymusu fizycznego oraz zobowiązuje do zapewnienia im komfortu psychicznego. Likwiduje też handel żywymi rybami, poza rybami akwaryjnymi.
Zapisy proponowanych zmian ustawowych, wkraczają bardzo mocno w niezależność stowarzyszeń zrzeszających hodowców, naruszając ich konstytucyjne prawo do zrzeszania się oraz prawo do samostanowienia tych organizacji. Ponadto – jak podkreśla Unia Felinologii Polskiej - ingerują w wolność realizowania ich zadań statutowych poprzez odgórne przeregulowanie wystaw zwierząt rasowych, co doprowadzi do całkowitego ich zakazania.
To tylko niektóre z obszernych zmian proponowanych w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, które szerzej opisywaliśmy w teście poniżej, cytując opinie weterynarzy, hodowców i ekspertów w zakresie rolnictwa.
Poseł koła Wolni Republikanie Jarosław Sachajko przyznał w rozmowie z Niezalezna.pl, że „niestety, problem organizacji, które na naszej wrodzonej empatii dla zwierząt sobie żerują jest ogromny”. - Ja w ubiegłej kadencji pytałem ministra, żeby się dowiedział, ile tych organizacji oddało odebrane zwierzęta po przegranym przez nich procesie, ale wszyscy milczą – dodał.
Odnosząc się do zawartych w projekcie propozycji zmierzających do uprzywilejowania fundacji i stowarzyszeń, które z interwencyjnych odbiorów zwierząt uczyniły sobie źródło dochodu, ocenił, że „to jest po prostu maszynka do zarabiania gigantycznych pieniędzy, która niszczy polską hodowlę i wydrenuje do końca nasze budżety”.
- Jak to jest możliwe, żeby organizacja, która w sądzie przegrywa proces i okazuje się, że nie było żadnego znęcania nie oddaje zwierząt i bierze jeszcze za to pieniądze. Mamy niestety państwo absurdu, a ta ustawa absurdy, które już funkcjonują pogłębi i usankcjonuje prawnie
- powiedział.
Jak dodał, „próbuje się postawić państwo, które już stoi prawie na rękach – na głowie”. - Tu chodzi o to, żeby dobrze żyć nie pracując; na czyjejś krzywdzie, jakiejś pomyłce czy tragedii życiowej. Ja takich spraw jako poseł od lat prowadzę masę. I niestety, niewiele można zrobić, bo nie ma odważnych, którzy przeciwstawiliby się tej grupie wyłudzającej ogromne pieniądze – przyznał.
- Stracimy produkcję zwierzęcą w Polsce i będziemy musieli sprowadzać mięso z zagranicy. W tej chwili chce się podpisać umowę z Mercosur. I nikogo już nie będzie interesowało jak te zwierzęta są traktowane w Argentynie czy w Brazylii, ale tutaj będą doili nasze budżety
- zaznaczył.
Sachajko zgodził się z zawartym w nowelizacji postulacie dotyczącym obowiązkowego znakowania zwierząt, jednak zdecydowanie sprzeciwił się udostępnianiu danych osobowych i adresów ich właścicieli NGO’som. - Zwierzęta powinny być czipowane i powinna być baza prowadzona przez państwo, do której tylko państwo ma dostęp. Umówiliśmy się na państwo i na to, że to państwo będzie dysponowało aparatem przymusu i będzie miało dostęp do wrażliwych danych. A tu próbuje się te kompetencje przekazać (przepraszam) przypadkowym ludziom – wskazał poseł.
- Taką organizację można założyć w trzy dni i ludzie bez wykształcenia kierunkowego i doświadczenia będą w majestacie prawa okradali innych, a jeszcze za swoje liczne pomyłki będą otrzymywali sowite wynagrodzenie. Tego, co próbuje się w tej chwili zrobić nie da się normalnymi słowami skomentować
- ocenił.
Pod projektem podpisało się 534 077 obywateli, co wskazuje na duże społeczne poparcie dla zmian mających poprawić los zwierząt. Wydaje się jednak, że skala tego poparcia niekoniecznie przekłada się na wiedzę na temat szczegółowych uregulowań przewidzianych w nowelizacji. Na to także wskazał poseł Jarosław Sachajko. „Wiem, że wiele osób podpisało się pod tym projektem nie czytając go i nie wiedząc, czym on jest. A tu nikt nie będzie mógł być spokojny, także mieszkańcy miast, bo te rozwiązania będą dotyczyły wszystkich, którzy mają zwierzęta. I damy ogromną władzę osobom nieprzeszkolonym, które nie biorą za swoje działania odpowiedzialności. Dawanie takich prokuratorskich uprawnień organizacjom pozarządowym jest skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Od tego jest Państwowa Inspekcja Weterynaryjna. Umówiliśmy się na państwo, które jako jedyne powinno mieć takie uprawnienia – powiedział.
Odnosząc się do zawartej w nowelizacji propozycji zakazu trzymania psów na uwięzi, któremu w liczącym 42 strony projekcie poświęcono zaledwie kilka zdań, Sachajko stwierdził, że „niestety powraca się do pomysłu ogromnych kojców dla zwierząt, większych niż niektóre sprzedawane obecnie mieszkania, tzw. „apartamenty” o powierzchni 12 m2”.
- Niezaprzeczalne jest, iż dużo lepsza jest interakcja psa na długim łańcuchu niż psa w kojcu. Ja wszystkie swoje wakacje spędzałem na wsi, gdzie był pies na długim łańcuchu. I wszyscy podchodzili do tego psa, głaskali go, przytulali i szli dalej do pracy. A kto będzie to robił w kojcu? Mam nadzieję, że ktoś wróci po rozum do głowy, chociaż za rządów tej koalicji będzie to bardzo trudne
- przyznał.
Zdaniem posła Wolnych Republikanów, „jeżeli ta ustawa wejdzie w życie to będzie oznaczało wiele tragedii także dla zwierząt, bo wielu posiadaczy psów nie mogąc sprostać kilkudziesięciotysięcznym kosztom budowy kojców większych niż mieszkanie, niestety może wypuszczać psy do lasu, gdzie będą one dziczały”. - Na jednym ze spotkań, w którym uczestniczyłem pojawił się argument, że wilki szybko je wyłapią, więc może oni chcą z tych psów zrobić żywą karmę dla wilków? – zastanawiał się Jarosław Sachajko.